DZIEŃ 4 (c.d.) - Siedem Jezior Rilskich (od wyciągu do punktu 1)- XYZ coś tam! – drze się za mną Bułgar. Tak wiem, ze
trzeba się jakoś zapiąć, ale nie wiem jak! Właśnie przed chwilą nogi oderwały się od ziemi i w ciągu kilku sekund znalazłem się 10 metrów nad ziemią. Mój
lęk wysokości został wyciągnięty na powierzchnię świadomości brutalnie i gwałtownie.
- XYZ coś tam! - Bułgar drze się chyba równie przerażony jak i ja, że zaraz wypadnę z tego siodełka.
Ciągnę jedną rurkę, potem drugą. Nic. Sięgam do góry i bingo! Przede mnie, z góry, przesuwa się rama, która ogranicza moje szanse na wypadniecie z wyciągu narciarskiego. (Co się śmiejcie?! Byłem na takowym chyba tylko raz z dziesięć lat temu i nic nie pamiętam.)
Mam uczucie, że na dzisiaj jestem u kresu wytrzymałości. Stres związany z hamulcami pogłębił się przez ten nieszczęsny wyciąg. Ale jednak jestem tu: w drodze na szczyty
gór Riła.
Zadecydowałem, że jak zginąć z braku hamulców, to po tej wycieczce w góry. Z problemami, które rozwiązałem zasięgając języka, dotarłem do parkingu, skąd zamierzałem ruszyć pieszo. Ku mojemu zdziwieniu znalazł się tu też wyciąg. Zdziwieniu, gdyż moja mapa z internetu nie sugerowała takiej możliwości. Ciężko z niego byłoby nie skorzystać skoro miał mnie podrzucić
z 1500 m npm na 2100 m npm.
O tu jestem: tam gdzie ta duża kropka:A zatem dyndam tu i patrzę pod te 20-50 metrów pod sobą. Lek wysokości się zmniejszył, ale nie odszedł. Hamulce w drodze od miejsca hamletowania do wyciągu spisały się bez zarzutu, ale ja wiem, że sprawa nie jest zamknięta. Przypomniało mi się, że dwa dni temu też taka sytuacja wystąpiła, ale uznałem, że to może złudzenie. Myliłem się. Problem będzie tylko narastał, a że to hamulce, to może się szybko kiepsko skończyć.
Jazda wyciągiem rozwleka się w całe 30 minut. Ale i tak lepsze to, niż ponad 2 godziny podchodzenia wśród lasu, gdzie i tak nic nie widać, a krajobraz jest zniszczony przez wyciąg i kamienistą drogę.
No i oto
schronisko, gdzie już sprawnie i z ulgą wydostaję się ze swojego krzesełka. Wyciągam mapę, którą kupiłem przy parkingu, patrzę gdzie ludzie idę i wychodzi, że aby dotrzeć do
Siedmiu Jezior Rilskich powinienem iść za nimi, czerwonym szlakiem, zboczem po prawej.
Dlaczego Siedem Jezior Rilskich, a nie inny szlak? Postawiłem na klasykę, a owe jeziora są wszędzie wymieniane wśród topowych przyrodniczych atrakcji Bułgarii. (Sami ze zdjęć możecie ocenić czy słusznie.)
Lezę zatem.
Góry są fajne, ale mają jedną wadę: trzeba się posuwać pod górę. Wierzę, że z czasem kiedyś z tą niedogodnością się uporamy i będzie można chodzić po prostym, ewentualnie w dół, bo to są kierunki, które akceptuję.
Siadam na kamyku. Jest zasięg! Wysyłam Mojej Lepszej
sms z prośbą o adresy autoryzowanych warsztatów Skody. Uwielbiam takie awarie, że raz coś działa, a potem nie! Wolę, aby trafić od razu do dużego warsztatu, gdzie Skody dobrze znają i ktoś mówi po angielsku. Sprawa do załatwienia, odciąga mnie to jednak od podziwiania otaczającej mnie przyrody.
Tu mała piramidka, a na kolejnym zdjęciu duża:Gdy dochodzę do koni pod Jeziorem Babreka humor mi się poprawia.
Gdziekolwiek by nie postawić konia robi się pięknie i mistycznie. Tak pokonałem odcinek od wyciągu do punktu 1.
Tylko, że teraz trzeba się będzie nieźle piąć w górę.
Idziemy?!