Na Piazza Trento - Trieste w równym rzędzie ustawiono stoiska, na których sprzedawcy z całych Włoch oferowali to co najlepsze w ich regionie.
Mam ogromną słabość do takich miejsc . W pierwszym odruchu wydałabym całą zawartość portfela i jeszcze rozglądała się za bankomatem . Dopiero ceny przywołują mnie do rozsądku .
Zawsze jednak można nacieszyć oczy.
Na stoisku toskańskim między winem i oliwą króluje porchetta - niewielkie prosię jest luzowane (oprawiane z kości), następnie faszerowane przyprawami i ziołami, ciasno zwijane i pieczone w całości.
U wystawców z Kalabrii niepodzielnie rządzą pomidory, papryka i ich przetwory,
Jest też coś dla miłośników oliwek.
Zdecydowanie najwięcej było jednak serów .
Amatorzy słodkości też znaleźliby tu coś dla siebie.
Ponieważ od śniadania w Ravennie upłynęło już nieprzyzwoicie dużo czasu skusiliśmy się na liguryjską foccacię w wersji ze świeżymi pomidorami i pesto.
Na deser kupiliśmy jeszcze sycylijskie cannoli i ruszyliśmy na spotkanie ze średniowieczną Ferrarą .