Tylko jeden problem był. Że jak się dmucha małym wentylem to dłużej się pompuje
coś w tym chyba prawdy jest Ewcia co o tym myślisz
Ps. Hudson mam nadzieję że jesteś chłopak rozrywkowy i się nie pogniewasz
rich72 napisał(a):Tylko jeden problem był. Że jak się dmucha małym wentylem to dłużej się pompuje
coś w tym chyba prawdy jest Ewcia co o tym myślisz
Ps. Hudson mam nadzieję że jesteś chłopak rozrywkowy i się nie pogniewasz
Leszek Skupin napisał(a):Elaj pokazałeś jeden bardzo ważny element na zdjęciu - grilla. Jak go rozpalacie Ja używałem różnych patentów, od pompki do materacy (technologia bardziej zaawansowana), przez tekturkę - machając nią w rozżarzony węgiel, do starej rurki od namiotu (Warta 4) przytkanej kawałkiem drewna, ale tak, żeby był jeszcze przepływ strumienia powietrza (technologia rozpalania sprzed ok 20 lat ), a może najzwyczajniej w świecie używacie dmuchnięcia z płuc po wypiciu kilku kieliszków rakiji :?:
e.zetka napisał(a):Elaj203 napisał(a): Przeszedł próbę ognia i wytrzymał
A na czym ta próba polegała?
e.zetka napisał(a):Leszek Skupin napisał(a):Elaj pokazałeś jeden bardzo ważny element na zdjęciu - grilla. Jak go rozpalacie Ja używałem różnych patentów, od pompki do materacy (technologia bardziej zaawansowana), przez tekturkę - machając nią w rozżarzony węgiel, do starej rurki od namiotu (Warta 4) przytkanej kawałkiem drewna, ale tak, żeby był jeszcze przepływ strumienia powietrza (technologia rozpalania sprzed ok 20 lat ), a może najzwyczajniej w świecie używacie dmuchnięcia z płuc po wypiciu kilku kieliszków rakiji :?:
Leszek, szkoda, że na kampie nie przyszedłeś do Witka na nauki
Leszek Skupin napisał(a):Elaj pokazałeś jeden bardzo ważny element na zdjęciu - grilla. Jak go rozpalacie Ja używałem różnych patentów, od pompki do materacy (technologia bardziej zaawansowana), przez tekturkę - machając nią w rozżarzony węgiel, do starej rurki od namiotu (Warta 4) przytkanej kawałkiem drewna, ale tak, żeby był jeszcze przepływ strumienia powietrza (technologia rozpalania sprzed ok 20 lat ), a może najzwyczajniej w świecie używacie dmuchnięcia z płuc po wypiciu kilku kieliszków rakiji :?:
Elaj203 napisał(a):e.zetka napisał(a):Elaj203 napisał(a): Przeszedł próbę ognia i wytrzymał
A na czym ta próba polegała?
można puścić wodze fantazji - to odnośnie ognia, a wody , to chyba wszyscy w Chorwacji pod namiotem taką przeszliśmy
e.zetka napisał(a):No, nawet nie wiecie jaką ja.......
Leszek Skupin napisał(a):... Zmoknięty Piotrek na tle chmur.
Piotrek też starał się zrobić kilka ujęć zanim pochłonął nas mrok i rozpętało się piekło, jakiego nie przeżyliśmy ani my ani oni. Patrzyliśmy jak błyskawice przecinają niebo tuż nad nami i biją w szczyty tuż nad drogą, która czasem wrzynała się wąwozami między skały. Już teraz wiedzieliśmy po co są ustawiane znaki ostrzegawcze o sypiących się z góry kamieniach . Każdy wjazd w taki wyryty w skale wąwóz podnosił nam adrenalinę, która już i tak buzowała nam między uszami aż się w nas gotowało... przejedziemy czy oberwiemy odłamkiem skalnym. W pewnym momencie przejeżdżając przez taki wąwóz usłyszeliśmy jak po dachu zaczyna się coś tłuc. "No to już koniec" - pomyślałem, że trafiają nas właśnie spadające kamienie, które w dość dużych ilościach leżały już na drodze. Na szczęście okazało się że to był tylko grad. Ale był to grad jak już wcześniej pisałem wielkości przepiórczych jajek. W pewnym momencie nawałnica przybrała jeszcze bardziej na sile i poruszanie się wogóle graniczyło z cudem więc zatrzymaliśmy się na jakimś przystanku autobusowym. Grad tak się niemiłosiernie tłukł o samochód, że myśleliśmy że nam szyby powybija. Temperatura powietrza spadła do 16st. C. W tych chmurach burzowych 120 km, które mieliśmy do pokonania do Orasaca jechaliśmy przez 3,5 godziny. Nasz syn już zdążył dawno zasnąć (podziwiam - przy takiej burzy - musiał być solidnie zmęczony marszem po Korculi) gdy dotarliśmy na nasz camping. Mieliśmy wrażenie, że lada moment i tu rozpeta się piekło, któremu na chwilę udało nam się uciec. Namiot stał już w kałuży. Wcześniej ustaliliśmy, że idziemy do nich na kwaterę w Zatonie, więc zabrałem z namiotu tylko najpotrzebniejsze rzeczy i pojechaliśmy spać w bezpieczniejsze miejsce.
...
Gdy wróciliśmy na camping okazało się że Czesi, którzy byli rozbici niedaleko nas mieli przymusowy wyjazd, bo połamało im namiot. Nasze stały nienaruszone .