16 sierpnia (piątek): Tramwajem wodnym po DunajuWstajemy dość późno, bo wczoraj w nocy zasiedzieliśmy się na balkonie
Szybkie śniadanie, potem dziesięciominutowy spacerek do metra i za kolejne 15 minut wysiadamy na stacji Corvin-negyed. Tuż obok znajduje się kino Corvin:
gdzie miała miejsce bitwa podczas powstania węgierskiego w 1956 roku. Aby upamiętnić bohaterską obronę młodych powstańców, ustawiono tu pomnik
Pesti srácok, co można chyba przetłumaczyć jako
Chłopcy z Pesztu:
Kawałek dalej natykamy się na budynek Muzeum Sztuki Stosowanej z przepięknym dachem:
Niestety, hałas który jest efektem działań panów widocznych na zdjęciu (a właściwie jednego pana, bo reszta odpoczywa
), skutecznie przegania nas w spokojniejsze rejony.
Mijamy kościół św. Ferenca:
i szybko zmierzamy w stronę Dunaju:
Zbliża się 12:00, a o tej porze, z przystanku obok Mostu Petőfiego (Petőfi híd) ma odpływać tramwaj wodny, którym chcemy sobie popływać. Całe szczęście, że jesteśmy wcześniej, bo statek już stoi "pod mostem":
Jesteśmy ostatnimi turystami, którzy pakują się na jego pokład. Odpływamy 15 minut przed czasem
Chyba że na stronie internetowej są nieaktualne informacje
Czytaliśmy oczywiście po angielsku, nie po węgiersku
Odpływamy w stronę centrum. Przed nami Most Wolności i Góra Gellerta:
W małym barze na pokładzie statku można kupić coś do picia i jakieś przekąski. Decydujemy się na jedną puszkę (wypijemy na spółę
) węgierskiego piwa Dreher. Cena całkiem przystępna, ale piwo... no cóż, w tym temacie preferuję czeskie wyroby, ale nie jest złe
Można też napić się wina - rozlewają je do plastikowych kubeczków
Taki transport publiczny to ja rozumiem!
Linia D11, którą właśnie płyniemy, jest dostępna przy zakupie 72 godzinnego biletu na całą budapesztańską komunikację, z tym że, jak już pisałam w tej relacji, tylko w dni powszednie, dlatego koniecznie chcieliśmy skorzystać z tej atrakcji dzisiaj, bo w ciągu następnych dni będzie to niemożliwe (weekend, a nawet długi weekend, związany z węgierskim świętem państwowym).
Oczywiście mieszkańcy miasta nie korzystają na co dzień z tego środka transportu, bo jest on duuużo wolniejszy niż metro, a nawet tramwaj czy autobus
Rejs ma przede wszystkim walor widokowy, a jest na co popatrzeć. Szkoda tylko, że niebo trochę zachmurzone, ale nie ma co marudzić
Mijamy piękny budynek Uniwersytetu Technologii i Ekonomii :
a następnie Hotel Gellért, w którym, w cudnie zdobionych salach, mieści się kąpielisko termalne:
Tutaj widać trzy mosty, pod którymi zaraz będziemy przepływać
:
Po lewej Kościół Skalny i Góra Gellérta z Pomnikiem Wolności:
Przychodzi mi do głowy, że taki rejsik pierwszego dnia (wczoraj był dzień zerowy
) to był świetny pomysł - zobaczymy z wody, co koniecznie musimy zwiedzić!
Przepływamy pod moim ulubionym budapesztańskim mostem - Mostem Wolności:
Zadowolona Maslinka
:
Charakterystyczna ozdoba - znowu Turule:
Podobno zdarza się, że ludzie wdrapują się do nich, na samą górę konstrukcji
Most w latach w latach 1894-1896, a po II wojnie światowej został odbudowany jako pierwszy spośród zniszczonych budapesztańskich mostów. Z tego też powodu nazwano go Mostem Wolności. Nieoficjalnie bywa też nazywany "mostem samobójców"
Przed nami Most Elżbiety - ulubiony mojego Małża:
Kiedyś na forum Weldon napisał:
weldon napisał(a):Elżbiety tym się różni od Wolności, że Elżbiety jest piękny z bliska.
