DZIEŃ 7 28.06.2024 c.d.Teraz już prosto do Gallipoli. Denerwuję się z powodu tego zakwaterowania. Dostaliśmy wiadomość, że najpierw musimy przyjechać do siedziby agencji w mieście. I właśnie dlatego się denerwuję, to następna rzecz o której nie było mowy w opisie rezerwacji.
Przyjeżdżamy w czasie sjesty, bo jest dopiero czternasta, ale jest to zgodne z umówioną wcześniej godziną, więc panowie w agencji czekają na nas. Jeden z nich jest strasznie spięty, a drugi w miarę wyluzowany. Jakoś się porozumiewamy, tzn oni umieją po angielsku tyle samo co ja po włosku.
Dobrze że jest tłumacz w telefonie, z tym że mój telefon traci zasięg. Podpisujemy szereg papierków, płacimy za pobyt, plus dodatkowo kaucję na poczet zniszczeń (która wynosi tyle samo co opłata za te nasze cztery doby)
. Ale to jest jeszcze normalne. Tak samo jak regulamin wedle którego mamy nie zdemolować apartamentu (co nigdy nam się nie zdarza) i nie zostawić na koniec śmieci. I z tymi śmieciami będzie właśnie jedyny problem, który będę uważać za duży minus. Okaże się, nie ma w okolicy miejsca gdzie można się tych śmieci pozbyć.
Owszem, widzieliśmy miejsce, gdzie na chodniku ktoś zostawił swoje worki ze śmieciami, ale nie odważyłabym się wyrzucać śmieci na ulicy. Pozostało nam wyrzucanie ich przy okazji znalezienia ogólnych pojemników na mieście (np. na dworcu takie duże stoją). Ale było to uciążliwe. No i ja oczywiście wolę samodzielne zakwaterowanie, a nade wszystko samodzielne wymeldowanie ( a w tym przypadku musieliśmy umówić się jeszcze na zwrot kaucji).
Pomijając te niedogodności, apartament jest bardzo wygodny, ma balkon i znajduje się w jednym z wielu apartamentowców (blokowisk) na skraju miasta.
Tutaj zdjęcie wewnętrznego dziedzińca.
Możemy wreszcie odetchnąć od tych formalności. Po południu wybieramy się na najbliższą plażę Lido San Giovanni. Mieszkamy około 7 minut od plaży. Nie mamy siły gnać na mniej zatłoczony koniec plaży,która ciągnie się przez wiele kilometrów (ale któregoś dnia będziemy i tam). Rozkładamy się na samym początku plaży bezpłatnej, która sąsiaduje z ogromnym kombinatem plażowym z parasolami, leżakami i barami. Ten błękit Morza Jońskiego i tak jest nie do zabicia.
Piasek na plaży jest oczywiście brzydki, ale w wodzie jest suuper.
Wracając zwiedzamy okolicę.
Okazuje się, że mieszkamy w sąsiedztwie dwóch fajnych supermarketów. Na koniec jeszcze nasz budynek i balkon.