Pierwszy nocleg zaplanowaliśmy w okolicach granicy słowacko-węgierskiej. Żona znalazła kilka adresów kempingów. Tak więc w ciemno, ale nie po omacku pokonujemy kilka setek kilometrów. Postanowiliśmy ominąć autostradę słowacką. Dojeżdżając do Košic, rozpoczęliśmy poszukiwania kempingu. Niestety, okazało się, że adres z Google, co prawda istnieje, ale nie ma tu żadnego kempingu.
Jako, że pora dość wczesna, jedziemy dalej - na Węgry. Wybieramy kolejny adres.
Dojeżdżamy do niewielkiej wioski, pytamy o kemping. A tam nic. Nikt nie rozmawia ani po angielsku, ani po niemiecku, ani po rosyjsku. Adres znaleźliśmy, ale tam pusto. Dopiero napotkany patrol policji poinformował nas, że kemping już nie istnieje - został zamknięty, a teren jest na sprzedaż.
Trochę nerwowo zaczyna się robić, ale nic to. Jedziemy pod trzeci adres, w końcu musimy trafić na kemping.
Dojeżdżamy do miejscowości Boldogkőváralja, w której Google nam pokazało kemping. Nawet są drogowskazy. Jedziemy. Nagle drogowskazy się kończą. Pytamy, ludzie wskazują nam kierunek.
Jedziemy, droga coraz bardziej kiepska. Wąska i kamienista. Dojeżdżamy do kempingu - jak nam się wydaje. Namioty stoją, zabudowania też są. Jest więc super.
Iwonka idzie zasięgnąć języka. Okazuje się, że to tabor tańców ludowych, a nie żaden kemping, ale nas przenocują. Mają miejsce. Cena nie jest ważna, ale po krótkich negocjacjach umawiamy się na po 4 Euro od osoby. 12 Euro i mamy nocleg.
Okazuje się, że jest tu kilkoro Polaków, w tym dziewczyna z Białegostoku. Super.
Dowiadujemy się, że to coroczny tabor tańców ludowych i że wieczorem mają imprezę taneczną, na którą nas zapraszają. Misiek - nasz dziesięcioletni syn - od razu zapoznał się z kolegami z Węgier, nawet pokopali piłkę i rozpoczął naukę chodzenia na szczudłach. Młodzi Węgrzy to bardzo grzeczni i sympatyczni ludzie.
Po kolacji idziemy na tańce. A tam prawdziwe granie, dwójka skrzypiec, kontrabas, altówka i cymbały. No i się zaczęło. Pięknie śpiewają i pięknie tańczą. Jest świetnie. Zmęczenie jednak daje znać o sobie. Około północy idziemy spać. Przed nami kolejny dzień jazdy.
Poranek obudził nas pięknym słońcem.
Szybkie śniadanie i jedziemy dalej. Przed nami Rumunia.