Z daleka się tego nie dostrzega.
Coś w tym jest
Rozmawialiśmy też wtedy o tym, że Most Elżbiety to forma, a Wolności - treść, dlatego ten pierwszy bardziej podoba się mężczyznom, a drugi - kobietom
Interesująca teoria
Jakoś nie mogę znaleźć tych spostrzeżeń w mojej poprzedniej relacji z Budapesztu (a może to było w relacji Weldona...), w każdym razie utkwiło mi to w pamięci
Po krótkiej dygresji wracamy do rejsu
Zmienia się zabudowa przy naddunajskich bulwarach; widać, że wpływamy do ścisłego centrum. Na nabrzeżu coraz bardziej tłoczno, mijamy wielkie statki pasażerskie:
Most Elżbiety też się załapał:
Skoro jest ładniejszy z bliska, to proszę
:
Przed nami zabytki Budy:
Przede wszystkim Zamek Królewski:
Jest i wspaniały Most Łańcuchowy, którym wczoraj spacerowaliśmy:
a dzisiaj pod nim przepływamy:
Pozdrawiamy się wzajemnie z turystami przepływającego statku
:
Przed nami Parlament - chyba najpiękniejszy budapesztański budynek:
Pozuję na jego tle w chorwackiej koszulce
:
Po lewej kościół ewangelicki z bardzo ładnym dachem:
A my tymczasem zbliżamy się do drugiego brzegu, gdzie, obok Parlamentu, znajduje się przystanek wodnego tramwaju. Będzie okazja przyjrzeć się monumentalnej budowli z bliska
:
Budowa Parlamentu trwała od 1885 do 1904 roku, choć pierwsze posiedzenie odbyło się już w 1896 roku, podczas hucznie obchodzonej rocznicy tysiąclecia państwa węgierskiego. Do jego zbudowania zużyto podobno 40 kilogramów złota, pół miliona kamieni szlachetnych i 40 milionów cegieł
W budynku jest przechowywana największa relikwia Węgrów – korona świętego Stefana oraz insygnia władzy królewskiej.
Zwiedzanie Parlamentu najlepiej zarezerwować przez internet z wyprzedzeniem, zwłaszcza, jeśli odwiedzamy Budapeszt w tak popularnym terminie jak "długi sierpniowy weekend". Nasz wyjazd, jak to często z nami bywa
, był spontaniczny, więc budynek będziemy podziwiać tylko z zewnątrz, za to z każdej strony
Na razie z wody
Jeszcze trochę detali:
i przepływamy pod kolejnym, czwartym już, mostem - Mostem Małgorzaty (Margit híd):
Kiedy odwiedzaliśmy Budapeszt w 2010 roku, był on w remoncie. Dzięki przebudowie most zyskał szersze jezdnie; dodano też ścieżki rowerowe, nowe poręcze i lepsze oświetlenie
Podziwiamy odrestaurowane rzeźby:
Na brzegu z kolei wypatrujemy wędkarza:
Ciekawe, czy coś tu złowi?
Jest i zatopiony autobus
:
Zbliżamy się do prawego brzegu Dunaju, który jest po naszej lewej stronie
Postanawiamy wysiąść na Wyspie Małgorzaty. Tak kończy się nasz rejs, który trwał równo godzinę. Moglibyśmy oczywiście pływać w kółko
, bo nasz bilet to wersja
unlimited, ale jeszcze tyle jest do zobaczenia...
Jak będziecie w Budapeszcie, polecam przepłynąć się tramwajem wodnym
Możecie wsiąść do niego w różnych punktach miasta i wysiąść tam, gdzie chcecie
Na koniec zdjęcie naszego statku:
i idziemy "zwiedzać" Wyspę Małgorzaty