Wieczorem spacer plażą i okolicznymi dróżkami. Później mała kolacja, piwko, meczyk (Mundial). Nawet nie pamiętam, kto grał, w każdym razie nie każdy dooglądał do końca (w tym ja), zmęczenie po podróży zwyciężyło.
Rano - wiadomo - śniadanie na tarasiku:
Doba hotelowa do 12:00 a że nie chcemy już z właścicielem mieć nic wspólnego o 11:00 apartament pusty, wysprzątany no po prostu cacy. Pakujemy się do auta. Droga do Biogradu, to niecała godzina, a odbiór jachtu zaplanowany na 16:00 także po drodze odwiedzamy kilka plażyczek bez kąpieli, tak rekreacyjnie. Upał niemiłosierny. Klima w busie dawała radę.
Ze Skipperem jesteśmy umówieni na 14:00 już w marinie. No to jedziemy! AutoMapa prowadziła bezbłędnie. Może wspomnę, że nikt z nas wcześnie nie żaglował ani nic w tym stylu. Zwykłe z nas szczury lądowe
Ze sternikiem spotykamy się przed mariną. Proponuje żebyśmy wjechali do środka na parking. W sumie auto będzie tam stało przez następne 7 dni. Wjeżdżamy. Jako, że czartery jachtów przeważnie rozpoczynają się w sobotę - rucha jak Rzymie, aut cała masa. Po kilkunastu minutach udaje się zaparkować!
Idziemy rzucić okiem na na nasz jachcik:
Mamy jeszcze sporo czasu, także wybieramy się razem ze skipperm na piwo. Pozostała do obgadania jedna sprawa: kaucja za jacht. Są 2 warianty:
- 2000€ kaucji, która jest oddawana po oddaniu jachtu o ile nie ma żadnych uszkodzeń i wszystko jest kompletne,
- ubezpieczenie kaucji 150€ bezzwrotne + 500€, które zostanie zwrócone, chyba że szkoda wyniosą więcej niż 150€ wtedy biorą z tych 500€ różnicę (czy jakoś tak)
Doszły nas słuchy, że jeśli wybiera się pierwszą opcję, to po oddaniu jachtu szuka dziury w całym i zawsze coś znajdzie żeby potrącić "parę" euro.
Po długiej debacie wybieramy jednak tą pierwszą opcję. Co będzie to będzie