Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

BRYKA ZAWIODŁA MNIE NA WAKACJACH - RELACJE...

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
sdolas
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1855
Dołączył(a): 30.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) sdolas » 04.12.2016 19:40

Czy mam tylko takie wrażenie, czy faktycznie większość problemów dotyczy jeszcze niedawno tak ogolnie zachwalanych ropniaków nowej generacji :roll:

U nas tak groźnie nie było, ale być mogło.
99% jeździmy w mieście, czyli tak do .... stówki.
W zeszłym roku w lutym zachciało mi się odwiedzić termy w Uniejowie. I całe jego .... szczęście.
Wtedy pierwszy raz coś się odezwało po przekroczeniu 140 km/h, spore buczenie nie wiadomo skąd.
Od razu mechanik nie jeden poproszony o diagnozę. Łożyska wykluczone, większość stawiało na opony, niby miało się poprawić po wymianie opon na letnie. Nie było gorzej odpuściłem.
Trzy tygodnie przed wyjazdem się mega nasiliło.
Poszukiwania mechanika który wie co robi ...
Znaleziony, stwierdził że raczej początek podania łożysk.
Wymienił w obu przednich piastach, to samo.
Hmmm
Może opony jednak... podmieniony komplet z innego auta, to samo, przy 120 km/h zaczyna wyć.
Diagnoza powaliła, skrzynia.
Niestety ale to gruba naprawa i nie ma wolnych terminów a ja za 2 tygodnie miałem się pakować :roll: 8O
Uprosilem na kola ach....
Zabrali się do pracy następnego dnia. Naprawa trwała prawie 5 dni, 2 dni było czekanie na łożyska.
Okazało się że trafiła mi się wada fabryczna, źle był wybrany luz na łożyskach mechanizmu różnicowego 8O
Portfel trochę szczuplejszy, ale auto po naprawie zrobiło od zeszłego roku prawie 20 000 w tym udany wyjazd do CRO
Ostatnio edytowano 04.12.2016 19:58 przez sdolas, łącznie edytowano 1 raz
marek leon
Odkrywca
Posty: 75
Dołączył(a): 19.06.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) marek leon » 04.12.2016 19:55

Takiego horroru nie chciałbym przeżyć. Zawsze jeździłem dieslami,ale na pierwszy wyjazd do Chorwacji zmieniłem auto na Aurisa w benzynie. Wyjechaliśmy i szczęśliwie wróciliśmy do domu. Życzę wszystkim zmotoryzowanym: ile wyjazdów, tyle udanych powrotów. :papa:
anakin
Legenda_mistrz LM
Avatar użytkownika
Posty: 33333
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 04.12.2016 20:39

CROberto napisał(a):To może być ciekawa lektura... :mrgreen: :oczko_usmiech:

A jednak........ :lol:
CROberto
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4927
Dołączył(a): 03.02.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) CROberto » 04.12.2016 21:11

anakin napisał(a):
CROberto napisał(a):To może być ciekawa lektura... :mrgreen: :oczko_usmiech:

A jednak........ :lol:

Ano...... :lol:
Można się pocieszyć jeszcze czyimś nieszczęściem..... :wink: :wink: :wink: :oczko_usmiech: :oczko_usmiech: :oczko_usmiech:

Żartujęjakbyco :lol:
anakin
Legenda_mistrz LM
Avatar użytkownika
Posty: 33333
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 04.12.2016 21:14

CROberto napisał(a):Można się pocieszyć jeszcze czyimś nieszczęściem..... :wink: :wink: :wink: :oczko_usmiech: :oczko_usmiech: :oczko_usmiech:

Żartujęjakbyco :lol:

Z tym, że generalnie taki pech, że rzadko to spotyka tych, którym tego życzymy... :mrgreen:
Choć w drugą stronę jakoś to chyba działa....... :?

Inieżartujejakbyco... :lol:
labusm
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3364
Dołączył(a): 11.12.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) labusm » 04.12.2016 21:39

śmigacz napisał(a):Wiesz właśnie za Mazdą6 się rozglądałem .


Moja mazda 6 była już z 2008r, kupiłem 3-latkę od kolegi, naprawdę płakałem, jak sprzedawałem.
Jeśli chodzi o niezawodność to jak najbardziej, tyle , że diesel, choć mnie nie zawiódł to na moje krótkie jazdy się nie nadawał. Stąd problemy z dpfem. Poza tym zajefajne auto.

