No tak. Z roboty wróciłem co prawda o 19.15., ale najpierw obowiązki ojcowskie (tj. kupno starszemu dziecku butów do przedszkola, bo poprzednie to strzępy), potem coś dla ciała czyli wyprażanyj syr z tatarskoj omaćkoj, a dopiero teraz siedzę i piszę popijąc smaczne i przywiezione z Cro
białe winko pod nazwą Grasevina. Niestety Miki strasznie chce mi pomóc dlatego to trochę potrwa.
Dzięki za zainteresowanie, odpowiadam w międzyczasie:
neocroatka - wszystkich zdjęć przywiozłem ponad 600, a pierwotnie było ich około tysiąca, te są trochę wyselekcjonowane, ułożone są po kolei, tak jak leciał nasz pobyt. Komentarze przynajmniej połowa z nich ma (mogą być trochę głupkowate
), trzeba tylko kliknąć na zdjęcie,żeby było duże i pod spodem powinien być komentarz. W relacji będę się starał wstawiać linki do nich. Dzieci jak to dzieci, ogólnie dobrze, o szczegółach będzie mowa w dalszej relacji. Czasem mam wrażenie że razem tworzą jakiś gang, w którym nie zawsze starszy jest prowodyrem
.
lenka - a zamieniłaś się za kierownicą
No dobra no to wina łyk i c.d.
22 IX (piątek) - KRKA I SIBENIK
Rano wyjeżdżamy do wodospadów Krka (a właściwie to do tego jednego - chociaż strasznie miałem ochotę zwiedzić opisywany w relacji Rosinmiego Burnum). Gubię się trochę w Szybeniku (bo nie chcę jechać autostradą bo zjazd 3 km za Skradinem), ale potem klucząc i w końcu jadąc w kierunku wjazdu na autostradę trafiam na właściwą drogę. Dojeżdżamy piękną w ostatnim odcinku trasą do Skradina. Do statku mamy jeszcze około 45 minut, więc spacerujemy trochę po porcie, pijemy kawkę i wsiadamy na statek.
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 1324560402
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 0290554898
Trasa krótka ale bardzo miła, piękne widoki, chłopakom którym czasem trudno dogodzić, znowu się podoba. Dopływamy na miejsce, kupujemy bilety, tutaj sprawdzają je od razu. Podchodzimy pod Skradinski Buk nie powiem - robi wrażenie,
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 9493520402
idziemy dalej, zwiedzamy wystawę etnograficzną, chłopakom już się trochę nudzi i mnie zresztą też, bo tak naprawdę fajny jest tam tylko ten stary młyn.
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 7033116690
Obchodzimy po kładkach wodospad dookoła, w międzyczasie Hubert wkurza
nas trochę bo idąc za mną (bez mojej wiedzy, a co dopiero mówić o zgodzie), wchodzi w niebezpieczne miejsce nad przepaścią pełną wody. Basia suszy mu o to głowę cały czas. On jak zwykle obraża się i już nas nie kocha. Pojednanie następuje zgodnie z zapowiedzią mojego uparciucha dopiero na statku. Na kwaterę wracamy przed trzecią.
