Witam serdecznie wszystkich, którzy zajrzą do tego wątku i zapraszam do relacji z Cavtatu i okolic. Właśnie wróciliśmy z przepięknej Dalmacji i chętnie podzielę się tym, co widział nasz obiektyw. Tym razem wybór padł na Cavtat ze względu na bliską bazę wypadową do Czarnogóry.
Podróż i dotarcie do celu
Podróż trwała 30 godzin, dość długo, samej jazdy trochę mniej, ale jakoś daliśmy radę... Fotorelację zaczynamy dopiero w Chorwacji...która wita nas poranną mgłą i ciepłym wschodem słońca. Robi się pięknie i widoki jak zwykle powoli zaczynają rekompensować wykończenie nocną jazdą.
Słonko zaczyna wznosić się zza gór...
Widoczki zaczynają cieszyć oko, poranna mgła też robi wrażenie... Część wycieczki się cieszy, część się kłóci, że po co aż tak daleko, po co na sam koniec Chorwacji, część dochodzi do wniosku, że wszędzie jest tak samo i widziało już pół świata, ale teraz po ochłonięciu emocji można śmiało napisać, że warto było przejechać aż do Cavtatu ( o czym dalej). Dodam, że nie filtrowałam zdjęć, nie photoshopowałam, niech będzie naturalnie przerabiane będę dodawać na inne strony;) tutaj zamierzam pokazać rzeczywistość;-)
Jedziemy dalej, jedziemy... Naszym celem jest Ploce w obawie o dokładną rewizję naszych lodówek i bagaży przez Bośniackich celników wybieramy prom. Wszystko jest fajnie dopóki nie wyjmujemy kartki z rozkładem godzin kursowania promu, okazuje się, że pośpiech na trasie był na nic, prom jest dopiero o 12.45, no nic... czekamy... ok dwóch godzin, po długiej podróży, znów czas na fochy Kilka zdjęć w oczekiwaniu na prom...
Wreszcie 5 min po wyznaczonym czasie JEST! Doczekaliśmy się zawsze zaskakuje ile ten olbrzym może w sobie pomieścić, samochody które opuszczają prom nie mają końca... Mamy godzinę przerwy w jeździe, można nacieszyć oczy turkusem i zielenią...
Jest naprawdę pięknie, wiatr na promie jest niesamowity i upał przestaje dawać się we znaki, ale w końcu po to tu jesteśmy. Godzinka minęła bardzo szybko, wyjeżdzamyyy... do celu ok 120 km...
Jedziemy spokojnie Jadranką, nawet nie jest ciasno, tudzież niedziela! Mijamy miasteczka...podziwiamy z góry, z dołu...
Wreszcie po dłuuugiej trasie JESTEŚMY w Cavtacie! Rozpakowujemy bagaże, witamy się z dziadkiem (właścicielem apartamentu), który zamiast po chorwacku woli mówić do nas po niemiecku!? Ciągle pokazując gest <thumbup> odpoczywamy chwilę, pijemy herbatkę... apartament blisko plaży hotelu Albatros, okazuje się, że od biedy wszędzie jest blisko, ale o tym później... Idziemy na plażę, woda cieplutka,a zachód słońca piękny...
Tym chyba zakończę urywek naszej podróży i dotarcia do celu. Ciąg dalszy nastąpi...