śmigacz napisał(a):. Chciałbym wrócić do benzyny a jeśli się da to do Lpg. Mondeo też fajny pojazd.


Mondeo kupiłem już z benzyną i nie żałuję. Za diesla bym na starcie przepłacił, a prywatnie robię mało kilometrów w roku, więc różnica by się nie zwróciła przy tankowaniu. Nie wliczając to różnych usterek.

Raczej z tego względu gazu też nie założę.

O swoje samochody zawsze dbałem, nie tylko od święta przed wyjazdem, ale nie wszystko da się przewidzieć.
labusm
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3364
Dołączył(a): 11.12.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) labusm » 04.12.2016 22:06

Przypadek nr 2.
Główny bohater nieszczęścia: Ten sam czyli mondeo MK III r.2000, akcja: rok później.

Zdecydowaliśmy się na wyjazd na Słowację , Liptowski Mikulasz, Tatralandia i inne takie. Moi rodzice byli już tam od kilku dni, tyle , że Besenova czy jakieś tam.
Tydzień przed wyjazdem, naprawiałem jakieś duperele, żeby mnie nie zaskoczyły w drodze.
Pechowo, bo dzień przed wyjazdem padł alternator i wyjazd musiałem odłożyć o jeden dzień.
Po Słowackiej już stronie, w górach znów się zaświeciła kontrolka ładowania, a ja nic nie mówiąc żonie, co by znów nie było : ,,a nie mówiłam" ( na szczęście siedziała z tyłu, bo młodego jeszcze wtedy męczyła choroba lokomocyjna) wyłączyłem światła, klimę, radio i co się ino dało znów z duszą na ramieniu jechałem dalej. Szczęśliwie dojechaliśmy na miejsce, zaczęliśmy szukać noclegu, oczywiście nie gasząc silnika.
No i wtedy się wydało.... Mogłeś powiedzieć ( nie chciałem Cię stresować!), mogliśmy zawrócić ( przecież prawie byliśmy już na miejscu- no, w połowie drogi :) )
Znaleźliśmy nocleg, zadzwoniłem do rodziców, że też jesteśmy na Słowacji, że nie daleko, że może się spotkamy na jakimś grilu czy cóś...
-A to przyjedźcie do nas
-A to może wy do nas??
-A dlaczego nie wy?
-A bo my mamy zepsute auto...
-Znowu???!!!
-No.ku....chnia znowu.
No i przyjechali, znalazłem jakiegoś schella, zapytałem o mechanika, kobieta dała mi jakąś wizytówkę , zadzwoniłem , umówiłem się na stacji, podjechał za chwilę jeepem, pojechałem na jakiś plac między jakieś ruiny, wjechałem do garażu, zamknęli , dałem kluczyki i numer telefonu i powiedzieli , że jutro zadzwonią.
Pojechałem spokojnie z ojcem na kwaterę i dopiero mnie tknęło.
A jak to jakaś dziupla była , a ja im samochód z kluczykami i bez pokwitowania dałem.
Dobrze, ze piwo miałem dużo, to się zacząłem odstresowywać.
Z jutra zrobiło się znów jutro, potem znów jutro. A ja tym razem musiałem zdać się na samochód rodziców i ich samych, robiliśmy wspólne wycieczki przez kilka dni.
Auto mi oddali, stwierdzili, że regulator napięcia się skończył, oni włożyli nowy, ale jakiś problem dalej był, bo cały czas kontrolka się świeciła od ładowania,a oni nie umieli się tego błędu pozbyć. Stwierdzili, że musieliby długo w kablach grzebać i narażać mnie na koszty. Alternator ładuje i w ogóle jest git. Skasowali mnie na 200Euro ( ku....wa 200E za regulator napięcia!!) , No ale auto z powrotem do domu już dojechało bez przygód. Pojechałem z reklamacją do tych co mi naprawiali pierwsi przed wyjazdem, oczywiście wymigali się , inny elektryk, który mi próbował pozbyć się świecącej kontrolki stwierdził, że regulator od Słowaków był od innego modelu. Wymienił mi na właściwy za 80PLN.
KrzychuZiom
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 661
Dołączył(a): 04.08.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrzychuZiom » 04.12.2016 23:03

