Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

BRYKA ZAWIODŁA MNIE NA WAKACJACH - RELACJE...

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
boboo
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5070
Dołączył(a): 06.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) boboo » 18.06.2017 15:54

elka21 napisał(a):idąc na plażę, kluczyki od samochodu (...) zawsze zostawały w apartmanie
No to zostawały w apartmanie, czy szły na plażę? Bo jedno drugie wyklucza :?
Katerina
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5004
Dołączył(a): 18.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katerina » 18.06.2017 16:24

boboo napisał(a):
elka21 napisał(a):idąc na plażę, kluczyki od samochodu (...) zawsze zostawały w apartmanie
No to zostawały w apartmanie, czy szły na plażę? Bo jedno drugie wyklucza :?



Dlaczego, przecież elka21 napisała, że jak raz mąż musiał coś po drodze wyjąć z samochodu...

elka21 - wyobraź sobie, że 2 lata później szukaliśmy kluczyków na plaży Duba na Peljeścu przez jakieś 1,5 h - kamień po kamieniu, rozpacz zupełna, bo tym razem nie wzięłam zapasowego do walizki :oops: Po tym czasie znalazł się - w torbie plażowej, którą mąż przetrzepał 5 razy :!:
No ,ale nie zaśmiecam już wątku, bo to o zawodnych brykach, a nie ludzkiej głupocie ma być :mrgreen:
piotrekbeti
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 689
Dołączył(a): 26.01.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrekbeti » 18.06.2017 17:03

Pierwszy wyjazd do Cro.
Honda Citex, od nowości u nas, 7lat i 80tys przebiegu. Przed wyjazdem profilaktyczny przegląd, wymienione klocki, tarcze ham, oleje płyny filtry, wszystkie. Nabita klima. Do Słowenii bezproblemowo, tankowanie na Shellu A przed granicą, spokojnie jedziemy w dół i nagle silnik gaśnie. Myślę, jednak nie było nam pisane dojechać, szukam gdzie telefon do Assistance Pzm, turlamy się powoli w dół na luzie do najbliższego zjazdu, 800km do domu, na miejsce z 550.Pewnie paliwo marne zatankowałem dumam. I nagle Zonk , pewnie jak wysiadałem płacić na stacji, wyłączyłem z przyzwyczajenia zabezpieczenie antykradzieżowe, i paliwa w pompie starczyło na kilka km. Szukam ręką, przełączam. I jest, sam silnik ożywa,małżonka sobie drzemała i nic nawet nie wie do teraz. A kolejne dwa wyjazdy bez żadnych przygód poza korkami czy ulewami po drodze,
drakul
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 238
Dołączył(a): 28.11.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) drakul » 18.06.2017 19:49

elka21 napisał(a):Po dojściu na plażę zostawił wszystkie plażowe akcesoria na brzegu, a sam dał od razu nura do Jadranu, zapominając o kluczyku w spodenkach. Wykąpał się, wyszedł i wszystko było ok. Jakież było nasze zdziwienie, gdy młodszy synek, po jakiejś godzinie ,wychodzi z wody i pokazując kluczyk od samochodu mówi, że nurkując znalazł jakiś kluczyk na dnie.
Pięknie, dwa lata temu na Pagu na Girenice zrobiłem to samo, ale moi synowie niestety nie znaleźli karty do auta :-( Całe szczęście małżonka miała zapasową przy sobie. Nawet nie będę opisywał jak ta karta była pilnowana i ile razy o nią pytano do końca urlopu.....
luk006
Mistrz Świata FIFA
Avatar użytkownika
Posty: 1551
Dołączył(a): 19.12.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) luk006 » 25.06.2017 20:26

Ależ przygody. Jak znajdę chwilkę, również opiszę swoje.
marcingoluch
Plażowicz
Posty: 8
Dołączył(a): 24.01.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) marcingoluch » 25.06.2017 22:27

To teraz moja kolej i opowieść która skończyła się dzisiaj w nocy :).

Główny aktor to Citroen C5 2.2hdi z 2003r.

