Aż 20% całej populacji Węgier mieszka w stolicy państwa – Budapeszcie. Na terenie państwa znajduje się Balaton czyli największe europejskie jezioro. W Budapeszcie znajduje się bardzo dobrze rozwinięty system metra, które otwarto już w 1896 roku – starsze w Europie jest jedynie metro londyńskie. Węgry są ojczyzną wielu dziś używanych wynalazków. Pochodzi stąd długopis, syfon, kostka Rubika i zapałki. Na Węgrzech aż do 1941 roku obowiązywał tu ruch lewostronny.
Okazuje się, że tramwaje też zjeżdżają pod ziemię :
Podobnego zdziwienia doznałam w Dusseldorfie, gdy nagle tramwaj, którym jechałam szeroką platanową aleją nagle wjechał pod ziemię i wysadził nas na klasycznej stacji metra.
Aaa, rzeczywiście. Też byłam w Dusseldorfie (super miasto!) i również mnie to wtedy zdziwiło. Dzięki, że mi to przypomniałaś
Katerina napisał(a):Piękny, ale mi się Twój Budapeszt podoba jednakowo niezależnie od pory dnia.
Bardzo się cieszę
Kapitańska Baba napisał(a):Powiem tak - poproszę coś jeszcze z tej nocy, czuję lekki niedosyt
Będzie jeszcze jeden budapesztański wieczór i chyba więcej nocnych zdjęć
Naszym drugim (pełnym) dniem w Budapeszcie będzie rządził przypadek. Większość must see mamy już odhaczonych, chcemy się więc wybrać na przedmieścia, a nawet w góry
W planach mamy dotarcie na János-hegy, najwyższe z budańskich wzgórz. Chcemy się tam dostać "dziecięcą kolejką" (Gyermekvasút), czyli wąskotorówką, przy obsłudze której pracują dzieci Oczywiście żadne dziecko nie jest maszynistą, ale mogą sprzedawać i sprawdzać bilety oraz zapowiadać i odprawiać pociągi na stacjach.
Filmik z przejazdu kolejką:
Na naszym forum o tej atrakcji pisał Buber w swej świetnej relacji. (Zrymowało mi się ): post1253253.html#p1253253
Szkoda, że większość zdjęć zniknęła...
Po szczegóły odsyłam właśnie tam, bo my niestety kolejką nie pojedziemy Ale po kolei!
Nie możemy się dzisiaj wybrać "z domu", ociągamy się i marudzimy Dopiero po 12:00 wysiadamy z metra po drugiej stronie Dunaju, w Budzie. Stacje czerwonej linii są ozdobione zdjęciami zabytków i ciekawych miejsc:
Kolejka do schodów ruchomych, bo zagrodzili te "normalne" :
Na powierzchnię wychodzimy na Placu Kálmána Szélla (Széll Kálmán tér). (Pisałam już, że Węgrzy podają najpierw nazwisko, a później imię? ) To ważny węzeł komunikacyjny, krzyżują się tu trasy 21 linii autobusowych (w tym 6 nocnych) i 7 tramwajowych.
Széll Kálmán był politykiem, w latach 1899-1903 pełnił funkcję premiera Węgier. Postawili mu całkiem ładny pomnik:
Plac nie jest piękny, ale gwarny. Dzieci z krzykiem wbiegają do fontanny:
Znowu jest bardzo gorąco, choć słońce, na razie, chowa się za chmurami.
Ciekawostka - ruchome schody poza stacją metra :
Przechodzimy przez park Városmajor:
Jest to mało turystyczne miejsce (jak większość miejsc, które pokażę w tym odcinku ). To po prostu park, z którego korzystają lokalsi - mijają nas rowerzyści i biegacze. Są tu place zabaw, korty tenisowe, jakaś kawiarnia.
