Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Brac - pierwszy raz w Chorwacji (raczej dla początkujących)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006
Brac - pierwszy raz w Chorwacji (raczej dla początkujących)

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 02.10.2006 11:59

Tego wyjazdu miało w ogóle nie być.

W czerwcu byliśmy już na skromnych dwutygodniowych wakacjach na Słowacji. Ale pozostał niedosyt, bo nie udały się one zbytnio :? - trochę syfu, kiły i mogiły. Na całe szczęście zarobiłem w lipcu trochę więcej kasiory niż zwykle 8O :lol: , wymyśliłem pretekst (10-ta rocznica ślubu - może być, nie :?: ) i dobre miejsce (piękne zdjęcie Złotego Ratu w przewodniku - chorowałem na nie od kilku miesięcy)
i tym sposobem .... namówiłem moją kochaną żonę na wyjazd.

Planowanie rozpocząłem od końca - do czego nikogo nie namawiam. Najpierw zarezerwowałem tygodniowy pobyt w hotelisku (ponoć niezłym) w Bolu na Bracu. Potem były 2 miesiące siedzenia nad "croplą", mapami, przewodnikami itd. W końcu wyjeżdżamy.
Załoga tj. ja i Basia (dwoje trzydziestoparulatków) oraz Hubert (5,5) i Miki (2,5) w komplecie, choć trochę zakatarzona. Plany ambitne, program bardzo napięty, bo chcemy dużo zobaczyć po drodze. Zamarzyło się Plitvice, BiH (Mostar, Medjugorie), wyjazd na Sveti Jure, a dopiero potem ... Brac. Jeszcze tylko pakowanie betów wieczorem we wtorek po przyjściu z pracy, budzenie chłopców i.....

20 IX (środa) - DROGA
0.30. - wyjazd z Tarnowa :papa:. Pakujemy się prawie cudem do naszej karety. Wybudzony Hubert zaciekawiony całą sytuacją, Miki za to nieco przerażony - co to za ewakuacja w środku nocy. Przykuwam chłopaków do fotelików i jedziemy. Przejeżdżamy przez uśpione miejscowości południowych krańców powiatu tarnowskiego, wjeżdżamy do Gorlic.
W Gorlicach na każdym skrzyżowaniu, nawet w oczywistych miejscach jest oznakowanie pokazujące drogę do przejścia do Koniecznej - własnym oczom nie wierzę. No, ale jesteśmy w Polsce, a tu pod tym względem nie może być idealnie. Na skrzyżowaniu w centrum brak znaków; więc zgodnie z poprzednimi jadę prosto i po 2 km orientuję się że jestem na drodze do Dukli - tam też jest przejście na Słowację (czyli w Barwinku :lol: :twisted: ) ale jak dla nas no trochę, za daleko. Rzut oka na mapę i powrót do miasta. Przy powolnym przejeździe różnych skrzyżowań zapuszczam żurawia w boczne odnogi i okazuje się że w oddali widać na znaku białe kółeczko z literami SK. Radość olbrzymia (bo kogo o 2 w nocy zapytać o drogę) :arrow: . Zawracam i jedziemy już właściwą drogą. Wszystkie manewry (dziwne i czasem niezgodne z przepisami) mogę wykonywać tylko dlatego że na ulicy jesteśmy o tej pore .... tylko my 8) . Przejeżdżamy przez serpentyny Magury Małastowskiej i nagle znienacka (czyli stąd, skąd nadchodzą ruskie czołgi) wyłania się przed nami przejście graniczne w Koniecznej. Wygrzebuję się z cieplutkiego auta, podaje zaspanemu celnikowi nasze paszporty. On nieprzytomny wygłasza przytomną uwagę: Aha 4 osoby i liczy głośno mnie i moją zaspaną trójkę. Myśląc że to tyle, pakuję się do auta, a on: -A dowód rejestracyjny ?; pokazuję - sprawdza; mówi dziękuje i przekazuje papiery słowackiej koleżance, a ona .... nawet nie spojrzawszy na nie oddaje wszystko z powrotem. Drżący z zimna wsiadam do bryki i wio dalej.

Wjeżdżamy do Słowacji. Jest jeszcze przed 3 -cią. Mijamy ciche i zaspane słowackie osady i miasteczka oraz tereny położone pomiędzy tymi osadami i miasteczkami. Przejeżdżamy przez Presov. Hubi nie śpi i od razu zauważa pracującą na peryferiach fabrykę w której coś świeci się na zielono; natychmiast słyszymy że jest to tajemnicze laboratorium w którym terroryści robią trujące mikstury (moje dziecko ogląda za dożo TV). O laboratorium jest mowa aż do Koszyc. Koszyce objeżdżamy jakimiś kanałami (czytaj: bocznymi drogami). Niedługo nagle strasznie zachciewa mi się spać. Widzimy stację Shella; wjeżdżam na nią, staję na parkingu i od razu kimam, a reszta ze mną. Budzimy się po 40 minutach i jedziemy dalej. Okazuje się że byliśmy zaledwie 1 km przed granicą słowacko-węgierską. Panowie (Słowak i Węgier) pracujący na przejściu zobaczywszy nas stanęli na podjeździe. Nie musiałem w ogóle wysiadać z auta. Rzucili okiem w dokumenty (trwało to może 10 sekund), Węgier po polsku powiedział dziękuję i pojechaliśmy dalej.

Węgry - dobra droga - przed każdym miasteczkiem wysepka po to aby ograniczyć prędkość i wszędzie (no bo to już ranek) mrowie Suzuki Swiftów - w jednej miejscowości Forro jeden Swift nas puścił, drugi wyprzedził, trzeci nagle wycofał się na drogę ( a czwartego nie było :D) . Po drodze minąłem jedną całodobową stację, ale nie zatrzymywałem się bo była niedaleko od granicy. Po trzydziestu kilometrach jazdy myślę sobie czas kupić winietkę na autoplayę, a tu problem - po drodze wszystkie stacje są czynne dopiero od 6.00...... Na szczęście przed samym wjazdem na autostradę jest całodobowy Shell, w którym załatwiłem problem. Na autostradzie znowu mrowie Swiftów - tylko tych nowszych. No, ale przestaję się dziwić po informacji Hubiego, że oni te auta tutaj składają. Przed Budapesztem zmieniłem się z Basią za kierownicą. Wjechaliśmy w miasto w trakcie porannego szczytu. Szczęśliwie udało się przejechać nie gubiąc się po drodze i nie stając w obłędnych korkach (a wtedy były tam słynne rozruchy). W Macdonaldzie, przy M0 zjedliśmy małe śniadanie. Oczywiście Hubert, jak zwykle wylał na siebie całego Sprita, a Miki pół, ale coś niecoś zjedli a miłe panie z obsługi dały im nowe picie więc pojedzeni śmiało mogliśmy pojechać dalej. Zaraz po wjeździe na M7 senność ogarnęła tym razem Basię, a że jest to zaraźliwe to mnie też. No to znów krótki nocleg na parkingu i jazda dalej - tym razem ja za kierownicą. Kilkanaście kilometrów za Siofokiem trzeba było zjechać na normalną 7, ale jazda była całkiem miła, wzdłuż przyjemnych miejscowości położonych nad Balatonem (wyglądających jak austriackie uzdrowiska), potem powrót na autostradę, potem znowu 7, znowu autostrada, znowu 7 (myślałem że to się już nie skończy). Aż tu znowu .... znienacka granica.

Przekraczamy po stronie węgierskiej bramkę z napisem EU i z wianuszkiem gwiazdek (praktycznie bez kontroli) i po 200 metrach Chorwacja. Trochę inny świat. Faceci na granicy - spokój, uśmiech, luz :hut: :sm: . Na przejściu z głośników sączy się jakaś klimatyczna muzyka. Mam wrażenie że czas toczy się powoli. Dzieci jedzą dobrą zupkę w knajpie tuż za przejściem, ja wymieniam walutę (ale nie wszystko - różnie może być :D ), odpalam brykę i ruszamy. Droga pusta. Jedynie koło Zagrzebia większy ruch. Auta prawie wszystkie porządne, raczej niestare bryki, najczęściej niemieckiej produkcji, daje się zauważyć jeżeli chodzi o nówki przewagę Opli (głównie Astry i Vectry). W Karlowacu zjeżdżamy na Plitvice. Widzę po raz pierwszy postrzelane ściany i opuszczone domy. Droga lokalna, wspaniale oznakowana, litery duże (ach żeby tak u nas); jedziemy powoli, duży ruch. Po około godzinie dojeżdżamy do Rakovicy, czyli naszego tymczasowego celu.

Podsumowanie załogi w trakcie drogi: chłopcy przez całą drogę byli bardzo dzielni i spokojni, Miki głównie spał, a Hubert oglądał krajobrazy (no i auta) i oczywiście je komentował (czasami nie miało to końca).
W Rakovicy decydujemy się na pierwszą z brzegu kwaterę w centrum za 30 E. Na kolacje idziemy do przyjemnej knajpy Plitvicka Kralijca.
Dzieci i ja wcinamy pyszną pizzę (u nas ciężko taką dobrą spotkać), a Basia spaghetti.

Obrazek
Obrazek

Potem powrót na kwaterę, szybki prysznic (niestety problem z ciepłą wodą) i zaraz (jeszcze nie było 20.00.) zaliczamy ... zgon.
Ostatnio edytowano 14.01.2008 23:54 przez Buber, łącznie edytowano 8 razy
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 02.10.2006 20:35

No i szykuje się kolejna fajna relacja.Oj obrodziło w tym roku,obrodziło..
Pozdrav.
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 03.10.2006 07:43

21 IX (czwartek) - PLITVICE
Wstajemy, mycie - rano o dziwo jest ciepła woda (widocznie gospodarze myli się już i trochę "zimnicy" spłynęło z rur :P ). Obowiązkowo wcinamy płatki na mleku (first posiłek moich dzieci always), pakujemy się i jazda do Plitvic.
Dojeżdżamy do ulazu 2 około 9.15. - już o tej porze parking zapakowany dość znacznie, trzeba zaparkować auto daleko w lesie. Kupujemy bilety, po drodze doradzając grupie Polaków z Lublina jak najlepiej iść (sami będąc tu pierwszy raz) i ruszamy wg. trasy opisanej w cro.pl (z góry na dół) czyli: dochodzimy najpierw do ST2, skąd jedziemy pociągiem tj. dwoma wagonami zaprzęgniętymi do potężnego mercedesa (straszna frajda dla chłopców) do ST4 - najwyższego punktu w górnych jeziorach. Stamtąd schodzimy powoli na dół szlakiem H. Generalnie trasy w parku są bardzo dobrze utrzymane, drogowskazy w miejscach odpowiednich - nie można się zgubić. Baliśmy się o Mikiego, czy nie będzie nam uciekał po pomostach (oczywiście do wody), ale chłopaki są bardzo grzeczni i spokojni, interesują się i żywo reagują na to co dookoła. A jest rzeczywiście cudnie ; nie pamiętam nazw wszystkich jezior i wodospadów - każdy jest wspaniały. Dla dzieci olbrzymią atrakcją są obecne w każdej zatoczce kaczki i stada ryb żebrzących o jedzenie.

Mimo że to dzień powszedni i jest już po sezonie zwiedzanie dzielimy ze sporą liczbą osób z całego świata (białasów, czarnych, żółtych i skośnookich pełno). Na szczęście nie jest ich na tyle żeby potrącać się wzajemnie, czy też czekać na zrobienie zdjęcia kilka minut. Dochodzimy do jeziora Kozjak. Czekamy chwilkę na statek mający nas przeprawić do jezior dolnych. Okazuje się że statek to jedyne miejsce w trakcie naszej wycieczki, gdzie kontrolują bilety wstępu do parku. Chłopcy są zachwyceni rejsem (trwającym raptem kilka minut - ale to wystarczy bo potem zachwyt przekształciłby się w :devil: ). Wysiadamy na drugim brzegu Kozjaka i wcinamy tam małe co nieco. Mimo obecności tzw. zabudowy turystycznej - tj. sanitariatów, barów itp. i full of people jest to świetne miejsce, z super atmosferą. Mógłbym tam siedzieć wiecznie i patrzeć sobie na jeziorko. No ale trzeba było ruszać do dolnych jezior.