Trzy tygodnie przed urlopem, dokladnie w czwartek dzwonię do znajomego mechanika, że chcę mu podstawić auto do sprawdzenia przed urlopem. W sumie przez 3 lata jak mam auto nic się nie dzialo ale przezorny zawsze ubezpieczony. Umowieni na poniedziałek, w niedzielę jeszcze trasa ok 200km i dupa zbita. Wylot z Wrocławia auto gaśnie, ludzie wku...ni bo robi sie korek. Jeden z kierowców pomógł mi wepchać auto na chodnik. Wsiadam, probuje odpalić i jadę dalej. 4km i znowu gaśnie. Po dwoch kolejnych cyklach i 5km dalej pada aku więc zostaje assistance.
Dodzwoniłem się do mechanika a ten polew, że auto miało samo przyjechać a nie na lawecie.
Nom dobra pojechałem z laweta pod dom zrzucam auto. Po doladowaniu aku i kilku odpaleniach i zgaszeniach jadę do mechanika, nie dojechałem, ale znalazłem usterkę. Nie ciągnęła pompa paliwa cale szczes ie przez luźne przewody przy wtyczce. Poprawiam i jade.
Mechanior sprawdził, skasował i lecimy do CRO.

W tamta stronę praktycznie idealnie.
Powrót nieco gorzej.
Dojeżdżamy do bramek na autostradzie (odcinek przed granicą) i korek. Zegar pokazuje 40stopni, klima w korku niedomaga. W koncu dojeżdżamy do bramek ale wskazówka już na czerwonym polu. Bilet, ruszam i w tym momencie znaczek stop i "temperature too high". Całe szczęście już ruszyłem i po zaledwie jednym sygnale wskazówka zaczęła spadac do temperatury roboczej.

Dojazd do bramek koncowych i dramat ....korek jeszcze przed ostatnim tunelem. Gasze auto i czekam. Puszczają nas przez tunel i znowu korek. Gasze, odpalam i tak poruszam sie ruchem posuwisto zwrotnym. Do bramek juz podjechalem z podniesioną maską i wskazówką na czerwonym polu. Za bramkami do granicy znowy korek więc szybki rzut oka na navi i jest w prawo zjazd na wioskę ale ku...a jestm na srodkowej bramce. No cóż przepycham się z częściowo podniesioną maską. Będąc już na prawym pasie trzaskam maska, odpalam i od razu czerwone pole i komunikat "temperature too high". Strach, dramat i trzesace sie ręce. Ale skoro odpalilem to lecę. Po kilku 15-20 sekundach komunikat i stop znika, a wskazówka wedruje w dół skali. Pałuję auto pod górki na objezdzie i na autostradzie a wskazówka stabilnie w połowie skali. Szybki rzut oka na sjednym z przystanków czy sa jakieś straty po maską ale wszystko na swoim miejscu.

Tak dojeżdżamy do domku i wspominamy najlepsze wakacje z przygodami w tle :)
luk006
Mistrz Świata FIFA
Avatar użytkownika
Posty: 1551
Dołączył(a): 19.12.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) luk006 » 26.06.2017 07:34

Tak więc zacznę od tego, że akcja miała miejsce w 1988 albo 1989 roku. Wyjazd do Jugosławii w okolice Dubrovnika, oczywiście o autostradach albo assistance mógł człowiek wówczas pomarzyć, a sporą część bagażnika wypełniały części zamienne i narzędzia. Jechaliśmy przez Czechosłowację i Węgry, a głównym bohaterem był włoski Fiat 125 Specjal, taki jeszcze z kwadratowymi światłami z przodu. Autko miało wówczas 18 albo 19 lat. Kupiony został nieco z przymusu, ponieważ nasze poprzednie auto Zastava 1100 zostało rozbite przez świeżo upieczonego kierowcę malucha, który zaparkował na tyle Zastavy.