Lubię pomniki, więc żadnemu nie odpuszczę :
Zapuszczamy się nawet w takie miejsca :
Oczywiście nie łazimy po średnio atrakcyjnym parku bez celu Chcemy dotrzeć (na skróty, które jak zwykle okazują się drogą dookoła ) na stację kolejki linii 60. (Jest to bardziej hybryda tramwaju i kolejki zębatej.) W końcu udaje się! :
Jednak przejazd tymże pojazdem ma być przede wszystkim atrakcyjnym sposobem dotarcia do "kolejki dziecięcej", o której pisałam na początku odcinku. Z jej końcowej stacji chcemy "atakować" wzgórze János-hegy. Skomplikowane to trochę
"Pociąg" wjeżdża na peron:
Wsiadamy (biletów nie musimy kupować, bo nasze 72 godzinne obowiązują również na tę kolejkę) i nastawiamy uszu. Maszynista po węgiersku i po angielsku (na szczęście!) mówi, że linia 60 ma obecnie skróconą trasę z powodu remontu torów i pociąg nie dojeżdża do "kolejki dziecięcej". Dopytujemy sympatycznego pana, jak w takim razie możemy tam dotrzeć. Tłumaczy nam długo i zawile o możliwych przesiadkach. Powoli tracimy zapał... Jest już późno, nie musimy dzisiaj dotrzeć na János-hegy (pojedziemy tam jutro), a dziecięcą kolejkę z żalem odpuszczamy...
Szybkie spojrzenie na mapę - jakie atrakcje mamy w okolicy. Ten rejon miasta jest mało turystyczny, ale może to i lepiej Zobaczymy prawdziwą twarz Budapesztu Chociaż takie szwendanie się bez celu też nam nie pasuje. Bardzo marudni dzisiaj jesteśmy Wczorajsze zwiedzanie (liczba kilometrów w nogach) i upał dają się nam we znaki.
W końcu mnie oświeca - Gül Baba Tak, chcę zobaczyć to mauzoleum!
Musimy znowu wrócić na Széll Kálmán tér, a potem pniemy się stromymi uliczkami Budy:
Jest coraz ładniej:
Nie chcemy przeszkadzać w sesji ślubnej tej pary:
więc znowu idziemy dookoła. Błądzimy, wchodzimy w różne zakamarki, dostajemy ataku śmiechu... W sumie bardzo mi się ten dzisiejszy spacer podoba
Docieramy na Różane Wzgórze (Rózsadomb) - jedno z osiedli II dzielnicy Budapesztu:
To jeden z najbardziej prestiżowych terenów mieszkalnych zarówno w Budapeszcie, jak i na całych Węgrzech. Jest tu pięknie i bardzo spokojnie. Mijamy stare wille z przełomu XIX i XX stulecia położone wśród zieleni.
Nazwa osiedla pochodzi od róż Gül Baby - derwisza, muzułmańskiego zakonnika, do którego mauzoleum właśnie docieramy:
To bardzo ciekawe i wciąż mało znane miejsce w Budapeszcie. Zdecydowanie jedno z większych zaskoczeń podczas całego naszego pobytu. Wchodzimy do ogrodu różanego:
w którym znajduje się türbe, czyli turecki grobowiec:
Kilka słów o osobie, której jest poświęcone to miejsce, z Wikipedii :
Gül Baba (Ojciec Róż) był bektaszyckim derwiszem, a więc walczącym muzułmańskim zakonnikiem, który w 1541 roku przybył do Budy wraz tureckimi wojskami okupacyjnymi. Zgodnie z legendą zmarł 2 września 1541 roku w czasie uroczystości dziękczynnych za zdobycie miasta. Ku jego czci zorganizowano uroczysty pogrzeb, w którym wziął udział sam sułtan Sulejman Wspaniały. Türbe, wzniesione nad grobem Gül Baby w latach 1543–1548, wybudował Mehmed Jahjapasazade, trzeci budziński pasza. Od tej pory stało się ono miejscem pielgrzymek wyznawców islamu i ulubionym celem tureckich turystów.
Nie jestem turecką turystką , ale bardzo mi się tu podoba:
Teren jest zadbany, ogrodnicy dbają o róże i roztacza się stąd nietypowy widok na Parlament, który wyłania się ponad dachami:
Oglądamy jeszcze spiralne źródełko-fontannę:
i wchodzimy do wnętrza budynku, w którym urządzono niedawno muzeum przybliżające turystom tajemniczą postać Gül Baby. Niektóre ekspozycje są trochę dziwne
Z tablic informacyjnych można się dowiedzieć, że Gül Baba urodził się w Azji Mniejszej, w mieście Merzifon i przybył do Budy po to, żeby załagodzić napiętą sytuację pomiędzy Turkami a Węgrami. Pisał też wiersze, ale do dziś nie zostały one przetłumaczone. Z ekspozycji, którą oglądamy, wyłania się postać natchniona, wręcz mistyczna i wyjątkowa, jednak ciągle tajemnicza. Nadal niewiele o nim wiemy...
