Bolonia, cz.INastępnego dnia kończy się nasze
Veneto romantico.
Lot powrotny mamy wieczorem z Bolonii i bardzo mnie cieszy perspektywa spędzenia paru godzin w mieście arkad.
Z Werony do Bolonii zawozi nas oczywiście trenitalia

.
Po dotarciu na miejsce chcemy przede wszystkim pozbyć się balastu w postaci kabinówek. Na dworcu działa wprawdzie przechowalnia bagażu, ale jest droga i ma mało elastyczne godziny otwarcia. Znajdujemy inne rozwiązanie - skrytki bagażowe
Stow Your Bags.
Szczerze polecam.
Bolonia zaskakuje nas nieprzebranymi tłumami ludzi. Pod arkadami handlowej Via dell'Indipendenza trzeba się wręcz przeciskać.

Nie mam żadnego planu na to gdzie pójść i co zobaczyć.
Ot przespacerujemy się po miejscach znanych i lubianych i powspominamy kilka deszczowych marcowych dni, jakie spędziliśmy w Boloni przed paroma laty.
Idziemy w kierunku Piazza Maggiore.



Po przekroczeniu Via Rizzoli z fontanny wita nas Nettuno.


Panie, które towarzyszą Neptunowi, wydają się być lekko kontrowersyjne w swoich pozach

.



Przed Bazyliką Petroniusza również tłoczno.

Jeśli ktoś miałby ochotę dowiedzieć się więcej, a może nawet zajrzeć do wnętrza, to zapraszam do
tego posta 
.
My uciekamy pod arkadki.



Nie możemy sobie odmówić wejścia na dziedziniec Palazzo dell'Archiginnasio, niegdyś głównego budynku Uniwersytetu Bolońskiego.
Archiginnasio zdobią tysiące rodowych herbów absolwentów uczelni. W sumie na ścianach, sufitach i sklepieniach na dziedzińcu i w pałacowych wnętrzach jest tych herbów blisko 7 tys.




Wchodzimy na klatkę schodową równie bogato przyozdobioną herbami.





Dalej wstęp jest już biletowany.
W Palazzo dell'Archiginnasio zwiedzić można m.in. Teatr Anatomiczny i przepiękną salę biblioteczną.
Oczywiście i teatr i bibliotekę
już widzieliśmy 
.
CDN