Ale do rzeczy. Okolice Bratysławy i zaczyna się zapalać kontrolka ładowania. Były to czasy, gdy niepotrzebna była jazda na światłach w dzień, więc powoli przekulaliśmy się przez całe Węgry. Przed granicą węgiersko-jugosłowiańską w Beli Manastir tato diagnozuje usterkę i twierdzi, że to pewnie szczotki w alternatorze. Wobec tego w trójkę z tatą i starszym bratem zabieramy się za wymianę alternatora. Ciach-ciach jakieś niecałe dwie godzinki i alternator wymieniony ale kontrolka nadal się pali :-(. Pobieżne przeglądnięcie instalacji elektrycznej nie wykazuje żadnych usterek, dlatego w związku z nadchodzącym zmrokiem i koniecznością jazdy na światłach decydujemy się przekimać w aucie i nazajutrz poszukać pomocy. Przejeżdżamy prze granicę, bo to zawsze prościej dogadać się z Jugolem niż Madziarem i zaczynamy szukać Auto-Elektrićar. W Dakovie znajdujemy takowego, a koleś rzut oka na samochód, po czym otwiera skrzyneczkę z bezpiecznikami, wymienia jeden z nich i po 5 minutach samochód działa bez zarzutu, a elektryk nawet nie kasuje nas za "naprawę". Kurcze usterka tak błaha, że nawet nikt o niej nie pomyślał. Bezpiecznik przepala się po drodze jeszcze ze dwa razy ale oczywiście pomni doświadczeń z Dakova, uporaliśmy się z nim szybciej niż z wymianą alternatora :-).

A druga historia miała miejsce w 2014 roku skład ten sam, tylko każdy swoim samochodem i ze swoją rodziną. Wakacje w ogóle były trochę pechowe, bo najpierw dopada mnie żołądkówka, później 40 stopni gorączki i angina i na końcu jeszcze auto... Bohaterem jest Renault Laguna mk2 1,8 16V mojego taty. Ojciec - człowiek starej daty traktuje auto w specyficzny sposób. Samochód wówczas miał 10 lat, tato kupił je kilka lat wcześniej, gdy miało na liczniku niespełna 40 000 km, a samochód mimo swojego wieku wyglądał jak nowy. Był zadbany bardziej niż niejeden nowy samochód i generalnie dopieszczony na maxa. Dość powiedzieć, że ulubioną czynnością taty w wolnym czasie jest siedzenie w garażu i opieka nad Laguną - np. czyszczenie pędzelkiem kratek nawiewu :-). Ale do rzeczy... Po wizycie w szpitalu i zdiagnozowaniu anginy zaczynamy szukać apteki, którą znajdujemy na obrzeżach Splitu. Leki wykupione, tak więc wracamy do Kaśteli. Jedziemy po parkingu, a tu nagle auto kaput i nie chce odpalić. Scenario najgorszy z możliwych. Po otwarciu maski i odkręceniu korka oleju, podczas próby uruchomienia nie kręci się wałek rozrządu, czyli zerwał się pasek rozrządu. Co ciekawe był zmieniany przed niespełna rokiem i miał przejechane ze 20 tys. Tak więc akcja z assistance, po dwóch godzinach laweta i zatarganie do mechaniora w Splicie. Dodam, że assistance z PZU zadziałało bardzo sprawnie. Ponieważ jest niedziela, facet twierdzi, że rozbierze auto w poniedziałek. Żeby było śmieszniej we wtorek mieliśmy wyjeżdżać. W poniedziałek okazało się, że są pogięte zawory i generalnie auto będzie wymagało remontu głowicy. Okazało się również, że mechanik, który wymienił rozrząd nie wymienił koła pasowego, które się zatarło i spowodowało zerwanie paska. Brat ze względu na kończący się urlop we wtorek jedzie do domu, a ja zostaję by w razie problemów na drodze powrotnej wspomóc dobrym słowem. Generalnie auto zostaje nam przekazane dopiero w czwartek po południu, gdzie od razu wyruszamy w drogę powrotną. Samochód bez problemu pokonuje całą trasę i jeździ bezawaryjnie do dzisiaj. Szkoda tylko stresu i 4000 kn, które musieliśmy wydać przez niekompetencję mechanika wymieniającego rozrząd.
Ostatnio edytowano 26.06.2017 08:19 przez luk006, łącznie edytowano 1 raz
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 26.06.2017 07:59

Przypomniała mi się moja przygoda sprzed lat.

Wybrałam się z ex (wówczas oczywiście exem jeszcze nie był ;) do Pragi. Jechaliśmy z północnej Polski - w jedną stronę 700 km. Bohaterem opowieści mój VW Polo wówczas zdaje się 10-letni. Ex niby miał prawo jazdy, ale nigdy nie miał samochodu i średniawo jeździł.

