napisał(a) dangol » 29.01.2018 20:48
Sobota, 23 września Rano, jeszcze przed ostatecznym zdaniem łódki, Ionio zrobiło nam
brzydkiego psikusa. Zanim wstaliśmy,
zabrali butlę gazową i gdyby nie życzliwość sąsiadów, nie mielibyśmy na czym zagotować wody na kawkę i herbatę.
Poza tym niemiłym incydentem, cała „zdawcza” reszta była raczej bezkonfliktowa. Niestety, musieliśmy
przyjąć na klatę wymiar za naprawę rupiciastego żagla… Dobrze, że w załoga była 10-osobowa
, więc jakoś przełknęliśmy 500 euro do podziału.
Na 11-tą mieliśmy zamówionego busa, który miał nas zawieźć na lotnisko w Katanii. Trochę
szybko w stosunku do godziny wylotu, bo musieliśmy potem spędzić na aeroporto
sporo czasu, no ale spora część załogantów bała się spóźnienia (myślałam, że to ja jestem panikara, a okazało się że g… prawda
) i trzeba było się dostosować. Osobiście wolałabym więcej czasu spędzić patrząc na morze…
… a nie na lotniskowe zamieszanie.
Kapitan zapewne też by wolał, ale cóż począć? I tak udało mu się zyskać godzinę, bo pierwotnie
były sygestie na jeszcze wcześniejszy odjazd.
Ostatnio edytowano 06.11.2019 09:17 przez
dangol, łącznie edytowano 1 raz