Dawno mnie nie było, sorki.
Następny dzień spędziliśmy nad wodą pod mostem w kierunku Rogoźnicy. Niestety, bez sprzętu robiącego zdjęcia. Nawiasem mówiąc, wielka szkoda. Miejsce na skałach, ale nawet Zofia była zadowolona. Łowiliśmy rybki, był cień, było super.
Następny dzień upłynął na rozpoznaniu terenu, czyli krótki wypad do Sibenika na zakupy.
- Przy okazji ceny 2016
Po południu plażing, smażing,
a wieczorkiem pyszna dorada… Palce lizać
Wieczorem na tarasie komisyjne niszczenie polskich browarków i planowanie dnia następnego.
Ten następny dzień to Krka.
Trochę ciepło na spacery, ale nie będziemy tylko wytapiać boczków
Rano śniadanko i ruszamy.
Później okazało się, że godzinkę za późno.
Po przyjeździe do Skradina kolejka po bilety, kolejka do łodzi, kolejka do parku i już jesteśmy.
Warto było.
Niestety, brakło nam 20 minut aby załapać się na stateczek na Roski Slap i trzeba było lekko skorygować plan wycieczki.
Kąpiel pod wodospadami obowiązkowa.
Wracamy do Skradina,
obiadek i w drogę.
Zamiast wodą udaliśmy się asfalcikiem, co tam, tylko 26 km.
Po drodze niezapomniane widoczki,
a na miejscu cisza i spokój. O tej porze turyści już wybywają, mamy „zero konkurencji”.
Oczywiście „ktoś” wymyślił, aby zobaczyć jaskinię, w końcu to tylko 526 stopni w górę.
No to zobaczyliśmy, ale z powrotem trzeba było zejść. W tym dniu akurat nie znosili…
Po drodze mięsko..
A na dole czekała na nas zimna mineralka prosto z lodówki. Cena.. ale za to jak smakowała!!!
Niestety, już zamykali, ale polecam szczególnie knajpkę, w której można usiąść mocząc nogi.
Ogólne wrażenie: klękajcie narody! Warto poświęcić cały dzień, zwłaszcza, jeśli trafi się możliwość połażenia bez towarzystwa setek człowieków.
I na koniec tak pięknego dnia Brodarica wieczorkiem
cdn.