Droga ogólnie super, dojeżdżamy do Pragi - upał niesamowity, 40st w cieniu. Szukamy hotelu - mieliśmy zabookowany w samym centrum. Nawigacja wariuje, błądzimy, ruch na drodze duży i nagle - para spod maski. Jakimś cudem wjechalismy w jakąś wąską uliczkę. Nie mam pojęcia co robić - ex tym bardziej. Dzwonię do znajomego w PL - poleca pomału odkręcić korek chłodnicy i dolać wody. OK, tyle dam radę. Wysłałam exa do sklepu po wodę. Wrócił z gazowaną :D :D :D :D Mnie już wk... wziął, poszłam po wodę, dolałam, ogarnęłam - ok. Podczas całego urlopu auto zagotowało się jeszcze kilka razy :/ Ale juz wiedzieliśmy (albo raczej wiedziałam) co robić.

Wracamy do domu, jechaliśmy przez DE. Jakieś 100 km przed granicą biegi cieżko wchodzą. Samochód robi się coraz głośniejszy. W końcu biegów w ogóle nie można przerzucać - jedziemy na jednym. Spanikowałam, zadzwoniłam do ubezpieczyciela. Wiedziałam, że mam lawetę w ubezpieczeniu, ale nie ogarnęlam, że tylko w PL ;) Trudno, toczymy się dalej, byle do granicy. Za granicą dzwonię jeszcze raz - mieli już zanotowane, że szkoda wydarzyła się za granicą - laweta się nie należy. Jest niedziela, 5 rano, do domu ponad 200 km. Decydujemy się jechać ile się da. Na jednym biegu, samochód hałasuje niczym traktor, ale jedzie. Nie wierzyłam ale jakoś się doturlaliśmy ;)
dr.kokos
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 639
Dołączył(a): 19.03.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) dr.kokos » 26.06.2017 17:10

Ja właśnie brykę która mnie trzy razy w Cro nie zawiodła sprzedałem... ciekawe co przyszłość przyniesie :mrgreen:
CROberto
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4927
Dołączył(a): 03.02.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) CROberto » 29.01.2018 16:58

dr.kokos napisał(a):Ja właśnie brykę która mnie trzy razy w Cro nie zawiodła sprzedałem... ciekawe co przyszłość przyniesie :mrgreen:

I co przyszłość przyniosła... :?: :mrgreen:

ŻYCZĘ ZAWSZE WSZYSTKIM SZCZĘŚLIWYCH WYJAZDÓW I POWROTÓW :!: :!: :!: :D
Ale....
Jak ktoś ma traumę :oczko_usmiech: i chce żeby puściła -to niech wyrzuci to tu z siebie... :mrgreen:
dr.kokos
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 639
Dołączył(a): 19.03.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) dr.kokos » 29.01.2018 19:00

Toyota Corolla Verso 2.0D 116KM 2005r. - ma być niezawodna :D :boss:
Sprawdzimy ją w tym roku :wink:
robkar22
Turysta
Posty: 14
Dołączył(a): 13.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) robkar22 » 29.01.2018 19:50

lato 2015 Toyota Corolla Verso dowiozła nas do Cieszyna, a miał być Porec
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11423
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 29.01.2018 19:57

robkar22 napisał(a):lato 2015 Toyota Corolla Verso dowiozła nas do Cieszyna, a miał być Porec


rozwiń, co by kokos nie zszedł, a może zwróci uwagę na tę część Toyki i zawczasu wymieni i jednak dojedzie
dr.kokos
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 639
Dołączył(a): 19.03.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) dr.kokos » 29.01.2018 21:44

robkar22 napisał(a):lato 2015 Toyota Corolla Verso dowiozła nas do Cieszyna, a miał być Porec


My na szczęście jedziemy przez Słowację i do Igrane :mrgreen:
Trajgul
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1837
Dołączył(a): 26.08.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) Trajgul » 29.01.2018 21:46

Również przymierzam się do Toyoty Corolli Verso z 2005 r. Tyle, że w benzynie i liczę, że zawiezie mnie tam i przywiezie ;).
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
BRYKA ZAWIODŁA MNIE NA WAKACJACH - RELACJE... - strona 8
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone