Jako, że jestem zwolenniczką głuszy, zbyt wielu Chorwatów w Chorwacji nie spotkałam ale:
z przykrością stwierdzam, że w porównaniu z kilkoma poprzednimi wyjazdami, ten ostatni (Hvar) obfitował w różne kwiatki typu:
babka na targu w Jelsie notorycznie chciała mnie kantować na pomidorach, ale się nie dawałam
pan w kiosku chciał mi sprzedać znaczki chyba do Nowej Zelandii, wnioskując z ceny, którą wyśpiewał, ale mu uświadomiłam, że Polska aż tak daleko nie leży
na deptaku w Splicie kobitka ślęczała nade mną w celu skonfiskowania PETa z Coli. Potrzebowała na rakiję. Jednak kiedy powiedziałam, że jak skończę, to jej tę butelkę dam- odeszła wymachując rękami w wyzywając mnie deczko
pani w pewnym apartamencie darła się wniebogłosy, kiedy znajomi przenosili się do innego lokum (brud był)- nie znam chorwackiego, ale nie brzmiało to zbyt przyjaźnie
... i tak dalej i tak dalej. Ale znoszę to wszystko bo Chorwację kocham miłością bezwarunkową.
Najbardziej jednak wpienił mnie totalny brak ogłady Polaków, których komórkę znalazłam na plaży. Dzwoniłam, przyniosłam im do apartamentu- nie podziękowali, ba- dzień dobry nawet mi później nie mówili. Pewnie uznali mnie za buraka, co to im Nokię chciał ukraść, ale się rozmyślił.
Poza tym, jeśli ktokolwiek myśli, że turystów przyjmuje się, bo się ich lubi- he he...
Wiadomo- kasa musi się zgadzać.
Pozdrav