Poza tym w budynku można podziwiać wystawę porcelany węgierskiej firmy Herend:
Jest też kawiarnia:
i bardzo czysta toaleta pachnąca orientalnymi kadzidłami
Generalnie, jest klimat! Polecam Wam odwiedzenie tego nietypowego miejsca
Powoli opuszczamy mauzoleum Gül Baby:
i ruszamy dalej w poszukiwaniu kolejnych mało znanych budapesztańskich atrakcji
Bardzo fajne miejsce! Ładne, estetyczne i spokojne. Warto tam wstąpić na chwilę. Mauzoleum znajduje się mniej więcej naprzeciw Mostu Małgorzaty, dokładnie tutaj: https://www.google.pl/maps/place/G%C3%B ... 19.0349263
Z tamtej strony zdecydowanie łatwiej trafić, zamiast, tak jak my, błądzić uliczkami Różanego Wzgórza Przynajmniej czuliśmy się trochę jak odkrywcy
Kapitańska Baba napisał(a):Róże uwielbiam
Róż mogłoby być więcej Skoro Gül Baba tak za nimi przepadał. Na puzzlach, które widzieliśmy w muzeum, jest otoczony różami:
maslinka napisał(a):ostatecznie lądujemy w pobliżu bałkańskiej knajpki, w której wczoraj jedliśmy čevaby. Dzisiaj wybieramy kuchnię włoską
A będzie jakaś kuchnia węgierska, np. gombapörkölt, vörös boros pörkölt albo coś w ten deseń
Nie będzie żadnego gulaszu Wiem, to dziwne - być na Węgrzech i nie zjeść ich sztandarowego dania. Usprawiedliwieniem niech będzie fakt, że trafiliśmy na duże upały i nie mieliśmy ochoty na tak rozgrzewający posiłek...
W czasie wszystkich poprzednich pobytów na Węgrzech gulasz był grany, więc nie jest z nami aż tak źle
Jasne i nie ma co się usprawiedliwiać . Tak z ciekawości zapytałem .
A ten ostatni odcinek bardzo ciekawy. Kompletnie nieznane mi zakątki Budapesztu pokazałaś.
Opuszczamy mauzoleum Ojca Róż i malowniczą brukowaną uliczką:
schodzimy w stronę Dunaju. Przed nami kolejne mało znane atrakcje Budapesztu. Jesteśmy w dzielnicy Felhévíz, naprzeciw Mostu Małgorzaty. Znajduje się tutaj jaskinia Molnár János, w której można nurkować. Ma ona w sumie ponad 7 km korytarzy, a maksymalna głębokość wynosi 100 metrów.
Niesamowity jest fakt, że jaskinia znajduje się w samym centrum Budapesztu. Niestety, wejście do niej jest utrudnione. Próbuję je znaleźć, ale bramy są zamknięte. Zaglądam przez szyby w ogrodzeniu:
i widzę płetwonurka rozkładającego sprzęt:
To znaczy, że jaskinia jest czynna, ale może tylko wtajemniczeni wiedzą, jak tam wejść
Naprzeciw znajdują się termy św. Łukasza (Szent Lukács Gyógyfürdő). Brama wejściowa wygląda mało okazale:
natomiast wejście od strony parku prezentuje się nieco lepiej:
Chociaż budynek, niewątpliwie piękny, wymaga remontu:
Termy mają na Google Maps bardzo dobrą opinię. Pojawiają się informacje, że panuje tam fajna atmosfera, pojawia się mniej ludzi niż np. w Hotelu Gellért i jest zdecydowanie taniej; że można się przenieść w czasie... Nie dziwię się, bo czas stanął tu w miejscu, również w tym uroczym parku:
Może i jest tu malowniczo, ale też trochę przygnębiająco. Wszystko jest zniszczone, przykryte kurzem wieków , nawet sadzawka:
Kot też nie wygląda na szczęśliwego
Postanawiamy ewakuować się z tego nieco depresyjnego miejsca. Jedziemy metrem do Pesztu i wysiadamy w okolicach Parlamentu.
Od razu jest weselej! Daję się obwąchać psu :
Razem z porucznikiem Columbo zastanawiamy się, jak go nauczyć aportować :
Jest to pomnik Petera Falka - amerykańskiego aktora, którego większość ludzi zna właśnie z serialu Columbo. Stoi on przy ulicy Falk Miksa (po polsku będzie to: Miksa Falka; najpierw imię, potem nazwisko ) - węgierskiego pisarza, dziennikarza i polityka, który w powszechnej opinii jest uważany za pradziadka amerykańskiego aktora. Historycy uważają to jednak za dalece nieprawdopodobne.
