Witam grono Cro maniaków.
Nasza przygoda z Chorwacja zaczęła się spontanicznie- ni z gruchy ni z pietruchy w okolicach kwietnia żona wystrzeliła, że chce w tym roku pojechać gdzieś na wakacje "zagramanicę". Supcio! Szybko doszliśmy do wniosku, że kierunek Cro będzie OK. A potem trafiłem na stronę cro.pl zaczęło się żmudne nocne czytanie innych relacji, co jest polecane a co nie. Na początku określiliśmy, że będą to raczej wakacje stacjonarne (niestety, ale nasze dwa "pokemony" są średnio zainteresowane zwiedzaniem, raczej moczeniem tyłków w wodzie- zresztą ciężko się dziwić, w ich wieku [10 lat Mycha i 15 lat Młody] też najbardziej podobała mi się woda i pluskanie w niej) z rzadkim wypadem w bliższą okolicę w celach rozpoznawczych. Typy były różne i były weryfikowane dostępnością kwater (jeśli to kryptoreklama to proszę admina o wykropkowanie nazwy) po wstępnej rezerwacji poprzez adriatic.hr. W końcu się "wściekłem" i zarezerwowałem kilka kwater a wybrałem w Poljicy. Później oczywiście reszta wydatków jak ubezpieczenia podróżne, noclegi w kierunku "tam" i "z powrotem". Informacje z forum bardzo pomogły w zorientowaniu się co do tego, czego możemy się spodziewać w trasie i na miejscu.
Dzień 1- 25.06.2013
W końcu "nadejszła wiekopomna chwila" wyczekiwana od kilku tygodni i 25.06 "odpaliliśmy wrotki" około 6:00. Dotankowanie i rura na południe po obwodnicy trójmiejskiej! Pogoda na starcie była w miarę ok, tzn. nie padało i trochę świeciło słońce. Ok. 11:00 na trasie wytoczyły się naprzeciw chmury i deszcz, ale znośny- spokojnie "cięło się" 120km/h. Trasa była raczej nudna (i całe szczęście, że nic się nie działo!), "wesoło" zrobiło się we Włocławku z powodu remontu nawierzchni a później za Łodzią ciągnęliśmy się jakieś 30km po 50-70km/h. Gdzieś w okolicach Gliwic nie posłuchałem Hołka i przez pomyłkę wpakowałem się na autostradę w przeciwnym kierunku- na reakcje było za późno i trochę kilometrów i czasy poooszłooo!... W każdym razie udało się z powrotem wbić na właściwy kierunek i dotarliśmy do Czech przez Gorzyczki. Dalej bez większych przygód (oprócz problemu ze znalezieniem czynnych stacji LPG- po 17:00 budy pozamykane a nie na każdej stacji przy autostradzie gaz był) dotarliśmy do Mikulova. Tu tankowanie pod korek i jazda dalej! Nocleg mieliśmy zarezerwowany u Państwa Świerkotów w Moenichkirchen. Na miejsce dojechaliśmy w okolicach 22:30 ale zanim tam dotarliśmy to trzeba było się nakręcić kierownicą- kręte drogi, czasem trzeba było zwalniać do 20km/h. Starszy "pokemon" w pewnym momencie rzucił:" Tata, gdzie Ty to miejsce rezerwowałeś? U Yetiego?..." Suma sumarum zmęczeni wtoczyliśmy się po ciepłym przywitaniu oraz grzecznej odmowie (niestety, byliśmy naprawdę padnięci...) do pokojów i po szybkim prysznicu "zeszliśmy" z tego świata w objęcia Morfeusza.
Muszę trochę pogrzebać w fotach i następne dni relacji będę starał się "ukraszać wklejkami".