To i ja opowiem troszkę o swojej przygodzie , wraz ze znajomymi planowaliśmy wyjazd na Makarską w ciemno , wyjazd zaplanowaliśmy na niedzielę ok 14 aby na miejscu być jak najwcześniej , po pierwsze jedziemy na spokojnie , po drugie chcieliśmy być na miejscu jak najwcześniej żeby nie szukać apartamentu w upał. Parę dni przed wyjazdem kupiliśmy aparat fotograficzny Nikon zwykła mała cyfrówka była taka kolorowa seria już nie pamiętam modelu , coś skłoniło mnie w dzień wyjazdu aby zgrać zdjęcia z niego , jakież ogromne zdziwienie było jak zobaczyłem jakość zdjęć ... porażka , nie ostre , rozmazane , pierwsza diagnoza uszkodzony aparat, szybko w auto aby go wymienić , przecież nie pojedziemy na wakacje z takim aparatem, zajechaliśmy szybciutko do Saturna , po oględzinach Pan stwierdził że ten typ tak ma , jest to najniższa półka Nikona i właśnie takie robi zdjęcia... po parunastu minutach proszenia Pana aby nam wymienił aparat zgodził się , podczas sprawdzania zawartości pudełka okazało się że nie ma w nim płyty..... no tak została w komputerze w domu , ehhh i gonitwę czas zacząć , w między czasie już dotarli do nas znajomi i czekali na nas , wtedy dziewczyna a teraz już moja żona poszła wybierać nowy aparat a ja gazem do domu po płytę , znajomi pojechali ze mną do sklepu ale już było wiadomo że wyjazd będzie miał opóźnienie, zjechaliśmy do domu ok 15-16 z nowym aparatem marki Kodak :) szybkie pakowanie , buzi z rodzicami i w drogę , pożyczonym od rodziców BMW E61 kombi , auto bardzo duże , bardzo wygodne z dobrym 3.0 dieslem pod maską - jeszcze wtedy nie mieliśmy pojęcia że przygoda z aparatem to początek. Droga przebiegała bez problemu , przed granicą w Cieszynie zjechaliśmy na stację aby dotankować samochód i kupić viniety , spokojnie wlałem pod korek, i poszedłem kupić naklejki , krótki telefon i w drogę. Jadąc przez Czechy był kawałek autostrady z płyt ... przez naprawdę dość spory kawałek było słychać tylko łup łup łup i nagle oświeciła się kontrolka tylnego zawieszenia , samochód ten był wyposażony w bardzo fajny bajer jak pompowane tylne zawieszenie , zamiast sprężyn były poduszki i kompresor , auto zawsze utrzymywało jeden poziom bez względu ile miało zapakowane w bagażniku , po zjechaniu na parking stwierdziliśmy że nic się nie dzieje i ruszyliśmy w dalszą drogę, która przebiegała sprawnie , tak aż do Chorwacji , uradowani że zostało nam jeszcze 450km zjechaliśmy na kawę i siku , była chyba 4-5 rano, podczas wyjazdu z parkingu jak coś nie łupnie .... mówię yhmmmm coś jest nie tak , auto dziwnie się prowadzi i zachowuje , zjazd na najbliższa stacje , co się okazało tył samochodu całkiem na dole , jeszcze troszkę i by tarł o ziemię , szybka diagnoza i rozmyślanie - no tak auto ma zbyt ciężko i kompresor nie ma siły napompować , decyzja - wyciągamy graty z bagażnika , 5 rano stacja pełna ludzi a my targamy wszystkie graty , niestety nic to nie dało , jak leżał tak leży , hmmm pomoc ? bez sensu , co tam pomogą ? co najwyżej zatargają do serwisu , padła decyzja jedziemy dalej , ryzyk fizyk , kolejne 400 km było koszmarem , maksymalna prędkość to jakieś 90km/h piękna prosta autostrada a my sie kulamy jak na jakimś traktorze , reszta pasażerów poszła spać , ja tak jadąc sobie spokojnie podliczam w głowie koszty paliwa , tutaj zatankowaliśmy do pełna za tyle , potem przed granicą za tyle..... hmmm zaraz zaraz budzę dziewczynę , Kochanie gdzie jest rachunek ze stacji przed granicą , szuka w torebce .... yyy nie ma , jest tylko za viniety , ........ parking -zjazd - cisza. Okazało się że byliśmy tak zagadani , i jakoś zakręceni ze podjechaliśmy , ja zatankowałem , kupiłem naklejki i w drogę , nie zapłaciłem za paliwo , oczywiście nie świadomie , myślę pięknie, nie dość że auto zepsute to jeszcze za paliwo nie zapłacone , najlepsze to że na stacji staliśmy jakieś 30 min i nikt nas nie upomniał. Ehhh mówię sobie trudno , byle się jakoś dostać na Makarską i zdobyć apartament. Na miejscu byliśmy ok 12 , skwar jak nie wiem co (dobrze że choć klima działała) zjechaliśmy do centrum ale tam nic ciekawego nie było w końcu udało się, apartament na wysokości stacji INA zaraz przy wjeździe , była 15, czas na tel do domu , hmmm myślę zadzwonię do mamy , przyjmie to spokojniej , dzwonię .... tak dojechaliśmy , tak tak wszystko ok , ale...... zepsuło nam się auto i nie zapłaciliśmy za paliwo.... cisza .... u tutaj długo pisać bardzo dużo dzwonienia , szukania po internecie a więc skrócę , szwagier pojechał na stacje gdzie była zarejestrowana "ucieczka" :D i uregulował dług , jakieś 80 zł , po długich rozmowach ze znajomym z BMW i różnych próbach w aucie doszliśmy do wniosku że padł kompresor odpowiedzialny za pompowanie zawieszenia , nie było możliwości powrotu takim autem, na szczęście koleżanka która z nami była skontaktowała się ze swoja przyjaciółką która jechała na wakacje , zabrała nam komplet narzędzi i sprawny kompresor ,po jego wymianie zawieszenie ożyło :) ale tydzień urlopu wycięty :) pominę już fakt że podczas powrotu umarło radio itp :) przygód co nie miara ,na szczęście wszystko dobrze się skończyło , dwa lata temu i rok temu obskoczyliśmy Chorwację Touranem w 1.9 tdi bez przygód i mam nadzieje że tak zostanie :) :papa:
Habanero
Mistrz Europy UEFA
Avatar użytkownika
Posty: 6668
Dołączył(a): 14.09.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) Habanero » 05.12.2016 11:02