W każdym razie pomnik jest bardzo sympatyczny, a do zrobienia zdjęcia z porucznikiem Columbo (i/lub z psem ) ustawia się spora kolejka. Też musiałam trochę poczekać, ale było warto
Mijamy Olimpia Park - duży plac zabaw, na którym dzisiaj najważniejsze są zraszacze:
Robi się nieznośnie gorąco Tymczasem widać już Parlament:
Zanim zaczniemy go dokładnie oglądać, musimy trochę odpocząć i schłodzić się od środka Mały krafcik, jakaś IPA, z widokiem:
Patrzymy też na Budę, w której byliśmy przed chwilą:
i znajomy autobus na Dunaju:
A potem znowu trzeba zwiedzać Zbliżamy się do Parlamentu:
Przyglądamy się pomnikowi Istvána (po naszemu: Stefana) Tiszy - polityka, arystokraty oraz premiera Węgier w latach 1903–1905 i 1913–1917:
Z ciekawości wchodzimy do hallu, w którym znajdują się kasy biletowe:
Kolejka do bramek - trzeba na chwilę rozstać się z torebką czy plecakiem, jak na lotnisku:
Wszystkie bilety na dzisiaj oczywiście wyprzedane:
Niczego innego się nie spodziewaliśmy. Trzeba je rezerwować z wyprzedzeniem, zwłaszcza w tak popularnym terminie, jakim jest "długi sierpniowy weekend". Trudno, zobaczymy wnętrze Parlamentu innym razem
Idziemy pod pomnik Lajosa Kossutha - przywódcy rewolucji węgierskiej uważanego za wielkiego bohatera narodowego:
Po jego drugiej stronie, w cieniu, odpoczywa wielu strudzonych turystów:
Na placu (Lajosa Kossutha zresztą) oprócz budowli, w którą wlepione są prawie wszystkie oczy, znajduje się też piękny budynek Muzeum Etnograficznego:
A obok turyści próbujący uchwycić najlepszy kadr mieszają się z panami stawiającymi jakieś rusztowanie:
Współczuję żołnierzom, że muszą stać w mundurach w taki upał:
ale przecież żołnierz musi być twardy!
Na koniec odcinka - ujęcia Parlamentu, z zielenią:
i bez:
Wspaniała budowla! Będziemy ją jeszcze podziwiać z innej strony, podczas jutrzejszego spaceru. A teraz idziemy jeść
maslinka napisał(a):Okazuje się, że tramwaje też zjeżdżają pod ziemię
Podobnego zdziwienia doznałam w Dusseldorfie, gdy nagle tramwaj, którym jechałam szeroką platanową aleją nagle wjechał pod ziemię i wysadził nas na klasycznej stacji metra.
Aaa, rzeczywiście. Też byłam w Dusseldorfie (super miasto!) i również mnie to wtedy zdziwiło. Dzięki, że mi to przypomniałaś
Bywam w Krakowie przynajmniej raz w roku, ale tego tramwaju nie widziałam. Następnym razem
Przystanek przy Politechnice oraz Dworzec Główny/Galeria Krakowska (nie znam oznaczenia).
Zapamiętam Dzięki!