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 2968994834
Chłopcy nie chcą się przespać mimo pewnej dozy marudzenia, więc zapada decyzja - na obiad (no i zwiedzanie) jedziemy do Szybenika. Przed wyjazdem pytamy właścicielkę gdzie najlepiej zaparkować, żeby pójść na stare miasto. Pokazuje nam miejsce na mapie i jednocześnie informuje że tego dnia w Szybeniku będą pokazy historyczne (cokolwiek miałoby to znaczyć). Jedziemy, w Szybeniku duży ruch, wszędzie wciskające się w każdy ulicy czy chodnika skuterki. No i stało się, stoimy w korku, po chwili za nami słychać karetkę, ledwo udało nam się trochę przesunąć, aby ją przepuścić, bo ulica jednokierunkowa. Po 5, 10 minutach znowu jedziemy, na skrzyżowaniu omijamy stojący autobus z paskudnie wciśniętym pod jego przednie koła skuterkiem i plamą krwi. Hubert niezdrowo podniecony przeżywa ten wypadek kilkanaście minut (ciągłe pytania: a gdzie jechał skuterek?, a gdzie jechał autobus?, a jak się nazywał pan co jechał skuterkiem? itd.). Parkujemy na płatnym parkingu (stosunkowo drogim), przy porcie, ale pod samą katedrą św. Jakuba. Dookoła pełno ludzi (myślę że nawet większość) w historycznych strojach - albo po prostu chodzą albo prezentują rękodzieła, albo chcą coś sprzedać, albo wszystkie te trzy rzeczy naraz. Idziemy do katedry, z zewnątrz robi niesamowite wrażenie, chcemy wejść do środka, z wewnątrz wychodzi azjatycka (chyba japońska) wycieczka. Czekamy aż wyjdą, oni widząc że czekamy, wychodząc pojedynczo przez wąskie drzwi, wszyscy ale to naprawdę wszyscy uśmiechają się do nas i kłaniają
(od razy pomyślałem: nasz klient, nasz Pan). My oczywiście nie chcąc być uznani za ludzi niekulturalnych też uśmiechamy się i kłaniamy, aż po trzydziestym którymś Japończyku (i ukłonie) wreszcie wchodzimy do katedry. W środku jest pięknie, ale trochę surowo i ciemno. Piękne ponoć baptyserium jest niestety w renowacji. Pech
. Wychodzimy i siadamy w knajpie Gradska Vijesnica (czy jakoś tam podobnie) naprzeciwko katedry. Zamawiamy jedzonko (chłopcy jakieś zupska, a my rybska), czekamy długo (ponad pół godziny), ale warto było. W międzyczasie przed nami ludzie przebrani za rycerzy przygotowują się do widowiska historycznego. Jeden z nich widząc oczy wielkie jak spodki u Hubiego
, nieproszony zagaduje do niego i nakłada mu swój hełm na głowę.
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 5453266962
Miki z kolei, widząc obok przebranych obcych ludzi wpada w panikę, a jak widowisko zaczyna się to już krzyczy w niebogłosy. Początek widowiska to łapanka wśród widzów. W końcu jeden z rycerzy porywa z tłumu pasująca im dziewoję. Rycerze nakładają jej koronę na głowę i ogłaszają że będą walczyć o jej względy. Hubert jest bardzo zainteresowany pojedynkami na miecze w rytm muzyki (czasem nawet heavy metalowej). Miki: panika sięga zenitu.
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 1549052946
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 6501550098
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 4565303314
Ze względu na niego szukam kelnera na zapleczu (jak zaczęły się pokazy wszystkie miejsca w knajpie zajęły się i gościu ma full roboty), płacimy szybko rachunek i ewakuujemy się w stronę twierdzy św. Anny. Przeciskamy się uroczymi, wąskimi uliczkami prosto pod górę, nie można się zgubić, zawsze jest jakaś przecznica lub zakręt, prowadząca na wzgórze. Przed samą twierdzą udało się nam jednak zabłądzić weszliśmy na piękny, cichy cmentarz z mnóstwem kotów.
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 3020779538
Dzieci zaczęły gonić kotki. Kotki zaczęły uciekać, do bramy i w górę i tak trafiliśmy do twierdzy. Wspaniały widok na południe stare miasto z dominującą katedrą, na zachód jezioro, kanał Sv. Ante i dalej morze, na północ ujście Krki i opisywany wcześniej przeze mnie most rewelacja.
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 4168649746
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 2407391250
http://picasaweb.google.com/kaltadura/C ... 3360881682
Schodzimy do starego miasta, wokół tłumy ludzi, przechadzających się, siedzących w knajpach itd. Stare miasto tętni życiem jeszcze bardziej niż wczesnym popołudniem. Idziemy koło katedry, ekipa od pokazów sączy czerwone winko, któraś już flaszka z kolei. Poruszamy się trochę w tłumie (trzeba uważać bo co drugi ma przy sobie jakieś odstające żelastwo), jemy jakieś lody i coś tam jeszcze i wracamy do samochodu. Wyjeżdżam z miasta powoli uważając oczywiście na skuterki. Po drodze na przedmieściach, robimy małe zakupy w centrum handlowym. Jak na pięćdziesięciotysięczne miasto jest to centrum z prawdziwego zdarzenia. W naszym 130-stotysięcznym nie ma nic takiego. Ale ceny w supermarkecie około 20-50% droższe jak u nas. Wracamy do Brodavicy, czeka na nas otwarta brama i oświetlony podjazd do domu. Mycie, picie i lulu.
CDN