Bryka na wakacjach mnie jeszcze nie zawiodła ale jednego nie zapomnę do końca życia. W latach studenckich (1993-95) przeniosłem się na dwa lata do Niemiec, gdzie pracowałem w hotelu jako barman-kelner. W roku 1995 zjechałem do Polski na święta. Po świętach, na Sylwestra miałem wracać do pracy. Parę miesięcy wcześniej zakupiłem swój pierwszy nowy samochód (prosto z salonu), był to Fiat Cinquecento. Pamiętam jak dziś, dałem za niego 8000 marek (16000 pln), bardzo się wtedy cieszyłem. Wcześniej jeździłem taty wartburgiem :), niezła bryka :wink: . Po świętach czas wracać do pracy. Droga do Rosenheim (pod Monachium) to jakieś 800 km. Był późny wieczór, razem z ówczesną dziewczyną zatrzymaliśmy się na ostatnie tankowanie. Zostało nam do celu 80 km. Zatankowaliśmy do pełna, wypiliśmy kawę, zapaliliśmy i ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy sobie spokojnie 100 km/h prawym pasem autostrady. Było ciemno , zima, droga czarna, lekko prószy. Przejechaliśmy jakieś 20 -30 km i nagle słyszę potężny huk, błysk, zrobiło się jasno jak w dzień. Trzymam kierownicę z całej siły ale nie mogę jej utrzymać. W takich momentach, uwierzcie mi, czas bardzo wolno płynie. Milion myśli przechodzi przez głowę, miliony obrazów. Pierwsze co mi przeszło - zbiornik z paliwem wybuchł, świeżo zatankowany do pełna. Czuję jak samochód obraca, nic nie mogę zrobić, nic nie pomaga, walczę z kierownicą i hamulcem. Zaczynamy dachować, wszystko w samochodzie lata, czas się zatrzymał, całe życie staje mi przed oczami. Liczę: pierwszy, drugi kozioł, krzyknąłem: ile ku..wa jeszcze, trzeci, trzask pękających szyb, gniecionych blach, po czwartym stoimy na kołach. Patrzę, obok moja dziewczyna siedzi w szoku. Kamila wychodź bo zaraz się zapalimy!!! - krzyknąłem. Wyszliśmy, stoimy gdzieś w polu na poboczu autostrady. Na autostradzie jakieś 100m za nami stoją samochody na awaryjnych. Ludzie wyszli z aut, patrzą się, boją się podejść. Zobaczyli nas, biegną w naszym kierunku. Po chwili pojawia się policja i pogotowie. Przeżyliśmy mówię, przeżyliśmy.
Okazało się, że kobieta prowadząca Audi zasnęła za kierownicą i przy prędkości około 180 km (tak twierdzili policjanci) zjechała z lewego pasa i wjechała nam w dupę.

Tak wyglądał mój szerszeń po bliskim spotkaniu z audicą

20161205_092701.jpg

20161205_092729.jpg

20161205_092741.jpg
majchrzy
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 171
Dołączył(a): 06.04.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) majchrzy » 05.12.2016 11:59

Czym jest awaria samochodu z taką przygodą szok.
bodzio_gdańsk
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 334
Dołączył(a): 09.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) bodzio_gdańsk » 05.12.2016 12:56

Lato 2014 Półwysep Pelješac , udaliśmy się z Orebicza do Stona na wycieczkę.Nasza kochana cytryna c5 2.0 hdi rocznik 2010 przebieg wówczas 58 000 km.Wracam sobie spokojnie jakieś 50 km/h kiedy nagle przy zmianie biegu sprzęgło zaczeło chodzić jakimiś skokami , silnik nie naturalnie głośny.Dojechaliśmy do kwatery ,szybki telefon do mojego serwisu,pan serwisant mówi przyjedż pan za dwa dni zobaczymy co się dzieje....a spoko tyle że do mojego serwisu mam .... 2000 km.Dzwonie do assistansa i już za trzy godziny auto ląduje na lawecie cel -Dubrownik.Kolejne dwa dni to koszmar myślenie o kwocie którą przyjdzie mi uiscic.Za dwa dni tel z serwisu auto naprawione ,laweciarz wrócił autem z serwisu pod naszą kwaterę.Koszty to dopłata za lawetę 70 euro + 330 euro serwis.Co oni w tym serwisie wtedy zrobili to nie mam pojęcia bo były na f-rze tylko opisane rbg.Faktem jest że dojechałem do domu , na następny dzień wiadomo trzeba jechać do sklepu żeby zapełnić lodówkę - ruszam a tu powtórka z rozrywki.Oczywiście jak się domyślacie padło sprzegło i dwumas.Rozmawiałem w serwisie jak to możliwe żeby przy takim przebiegu padło sprzęgło ,mechanik stwierdził że te silniki mają za wysoki moment obrotowy i sprzęgła tego nie wytrzymują .
wajheczka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1399
Dołączył(a): 02.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) wajheczka » 05.12.2016 13:19

greenrs
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5822
Dołączył(a): 30.05.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) greenrs » 07.12.2016 12:38

Ryzykowny temat... Może nam trochę ubyć przyszłych, potencjalnych cromaniaków :oczko_usmiech:
marze_na
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8836
Dołączył(a): 12.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) marze_na » 07.12.2016 12:52

greenrs napisał(a):Ryzykowny temat... Może nam trochę ubyć przyszłych, potencjalnych cromaniaków :oczko_usmiech:

Mąż mi powiedział, że jak chcę w czerwcu pojechać na Hvar to mam mu więcej takich tematów nie pokazywać :lol: .
Koenig
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 903
Dołączył(a): 03.07.2015

Nieprzeczytany postnapisał(a) Koenig » 07.12.2016 14:42

Przed pierwszym wyjazdem też miałem mocne obawy. Teraz może już mniej, auto prawie nowe ale co z tego? To tylko maszyna, nawet nowa może się zepsuć.
Sporo już było na forum tematów o awariach w drodze. Nie da się ukryć, że źle wpływają na psychikę przed wyjazdem, ale trzeba mieć świadomość zagrożeń.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
BRYKA ZAWIODŁA MNIE NA WAKACJACH - RELACJE... - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone