Nie wiem na ile Ci pomogę. Wymienię kilka, na których byłam
Lagos - TRINIDADE
Ale wybór na ten padł tylko dlatego, że podróżowałyśmy jak zwykle publicznymi środkami komunikacji, więc łatwo tam dotrzeć - prawie centrum miasteczka, rzut beretem do największych atrakcji przyrodniczych tego miejsca, plażyczek między skałami, a i dojazd na Meia Praia bezproblemowy.
Na kempie jak na kempie - normalnie. W "sektorku" dla małych namiotów mocno imprezowe towarzystwo niemieckiej młodzieży. Ale nam się udało znaleźć kącik z portugalskimi rodzinami i było bardzo fajnie.
Mając samochód, w tym rejonie szukałabym czegoś na zachód - w stronę Cabo Sao Vicente. Bajeczne śpiące wiosko-miasteczka rybackie i szalony kolor wody, nie mówiąc o oszałamiających szerokich plażach. Na plaży w Sagres nawet w połowie sierpnia trudno było o towarzystwo w promieniu 50 metrów. Zresztą na Meia Praia w Lagos podobnie.
Olhao - OLHAO
Uciekłyśmy stamtąd szybko - niby full wypas na kempingu, ale bez auta jak bez ręki. I kemping - choć przy plaży - to nie jest to plaża, na której się leży
:):) To teren bagienny. Na plaże pływa się na okoliczne wysepki. I bardzo brzydkie miasteczko.
Peniche - PRAIA
Niesamowite miejsce - choć nie wiem czy Ci to będzie odpowiadało. Kemping, od urwistego klifu oddziela zwyczajna droga. Do plaży - ogromnej, szerokiej, piaszczystej - chyba tak ze 2-3 km były. Ale poranne spacery dobrze mi służyły
Uroki otwartego oceanu - słoneczna pogoda robi się koło południa. Nocą i rankiem bywa bardzo zimno, mgliście, pada, wieje itp.
Ale koło 10-12 przychodzi upał około 35-40 stopni. Niedaleko piękne miasteczko Obidos.
W Peniche poznałam najcudowniejsze w moim życiu kulinarne doświadczenia - rodzinna knajpa Sardinha. Sympatyczniejszej knajpy nie znam. Po dwóch dniach odwiedzin byłyśmy traktowane jak członkowie najbliższej rodziny
San Martinho do Porto - BAIA AZUL
Taka szybka decyzja po wędrówkach w górach północnej Portugalii - gdzieś wysiadamy i leżymy trzy dni na plaży
Padło na tę miejscowość - niedaleko Nazare.
Uroki otwartego oceanu - jak w Peniche
Ale urocze maleńkie miasteczko. Kolejna - prawie dziura zabita dechami - ale ja takie uwielbiam. I mnóstwo knajpek z owocami morza, na które mnie było stać bardziej niż w innych częściach świata
Jedyny problem - trafiłyśmy na jakiś weekend dyskotekowy. Mało nie zostałam niechcący bezpłatnym zabójcą - takiego huku i dudnienia nie przeżyłam nigdy i nigdzie - organizatorów tej makabry chciałam dusić nieuzbrojonymi rękami. Od 20 do 6 rano - horror. Ale poza tym miejsce przeurocze.
Mi jest generalnie obojętne, na jakim kempingu śpię. Bo tylko tam śpię. Byle było się gdzie umyć. I nie znoszę głośnej muzyki
Reszta nieważna.
Jak mi się jeszcze przypomni jakiś kemping, na którym byłam w Portugalii, to dopiszę.
Z hiszpańskich to raczej na "lądowych" byłam. Pozdrawiam