Było już około pierwszej po południu i na dolnych jeziorach był duży ruch, minęliśmy kilka sporych wycieczek, głównie rosyjskich. Miki trochę zaczął marudzić, ale na szczęście gdy kilkakrotnie sympatyczne Rosjanki chciały go zabrać ze sobą, szedł dalej grzecznie z nami. Do wielkiego wodospadu już nie doszliśmy z przyczyn obiektywnych (nie napiszę jakich, ale naprawdę były obiektywne :D :wink: ), wróciliśmy wcześniej do ST1, a stamtąd "pociągiem" do ST2 i w auto.
Całą wycieczkę skończyliśmy między 15.00. a 16.00. Było trochę późno, dzieci zmęczone. Podejmujemy strategiczną decyzję :idea: :cry: - nie jedziemy do Bośni (do Mostaru wychodzi ponad 300 km zwykłymi drogami), ale na południe tj. do autostrady nad morze.

Po drodze ruch mały, piękne krajobrazy - przed nami pasmo górskie, chyba Paklenica (tzn. Velebit). Dojeżdżamy do autostrady na wjeździe Gornja Ploca, kulturnie gazu tj. 130 - 140 na godzinę, z wyjątkiem .....długiego tunelu (prawie 6 km) - chyba był to Sveti Rok. Po wyjeździe z niego - inny świat - cieplej o 10 stopni (w sumie 23 stopnie), parę serpentyn i już widać MORZE - olbrzymie wrażenie :coool: - chciałoby się zatrzymać i trzaskać fotki, ale na razie nie ma gdzie, a poza tym musimy jeszcze przed wieczorem znaleźć kwaterę. W trakcie jazdy przekraczamy po długim moście wspaniały rzeczny kanion, za którym zaraz jest punkt postojowy. Zachwycony zatrzymuję się na nim i idziemy do punktu widokowego, z którego robię zdjęcia. Po porównaniu z mapą okazuje się że jesteśmy nad Krką, most widziany od dołu robi imponujące wrażenie, a za nim w oddali widać prześlicznie położony Skradin. Na tym odmoriste jest jeszcze knajpa i mały plac zabaw. Chłopaki trochę sobie skaczą i fruwają :twisted: .

Jedziemy dalej - plan jest taki - zjeżdżamy w Vrpolje i jedziemy w kierunku na Brodaricę. Po drodze zajmujemy jakąś kwaterę - od razu na dwa dni. Przejeżdżamy całą Brodaricę powoli - potem zawracamy, najpierw skręcamy w jakąś dziwną uliczkę z której musimy wycofać się tyłem (Basia cały czas drze się na mnie że porysuję brykę, ale nie udaje mi się ta sztuka), potem zatrzymujemy się przy miłym domku gdzie stoi szyld "Dinos apartaments". Właściciel będący w ogrodzie uśmiecha się szeroko i wita nas wykonując jakąś dziwną gestykulację. Obok zbliża się inny facet z sąsiedniego domu. Wysiadamy. Na moje słowa po angielsku z informacją że szukamy noclegu, gość z Dino odpowiada piękną angielszczyzną że ma pokoje za 35 E. Nieświadomie z Basią zrobiliśmy razem chyba jakieś miny - choć to w sumie nie tragicznie drogo, a jednocześnie sąsiad był coraz bliżej; facet od razu mówi że pokój jest za 30 E i zaprasza nas do obejrzenia. Apartament miły, dwa pokoje z podwójnymi łóżkami ( plus jedno pojedyncze), wszystko nowe, całe wyposażenie z IKEI, duża łazienka, duża wyposażona we wszystko kuchnia, piękny ogród, oddzielne wyjście bezpośrednio na bulwar nadmorski (a dom był w drugim rzędzie) - wszystko do dyspozycji gości. Bierzemy od razu, zgodnie z planem na 2 dni. Po rozpakowaniu idziemy coś zjeść do jakiejś miłej restauracji na bulwarze. Zatrzymujemy się w trzeciej z kolei bo tam siedzą jacyś ludzie. Oczywiście znowu pizza i spaghetti (ze względu na chłopaków). Dzieci po konsumpcji męczą restauracyjne koty :devil: . Wygląda że koty są do tego przyzwyczajone. Pizza jeszcze lepsza jak ta w okolicach Plitvic. Po powrocie przedstawia się nam miła właścicielka która przygotowała nam pokój - pani Dragica. Mąż ma na imię Zlatko (niesamowite te imiona :wink: ) , mają trójkę małych dzieci, najmniejsze jeszcze w wózku. Chciałoby się z nimi posiedzieć i pogadać, ale widać że oni są zajęci dzieciarnią, a i my zmęczeni.
Lulu.
Ostatnio edytowano 15.01.2008 00:05 przez Buber, łącznie edytowano 2 razy
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 03.10.2006 07:45

