VIII. Bazylika Santo Stefano Perełka
Jeśli miałabym wskazać tylko jeden kościół, do którego koniecznie trzeba wejść w Bolonii to byłby to właśnie ten. Prosty i surowy, ale zaskakujący detalem. Niezatłoczony, niezwykle klimatyczny, z dyskretną
zakoną muzyką dobiegającą gdzieś zza ściany.
Chyba nie jestem osamotniona w tych zachwytach, bo zarkam sobie właśnie na serwis tripadvisor i Santuario di Santo Stefano zajmuje tam pierwsze miejsce wśród bolońskich atrakcji. Zasłużenie
Bazylika Santo Stefano to w zasadzie zespół połączonych ze sobą romańskich świątyń zwany również Sette Chiese (Siedem Kościołów). Kiedyś było tych kościołów siedem, dziś kompleks sakralny tworzą już tylko cztery: Kościół Krzyża (Chiesa del Crocifisso), Kościół Grobu (Chiesa di San Sepolcro), Kościół św. Vitale i św. Agrikola (Chiesa dei Santi Vitale e Agricola) oraz Kościół Najświętszej Trójcy albo Męczeństwa (Chiesa della Trinita lub Chiesa del Martyrium).
Wejście główne do kompleksu prowadzi przez Kościół Krzyża, pochodzący z VIII w. Są tu przechowywane relikwie męczenników św. Witalisa i św. Agrykoli, ofiar prześladowań za wiarę przez cesarza Dioklecjana. Dalej przechodzimy do pochodzącego z V w. Kościoła Grobu, który budowany był na wzór jerozolimskiej Bazyliki św. Grobu, a inicjatorem tej budowy był św. Petroniusz, biskupa Bolonii w latach 431 – 450. Biskup został potem pochowany w kościele.
Kolejny jest Kościół św. Vitale i Agrikoli z podobnego okresu. Wg podań Witalis był niewolnikiem Agrykoli, któremu ten ostatni, po swoim nawróceniu, przywrócił wolność. W konsekwencji również Witalis przyjął wiarę chrześcijańską. I za tą wiarę obaj ponieśli męczeńską śmierć właśnie w Bolonii.
Kompleks Sette Chiese posiada dwa wewnętrzne dziedzińce. Pierwszy jest otoczony krużgankiem w stylu romańskim i romańsko-gotyckim. U zwieńczenia kolumn znajdują się postaci, które ponoć były dla Dantego inspiracją do opisu dusz cierpiących w czyścu w
Boskiej komedii.
Na drugim dziedzińcu, zwanym Dziedzińcem Piłata, stoi zbudowaną ok. 730 r. kopia misy, w której Piłat obmywał ręce, po wydaniu wyroku na Jezusa. Niestety misa poddawana jest jakimś zabiegom konserwacyjnym w związku z tym stoi zasłonięta
.
Jeszcze ostatnie spojrzenie na piazza i opuszczamy urocze Santo Stefano. Po tej uczcie dla ducha musimy w końcu zadbać też o żołądki
.
------------------------
Suplement kulinarny
.
Postanawiamy, że bez zbędnego wybrzydzania usiądziemy w pierwszym miejscu, jakie wpadnie nam w oko. No i wpadła w oko
Osteria dell'Orsa. Dość tłoczno w środku, prosty, bezpretensjonalny wystrój, a na koziołku przy wejściu nazwy tradycyjnych bolońskich potraw, których koniecznie chcieliśmy spróbować. Wchodzimy
. Kolejny plus to tylko włoskie menu, po zapoznaniu się z którym odkrywamy plus kolejny - brak coperto
. Było tak smacznie, że jeszcze tu wróciliśmy
.
Czego trzeba spróbować w Bolonii
Przede wszystkim spaghetti bolognese
Oczywiście żartuję
. Czegoś takiego w żadnym menu nie znajdziecie
.
Specjalnością Bolonii jest
tagliatelle al ragu (a na spaghetti najlepiej udać się do Kampanii
).
Tradycyjne ragu powstaje na bazie marchewki, selera naciowego, cebuli i pomidorów, z mięsa wołowego i pancetty (suszony boczek), koniecznie z dodatkiem wytrawnego wina i tłustego mleka. Wiadomo, la dotta
. Aha, ragu używa się tu również do przygotowania lasagne.
Drugie sztandarowe bolońskie danie to tortellini czyli małe pierożki z rozmaitymi nadzieniami. Albo nieco większe od nich tortelloni
.
Tortellini można zamówić z wybranym sosem (popularny jest sos serowy z orzechami laskowymi) albo
in brodo czyli w rosole. In brodo akurat mniej przypadło nam do gustu, bo to bardziej przypominało lekko tłustą wodę niż rosół w staropolskim rozumieniu
.
W Osterii dell'Orsa próbowaliśmy jeszcze ravioli z riccotą i szpinakiem i
zuppa di fagioli coś tam coś tam czyli gęstej zupy z fasolą, soczewicą, ciecierzycą i ziemnikami.
Smacznie i za rozsądne pieniądze.
Polecamy .
(fotek nie ma, bo jakoś ciągle mam opory przed wznoszeniem obiektywu nad talerzem
)