17 sierpnia (niedziela): Wokół Placu Wolności
Spacerujemy chwilę podcieniami Ministerstwa Rolnictwa:
Polski akcent:
Chciałam zobaczyć ciekawy pomnik Imre Nagy'ego (premiera Węgier w czasach rewolucji w 1956 roku) stojącego na mostku, ale okazuje się, że Plac Męczenników jest w remoncie:
Dopiero później doczytałam, że pomnik został przeniesiony w mniej prestiżowe miejsce, daleko od budynku Parlamentu. Natomiast w tym miejscu ma stanąć pomnik ofiar reżimu komunistycznego z 1919 roku. I jak widać na zdjęciu, już go budują. Można o tym poczytać np. tutaj: https://wyborcza.pl/7,75399,24317225,we ... esztu.html
Historia i polityka - nie da się od niej uciec, kiedy zwiedza się Budapeszt... W tym odcinku też będzie trudno
Na chwilę odpoczniemy od takich tematów, bo właśnie zbliżamy się do uliczki Vécsey, przy której znajduje się kilka sympatycznie wyglądających restauracji. Jedną z nich jest włoska trattoria Da Mario:
Cała ekipa - kucharze, pizzaioli i kelnerzy to Włosi. Wszyscy bardzo sympatyczni :
Można się dogadać nie tylko po angielsku (węgierski oczywiście wykluczam ), ale i po włosku. Zresztą przynajmniej połowa klientów pochodzi z Italii. Jest bardzo sympatycznie i przede wszystkim pysznie! Serwują pizzę w stylu neapolitańskim - z grubszymi brzegami i cieniutkim, wilgotnym środkiem. Zamawiamy wersję z pikantnym salami. Jest po prostu fenomenalna! Na tyle pyszna, że jutro specjalnie tu na nią przyjedziemy, choć nie będzie nam po drodze
A że byłam głodna i rzuciłam się od razu na pizzę, niestety nie ma żadnego zdjęcia. I nie będzie, bo następnym razem też się rzucę
Baaardzo zadowoleni idziemy dalej zwiedzać. Spotykamy prezydenta USA Ronalda Reagana:
którego chwytam pod ramię :
Reagan cieszy się na Węgrzech dużą popularnością, ponieważ jego polityka przyczyniła się do rozpadu Związku Radzieckiego. Tym bardziej dziwi fakt, że jego pomnik umieszczono w bezpośrednim sąsiedztwie pomnika upamiętniającego sowieckich żołnierzy, którzy wyzwolili Węgry spod hitlerowskiej okupacji w kwietniu 1945 roku:
Tuż obok jest też budynek amerykańskiej ambasady A wszystko to na Placu Wolności w Budapeszcie...
Przechodzimy obok potężnego i pięknego budynku dawnej giełdy (Budapest Stock Exchange, Budapesti Értéktőzsde). Wygląda na to, że kręcą tu film :
Przed nami kolejny pomnik, jeszcze bardziej kontrowersyjny, a kontrowersje dotyczą nie tylko miejsca jego ustawienia. Chodzi o pomnik ofiar niemieckiej inwazji:
Protesty wyartykułowane pod pomnikiem (również po polsku!):
odnoszą się m.in. do napisu na szczycie pomnika:
który głosi, że setki tysięcy wysłanych na śmierć ludzi to ofiary niemieckiej okupacji, a sformułowanie ukrywa węgierski współudział, który był faktem.
Trudno mi się odnieść do tych wszystkich listów, które widzimy pod pomnikiem, bo nie znam węgierskiej historii, ale pojawiają się stwierdzenia, że pomnik jest dowodem na jej fałszowanie. Od stycznia 2014 roku trwa cywilny proces przeciwko temu pomnikowi, a grupy organizujące akcje protestacyjne domagają się jego usunięcia z Placu Wolności.
Czuję się trochę przytłoczona - tym wszystkim, co przeczytałam oraz nasilającym się skwarem. Z ulgą odnotowuję więc obecność fontanny:
Ta fontanna to sprytna bestia - niby wpuszcza cię do środka "suchą stopą":
po czym niespodziewanie atakuje :
Jestem całkiem mokra , ale wcale się tym nie przejmuję. Przeciwnie, cieszy mnie fakt, że wreszcie nie jest mi gorąco. Sukienka i tak wysycha zdecydowanie zbyt szybko...
Spacerujemy dalej, podziwiając piękne kamienice:
Budynek Węgierskiej Opery Państwowej niestety w remoncie:
ale widzieliśmy go 9 lat temu, więc nie ma problemu
Naprzeciw stoi Pałac Drechslera wybudowany w latach 1883-1886:
Budynek jest opuszczony od ponad 20 lat i prawdopodobnie zostanie przekształcony w pięciogwiazdkowy hotel.
Selfie World chyba nie jest szczególnie atrakcyjnym światem dla podróżujących autobusem, bo wyglądają na znużonych :
My natomiast mamy mnóstwo siły, żeby dalej zwiedzać i wchodzimy właśnie w bardziej rozrywkowe rejony
maslinka napisał(a):Chciałam zobaczyć ciekawy pomnik Imre Nagy'ego (premiera Węgier w czasach rewolucji w 1956 roku) stojącego na mostku, ale okazuje się, że Plac Męczenników jest w remoncie
Proszę bardzo. (Choć wiadomo, że na żywo byłoby lepiej .)