Sorry, ale mam problem z wklejeniem zdjęć tudzież linków do nich.
Jeżeli ktoś chce je oglądać zapraszam na: http://picasaweb.google.com/kaltadura/Chorwacja
podpisy pod zdjęciami będą wkrótce.
rich72
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2213
Dołączył(a): 27.02.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) rich72 » 03.10.2006 08:03

super się zapowiada oby tak dalej :lol:

Ps. Dlaczego jest problem z wklejaniem zdjęć :?:

Obrazek
rich72
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2213
Dołączył(a): 27.02.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) rich72 » 03.10.2006 08:08

Obrazek

dla mnie fota hit :lool:
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 03.10.2006 08:14

Pewnie dlatego że jestem ciemniakiem komputerowym. Tzn. na picasie którą używam jest możliwość: Embed in bolg/My space - pokazuje się tam link który należy wkleić w blog. Robiłem to w różnych konfiguracjach (może złych - nie wiem - czy wszystko wkleić, czy część, czy poprzedzić i zamknąć Img lub URL), oglądałem na podglądzie - był tylko ten "ciąg" a zdjęcia zero. :cry:
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 03.10.2006 08:20

a propos fotek cieszę się że sam mistrz :roll: tak twierdzi. Widziałem rich twoje relacje i serio to pod ich wpływem wymyśliłem sobie w pierwotnym planie podroży Mostar i okolice. Cóż kiedyś tam będę. A po przeczytaniu twojej ostatniej relacji już bym tam pojechał. Zdjęcia (zwłaszcza te zbrojeniowe) super 8O .
rich72
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2213
Dołączył(a): 27.02.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) rich72 » 03.10.2006 08:22

Buber więc tak - otwierasz fotkę (nie w slide show bo nie wchodzi tylko w normalnym trybie) dajesz [img]adres%20fotki%20poprzez%20naciśnięcie%20prawym%20klawiszem%20myszy%20"kopij%20adres%20obrazka"%20i[/img] i masz fotę wklejoną :lol: :wink:
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 03.10.2006 08:40

No to próbuję
Na zdjęciu mają być sępy:[img]<table%20style="width:auto;"><tr><td><a%20href="http://picasaweb.google.com/kaltadura/Chorwacja/photo#4981324543573884946"><img%20src="http://lh5.google.com/kaltadura/RSE4R7qoABI/AAAAAAAAABI/sdR9xuDTbNI/DSCN3989.JPG?imgmax=288"></a></td></tr><tr><td%20style="font-family:arial,sans-serif;%20font-size:66%;%20text-align:right">From%20<a%20href="http://picasaweb.google.com/kaltadura/Chorwacja">Chorwacja</a></td></tr></table>[/img]
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 03.10.2006 08:41

Zero sepów :cry: Załamałem się
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 03.10.2006 09:27

Relacja revelka :D Chciałem powiedzieć, że zrobiłeś genialną fotkę... tę jak się leją na miecze i jednemu spada głowa z karku :lol: ale nie potrafię tak jak rich72 wstawić tu jej adresu, żeby pokazać obrazek więc wstawiam tylko odnoiśnik do strony :lol:

http://picasaweb.google.com/lh/viewPhot ... 4565303314

Ale nie będę uprzedzał faktów pytaniami - pewno dojdziesz i do tego miejsca swojej relacji.

Pozdraviam :papa:
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 03.10.2006 10:21

Dzięki Leszek - przypomniałeś mi, że po prostu mogę skopiować link i będzie :idea: :lol: . Co do obciętej głowy szczegóły dzisiaj po 21.00.
rich72
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2213
Dołączył(a): 27.02.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) rich72 » 03.10.2006 10:44

zlikwidowano ze względy na zbyt duży rozmiat - link w poście Leszka.
Ostatnio edytowano 03.10.2006 11:33 przez rich72, łącznie edytowano 5 razy
rich72
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2213
Dołączył(a): 27.02.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) rich72 » 03.10.2006 10:45

Obrazek

:wink: mamy i Twoje sępy
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Brac - pierwszy raz w Chorwacji (raczej dla początkujących)
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone