Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Brač? Koniecznie! Nawet jesienią!

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 24.01.2018 09:43

Dol i Škrip to najpiękniejsze miejsca na Braču.

Z zainteresowaniem przeczytałem i pooglądałem miniaturowe zwł. budynki i ule, których sam nie widziałem. Szkoda, że nie trafiliście na nikogo w kasztelu - w sumie pora odpowiednia, może akurat skończyli zbiory.
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 24.01.2018 18:47

Katerina napisał(a):Podziwiam za próbę odwzorowania ciacha z Dolu 8O 8)
Ja bym się nawet nie próbowała za to Brač :wink: , bo kiepsko mi wypieki wychodzą, za to przy mięsku i rybach czuję się jak ...ryba w wodzie :)

No widzisz, to moglibyśmy się kulinarnie uzupełnić, bo ja to nawet książki o pieczeniu ryb nie biorę do ręki. Żona i córka spod tego znaku - mogłyby pomyśleć, że planuję jakiś kani-rybo-balizm :mrgreen:

gusia-s napisał(a):Tak wysoko w Dolu nie byłam :( więc uli nie widziałam :(

Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga - tak mi w szkole prawili
beatabm napisał(a):Kamienne ule 8O :hearts: Tak sobie myślę - ich mieszkanki musiały czuć się bardzo bezpieczne. Nie straszne im były żadne korniki czy inne takie :oczko_usmiech:

No. I nie spali ich żaden pożar - chociaż jak się kamień nagrzeje to pszczoła nie siądzie :mrgreen:

Marsallah napisał(a):Dol i Škrip to najpiękniejsze miejsca na Braču.

Też tak oceniliśmy. Co prawda w końcu nie trafiliśmy do obu Humaców, do Pražnicy, czy tych wszystkich: Dubravnicy, Rasaticy, Gračišće, Nagorinac, Pothume, Osridke, Obršje, Dragovoda itd. ale nie sądzę, aby były one chociaż w części tak zajmujące jak te dwie Dol i Škrip
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 24.01.2018 18:57

Odcinek trzynasty, część pierwsza: 2017-09-13 – Splitska – plażowe obserwacje z gadułą Zdzichem

Kolejnego dnia rankiem usiedliśmy i przedyskutowaliśmy istotną rzecz. Czekały nas ostatnie 3 dni urlopu. Dni, w których zapowiadano piękną pogodę. Trzynastego września rano powietrze rzeczywiście nabrało rumieńców, a zapach wschodzącego słońca był bardziej intensywny niż zapach kawy. Nie pomyśleliśmy jednak o fotografowaniu, bo jak można byłoby w martwych obrazach oddać takie poruszające człowieka tętno ciepła? Usiedliśmy jednak i musieliśmy podjąć ważną decyzję. Nie było szans zrealizować całego planu odwiedzenia wszystkich miejsc, jakie sobie zaplanowaliśmy, a w mijających dniach za mało plażowaliśmy. Jesteśmy osobami o różnym podejściu do wielu rzeczy. Do odpoczynku również, ale trzeba było sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jeszcze intensywnie zwiedzamy a w międzyczasie plażujemy i wyjeżdżamy z wyspy z paroma niezobaczonymi miejscami, co pewnie skończy się tym, że nie wrócimy na Brač szybko, czy zostawiamy sobie więcej miejsc, których nie skosztujemy, aby chcieć wrócić na Brač szybciej, natomiast oddajemy się wypoczynkowi biernemu i plażowaniu. Wybraliśmy drugą opcję. Jaki argument przeważył dopowiem w podsumowaniu urlopu.
Tego dnia dłużej posiedzieliśmy na tarasie oddając twarze słońcu, no i nie ukrywam. Trzynasty jakoś zawsze przyniesie coś niedobrego. Niestety jedno z nas musiało poświęcić trochę urlopu pracy. Życie…

W okolicach południa zabraliśmy plecaki, maty, ba nawet Abalone i powędrowaliśmy na plażę.

gadu1.jpg

Plaża przywitała nas ciszą, spokojną wodą, ciepłem i kilkoma zaledwie osobami. Było na tyle spokojnie, że przyleciał do nas w odwiedziny owad.

gadu2.jpg

Jak sobie pomyślę, że gdybym w czasach studiowania robiąc odpłatnie owadowniki dorwał takiego to wiem, że cena owadownika osiągnęłaby ciekawy pułap. Swoją drogą na Zastupie nie odczuliśmy żadnej niedogodności związanej z owadami. Podjadaliśmy jabłka, brzoskwinie, a żadna osa nie dała się nam we znaki. Nie było też komarów.
Przyglądnąłem się owadowi, żonie zaczytanej w książkę i po kolejnej dawce pływania brzuchem do góry zacząłem obserwować plażowiczów. Tych z tyłu za nami znałem. Przychodzili tu już w poprzednim tygodniu. Ona, schorowana chyba z uczuleniem na słońce siadała na krzesełko w cieniu drzewka i wypoczywała, gdy jej mąż, dość aktywny staruszek chwilami pływał, a chwilami siadał naprzeciwko niej, smarował ją kremami, rozmawiał z nią. Miłość po chorwacku.
Tamtych opodal, którzy właśnie nadeszli też widziałem już parę razy. Rodzice i córka, dojrzała osoba, gdzieś koło 25 lat. Mająca problemy ze swobodnym poruszaniem się. Największą trudność sprawiało jej schodzenie do wody mimo pomocy obojga rodziców. Widać było, że rodzicom nie jest łatwo, że są zmęczeni, że na ich twarzach dawno nie malowała się radość. Kiedy jednak płynęli koło niej, a uwierzcie mi, ona w wodzie pływała jak ryba, ich twarze jaśniały, uśmiechali się….
Przyszli i widziani już Niemcy. Trójka z dwoma psiakami. Przyglądnąłem im się uważniej. To byli chyba pierwsi niehałaśliwi Niemieccy urlopowicze, co tym dziwniejsze, że w wieku może 25-30 lat. Psy brały przykład z ludzi - były naprawdę dobrze ułożone.
Przyszli jeszcze jedni autochtoni. Znali się ze starszym państwem przesiadującym pod drzewkiem. Babcia zbyt długo nie posiedziała, bo prowadzała wnuczkę lat około 5-6 i zbierała dla niej a to kamyczki, a to muszelki. Na początku plaży usadowiła się też raczej tutejsza rodzina. Młodzi rodzice z mamą. Kobiecina sterana pracą, ale niezwykle żywotna. Jak zobaczyłem jakie ona robiła kilometry na wodzie to byłem naprawdę zdziwiony.
I wiecie co. Poczułem się w tym miejscu dobrze. Wszystko toczyło się tak sennie. Chwilami nikogo nie było w wodzie. Wówczas żona ruszała wyprawiać jakieś żabie ten-teges w wodzie

gadu3.jpg

A mnie przypomniał się nasz pierwszy pobyt w Chorwacji. 2007 rok. Vinišće. Kilka apartamentów, my w jednym z nich, a w piwnicach mieszkali dziadkowie właściciela domu. Nicolina i jej mąż którego wszyscy zwali Kapitano. On już nieco stetryczały, ale ona niesamowicie energiczna. Zawsze czekała do późnych godzin i dopiero gdy wszyscy schodzili z plaż, gdy czuła się swobodniej, szła pływać. Przepływała całą zatokę. A ja wtedy nawet nie pomyślałem, że turysta dla autochtona to nie tylko pieniądze, ale czasem też utrudnienie
W Splitskiej było inaczej. O którejkolwiek godzinie byśmy nie szli zawsze zdarzało się nam widywać miejscowych pływających po zatoczkach. Ta miejscowość jest pomijana w sensie plażowania przez tylu turystów, że miejscowi nie muszą się pod nich układać. Symbiozy lokalni - turyści nie zakłócają też spacery brzuszków podtrzymywanych slipami, czego osobiście nie trawię. A i na plaży zdecydowanie bardziej wolę słuchać chorwackich rozmów niż polskich.
Niestety. Trzynasty nie jest szczęśliwą datą. Po jakichś 3 godzinach plażowania na plażę nadciągnęła para polskich myślę prawie 50 latków. On wysoki, ona w typie Stanisławy Celińskiej (żeby nie było – Pani Stasia cud, miód, malina – chciałem tylko opisać wygląd). Zanim doszli do wybranego przez siebie skrawka miejsca narzekaniom końca nie było. No kurczę. Nie rozumiem. Złe kamienie? Ulica nad głową? Ludzie jacyś tacy? No nie spodobało się, to się odwróć, wsiądź w auto i poszukaj lepszej miejscówki a nie narzekasz. Ona słowa wypowiadała z szybkością karabinu a on taki przy niej taki jakiś struchlały. Żal mi się faceta zrobiło… Niepotrzebnie…
Zanim doszła bez butów do wody i ruszyła pływać facet zebrał ciężki opiernicz za to, że kupił jej za małe buty na plażę… Rozumiecie to?! Pływali długo i daleko więc zapanowała błoga cisza
Niemniej jednak dopiero miał nastąpić finał mojego zniesmaczenia. Ona wygramoliła się z wody pierwsza. Facet zostawał za nią na wodzie co mnie nie dziwiło, nie chciał pewnie już jej słuchać. Sycząc pod nosem okropieństwa doszła do ręcznika, i...Nie. Nie opowiem wam w szczegółach, jak się przebierała zawinięta w ręcznik narzekając na niewygodę… (nomen omen przebieralnia 70 metrów od niej) Opowiem o czymś innym, bo to trzeba piętnować. Spojrzałem na faceta. Jego nogi dotknęły już dna. Wyprostował się. Szedł niby-majestatycznie w stronę brzegu, ale jego wzrok ślizgał się po twarzach wszystkich plażowiczów ześlizgując się natychmiast z twarzy tych, którzy na niego nie patrzyli, a zatrzymując się na wzroku patrzących, których chciał zmusić by od niego wzrok odwrócili. Jedna ręka nad wodą druga przy biodrze. Chamie! – pomyślałem. Kurde. Toy-toy na brzegu. Albo byś chociaż wyszedł gdzieś tam przy drzewkach z boku… Gapiłem się na niego, jakby to miało mu przeszkodzić. Chciałem żeby wiedział, że wiem, co robi. Ona nie wiedziała.
- Co się tak gramolisz, chodź tu – rzuciła jak zwykle zjadliwie.
Odpowiedział. - Czekaj tylko się odle…ę.
Powiem Wam, że taki mnie wziął nerw… No co za para nadętych buców!!!
Dobrze, że zabrali tyłki w troki i poszli precz bo naprawdę kipiało we mnie.
Zresztą chwilę potem też zebraliśmy się z plaży. Nie wiem, nie umiałbym tego dnia wejść tam znowu do wody, chociaż wiem, jak to jest…
Na szczęście tę część dnia uratowały widoki, jakimi uraczyło nas morze a z którymi was teraz zostawiam

gadu4.jpg

gadu5.jpg

gadu6.jpg
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 24.01.2018 20:23

Na parę brak słów. :roll:
Za to widok z zatoki......Cudo :D Tyle jachtów obok siebie i wszystkie wiedzą do czego służą te dwa dziwne białe trójkąty, szok 8O 8O 8O Tymi zdjęciami umiliłeś mi wieczór niesamowicie. Dziękuję :wink:
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 24.01.2018 20:27

beatabm napisał(a):Na parę brak słów. :roll:
Za to widok z zatoki......Cudo :D Tyle jachtów obok siebie i wszystkie wiedzą do czego służą te dwa dziwne białe trójkąty, szok 8O 8O 8O Tymi zdjęciami umiliłeś mi wieczór niesamowicie. Dziękuję :wink:

Wedle mnie laika musiały być jakieś zawody, obserwowałem to potem z balkonu, gdy żona brała prysznic. Różnice między zagłówkami robiły się coraz większe, a potem na koniec płynęły w stronę Splitu... Chyba!
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 24.01.2018 20:34

Abakus68 napisał(a):
beatabm napisał(a):Na parę brak słów. :roll:
Za to widok z zatoki......Cudo :D Tyle jachtów obok siebie i wszystkie wiedzą do czego służą te dwa dziwne białe trójkąty, szok 8O 8O 8O Tymi zdjęciami umiliłeś mi wieczór niesamowicie. Dziękuję :wink:

Wedle mnie laika musiały być jakieś zawody, obserwowałem to potem z balkonu, gdy żona brała prysznic. Różnice między zagłówkami robiły się coraz większe, a potem na koniec płynęły w stronę Splitu... Chyba!

Może jakieś regaty? Między nimi widać coś na kształt bojki, takie małe żółte, kto wie. Tylko że te łódki pływają w większości na jednym żaglu a to znowu do regat nie pasuje :oczko_usmiech:
Katerina
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5004
Dołączył(a): 18.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katerina » 24.01.2018 22:24

Zdzichu, nasze ostatnie odcinki mają części wspólne :lol:

Moja:
przyszedł czas na poważne decyzje...


Twoja:
i przedyskutowaliśmy istotną rzecz.


Poza tym - wspomniałeś o Vinišće...
Nasz pierwszy wyjazd do Cro...pierwsze 3 noclegi w Marinie pod Trogirem..I wjazd pod górę do Vinišće , gdzie byliśmy sami plus bar na plaży z kalmarami 8) W dodatku było to jakieś lato stulecia i woda po 15tym września miała temp. jakuzzi :lol:
Myślałam wtedy ,że to jest raj :roll: :)

A tych rodaków naszych, to pewnie bym pouczyła w zdenerwowaniu :twisted:

Też z uwagą przyglądam się Chorwatom plażującym po sezonie.. :) Ostatnio na Braču - po 20tym września na plaży koło Sutivanu byli prawie sami Chorwaci - jakaż przyjemność.

Śliczne zdjęcia :P
gusia-s
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5861
Dołączył(a): 15.01.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) gusia-s » 24.01.2018 22:50

Fajnie, że wybraliście opcję odpoczynku i łapania ostatnich promieni. Wszystkiego i tak nie da się zobaczyć za jednym pobytem. Można dużo zobaczyć pobieżnie ale i tak zawsze coś się ominie. Gdyby tak na wyspie siedzieć chociaż miesiąc to można by poszaleć inaczej ;)

Panu zasikanemu trzeba było powiedzieć, gdzie jest kibel :mrgreen: Może przyłapany na gorącym uczynku więcej by tego nie zrobił. A może chłop miał już tak skołatane nerwy, że mu zaworki puszczały :?
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 25.01.2018 08:41

gusia-s napisał(a):Fajnie, że wybraliście opcję odpoczynku i łapania ostatnich promieni. Wszystkiego i tak nie da się zobaczyć za jednym pobytem. Można dużo zobaczyć pobieżnie ale i tak zawsze coś się ominie. Gdyby tak na wyspie siedzieć chociaż miesiąc to można by poszaleć inaczej ;)


I ja wyrażam uznanie. Urlop jest jednak przede wszystkim odpoczynkiem. A odpoczywamy najlepiej, robiąc to, na co mamy ochotę. Jeżeli mamy ochotę łazić i poznawać okolicę, zwiedzać - łaźmy, jeżeli lenić się - leńmy się bez wyrzutów sumienia, że coś nam ucieka. A ucieka czas, ten na odpoczynek przeznaczony. Oczywiście w tym ambaras, żeby dwoje/wszyscy chcieli (tego samego) naraz :>

To co napisałeś, o "swojskości" Splitskiej pokazuje, że miejscowość wiele się nie zmieniła i pod tym względem na pewno plusuje. Nie rozumiem forumowego hopla na punkcie Sutivanu, z tymi jego "plażami" wzdłuż jezdni i tłumami oraz hałasem. Postira z jej hotelem i wybetonowanym brzegiem jest już ponętniejsza, ale jednak Splitska ma to coś. Choć ładne plaże są gdzie indziej. Natomiast z tego "gdzie indziej" jest zdecydowanie za daleko do Dola i Škripu... :(
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 25.01.2018 16:57

Katerina napisał(a):......
Poza tym - wspomniałeś o Vinišće...
Nasz pierwszy wyjazd do Cro...pierwsze 3 noclegi w Marinie pod Trogirem..I wjazd pod górę do Vinišće , gdzie byliśmy sami plus bar na plaży z kalmarami 8) W dodatku było to jakieś lato stulecia i woda po 15tym września miała temp. jakuzzi :lol:
Myślałam wtedy ,że to jest raj :roll: :)

Byliśmy tam dwa tygodnie w 2007 roku. ostatnie dwa lipca. Masakra. W cieniu bywało przy małej marinie 40-41 stopni. Od 14-16 nie szło na plaży wysiedzieć. Dobrze, że Zdravko jako tako dbał o klimę.

gusia-s napisał(a):Fajnie, że wybraliście opcję odpoczynku i łapania ostatnich promieni. Wszystkiego i tak nie da się zobaczyć za jednym pobytem. Można dużo zobaczyć pobieżnie ale i tak zawsze coś się ominie.

To prawda. Sam nie wiem tylko czy lepiej, jak wyjeżdżając wie się, co się ominęłó, czy jak już w domu stwierdzasz, cholera... ulicę dalej było to i to, czy zakręt dalej...

Marsallah napisał(a):.... Nie rozumiem forumowego hopla na punkcie Sutivanu, z tymi jego "plażami" wzdłuż jezdni i tłumami oraz hałasem.... ale jednak Splitska ma to coś. Choć ładne plaże są gdzie indziej. Natomiast z tego "gdzie indziej" jest zdecydowanie za daleko do Dola i Škripu... :(


Tak zestawiłem to, co chcę z Twojej wypowiedzi skomentować. Też nie rozumiem wybierania Sutivanu. Czytam, że niektózy kierują się tą relacją
bitwa-o-sutivan-na-wyspie-brac-t32097.html#p724657
Muliness napisała świetną relację, okraszoną świetnymi zdjęciami. Jest moim zdaniem świetną panią fotograf. Ale wiem skądinąd, że to jest właśnie często powód rozczarowań. My nie widzimy linii jak się będzie odbijać piłka kolejno od 4 czy 5 band w snookerze a Ronnie O'Sullivan je widzi. Podobnie jest z fotografami. Oni widzą i pokazują świat w taki sposób w jaki my nie widzimy. To jest oczywiście moje subiektywne zdanie, i oczywiście byłem w Sutivanie w pochmurny dzień. Niemniej tak jak Ty Bartku nie rozumiem... Może kwestia cen jednak...
O jej... Następny post będzie moim 500 setnym... A to już w takim razie będzie to kolejny odcinek relacji późniejszym wieczorem...
Katerina
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5004
Dołączył(a): 18.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katerina » 25.01.2018 17:25

Abakus68
O jej... Następny post będzie moim 500 setnym..


Hip,hip ,hurra :lol: Niech nam żyje świeżo upieczony (oficjalnie :roll: ) Cromaniak :!: :)

Sutivan jest ok - mi się bardzo spodobał, gdyż:

Wpadłam na Brač na jedyne 5 dni i chciałam być w centrum wszystkiego, ale nie tak w centrum jak Supetar :)

Chciałam mieć knajpki na wieczór, bo pod koniec pobytu w Cro melancholia mnie łapie, i nie chciałabym siedzieć wieczorem na zadoopiu.

Chciałam mieć kameralność - i ją miałam - ale sprawiła to bardziej pogoda niż wynikałoby to z charakteru samego miasteczka - po prostu wszystkich wywiało.... 8O :lol:

Z mojej miejscówki miałam tak piękny widok,że nie chce innej - nawet w pierwszej linii brzegowej...a wieczorkiem w kapciach na kantun można było skoczyć.Nawet dzwon kościelny nad głową mnie nie budził (ale to z kolei dzięki kantunowi z barem, gdzie przychodzili wieczorem lokalsi :mrgreen: )

Jedne z najpięknieszych zachodów słońca widziałam właśnie w Sutivanie :P
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 25.01.2018 17:38

Już za chwileczkę zaśpiewamy: sto lat sto lat niech żyje nowy CROmaniak nam :oczko_usmiech:
Katerina
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5004
Dołączył(a): 18.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katerina » 25.01.2018 17:51

Kurczę, a ja toastu nie mogę wznieść :cry: , bo mnie bakcyl dorwał i na medykamentach jestem...
Mentalnie się stukam - szkłem o szkło :sm:
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 25.01.2018 19:40

Odcinek trzynasty, część druga: 2017-09-13 – Supetar – włóczęgostwo ulicami prozy, albo jak się staje cromaniakiem

Przyjechaliśmy bez określonego celu. Auto zaparkowaliśmy jak uprzednio, na parkingu, tym razem poprawnie biorąc kwit parkingowy i ruszyliśmy powłóczyć się mniej uczęszczanymi ulicami aby spróbować odczuć każdym skrawkiem ciała, jakie emocje mogą towarzyszyć w takiej wędrówce. Pierwsze co nas zastanowiło to dużo mniejsza liczba osób w kolejno mijanych knajpkach na dojściu do Poratu

supik1.jpg

Czy już przy samym Poracie

supik2.jpg

Słońce, chociaż popołudniowe, to jednak ocieplało swoimi promieniami fasady budynków. Od strony budek z jak ja to nazywam turystycznymi pierdołami również „pachniało” ciszą i tylko nieliczni turyści przemykali wąskimi uliczkami.

supik3.jpg

Wtedy chyba pierwszy raz poczuliśmy, że nasza Bračka przygoda ma się powoli ku końcowi. Trochę na chybił trafił wybraliśmy ulicę Ivo Vojnovića, a okazuje się, że to dość oryginalna postać. Urodzony w szlacheckiej rodzinie w Dubrowniku, zmarł w Belgradzie, ale gdzie on nie mieszkał, to szok: Split, Zagrzeb, Križevci, Bjelovar, Zadar, Dubrovnik, Supetar, Zadar, Supetar, Zagrzeb, Šibenik, Linz, Zagrzeb, Nice, Dubrovnik. Pochowany w Dubrovniku. Normalnie Cromaniak. A tak zupełnie poważnie sam mam za sobą mnóstwo przeprowadzek i ja mu osobiście współczuję. To bardzo trudne nie móc odpowiedzieć na pytanie – Ale gdzie jest twoje takie gniazdo, miejsce z którym czujesz największą więź?. Może w przypadku Ivo taki miejscem był Dubrovnik. W końcu tam go najbardziej doceniono. Jest autorem dużej ilości utworów literackich ale jedno z czołowych miejsc w jego pracach zajmuje Dubrovnik Trilogy
Na wejściu w uliczkę zamieszczono tabliczkę,

supik4.jpg

która precyzuje za co wybrano go na jej patrona. Otóż do roku 1903 w sensie urzędowym chorwackie zwierzchnictwo nad wyspą było w rękach urzędników ze Splitu. I to właśnie Ivo został pierwszym, że tak kolokwialnie ujmę szefem wyspy, będąc przy okazji sędzią. Cappo di cappi tutti of Brać. Nie, nie, Zdzichu nie oszalał idąc tą drogą – używam tego włoskiego mafijnego określenia z rozmysłem bo coś jest na rzeczy. Zdążył co prawda podczas rządzenia jeszcze napisać na wyspie ciekawą powieść Śmierć matki Jugović ale już w 1907 roku został zwolniony z powodu przestępstw finansowych przy jednoczesnym pozbawieniu prawa do emerytury. Oczywiście – pozbawiono go prawa do emerytury jedynie za te 4 lata w Supetarze, ale ja specjalnie to wspominam. Na tej ulicy znajduje się bowiem taki oto przybytek

supik5.jpg

Ciekawe, jak czuje się starszy człowiek, gdy mówią mu, że resztę życia spędzi na ulicy, którą nazwano nazwiskiem człowieka pozbawionego prawa do emerytury…
Dwie tabliczki na domu są wynikiem tego, że Don Drago Bosiljevac był mniejszy cappo di tutti i nie umiał kasą zarządzać – toczyło się przeciwko niemu postępowanie likwidacyjne. Oby tylko nie został pozbawiony prawa do emerytury i nie wylądował w Cor Meridianum.
Uliczka ukazuje jeszcze jedną ciekawą rzecz, mianowicie prawie naprzeciwko domu starości pod numerem 11 na murze domu są jakby doklejone płaskorzeźby

supik6.jpg

supik7.jpg

supik8.jpg

Idąc dalej ulicą imć szlachcica Ivo, który mimo porażki w Supetarze nadal dostawał intratne posady w sądownictwie (to chyba dlatego, że wtedy nie było internetu albo nie dostał wpisu z artykułu 52 kodeksu pracy) i odpracował błędy, skoro jako jedyny wówczas doczekał się w czasie pochówku w Dubrowniku przemarszu konduktu żałobnego główną ulicą starego Dubrownika – Stradunem. To było wielkie, pośmiertne „wyróżnienie”.
Nie wiem czy wiecie, że drugą osobą, która została w ten sposób „wyróżniona” był Polak, dyrygent Ludomir Michał Rogowski. On w 1926 roku przyjechał do Dubrownika i tak się dał oczarować pięknu tego miasta, że pozostał w nim na zawsze. Tam komponował, między innymi oratorium Cud św. Błażeja (patrona Dubrownika), tam zmarł w 1954 i tam jest pochowany na cmentarzu Boninowo.
Doszliśmy w końcu do konoby Gušti mora.

supik9.jpg

Nie wiem jak to powiedzieć. Ani karta nas jakoś nie zachęciła, ani pustki w konobie, ani taka perfidna wręcz cisza, brak zapachów i sterylność widziana z bramy. A może po prostu nie czuliśmy głodu. Nie wiem. Możliwe, że odpuściliśmy pyszną kolację, bo o pomyłki zawsze łatwo. To tak, jak patrzysz na taki dom

supik10.jpg

Pierwsze co zauważasz to jego ogrom i zamknięte okiennice i myślisz. O kurczę, jakie tam się mogą odbywać orgie, albo zebrania tajnego stowarzyszenia. Albo może to dom kaźni jakiejś, albo mordują tam. A może jacyś wolnomularze. I nawet nie podchodzisz. A potem widzisz mały domek z przyjaźnie otwartymi okiennicami, wsadzasz głowę uzbrojony w aparat i nagle cykasz taką fotkę

supik11.jpg

I cofasz głowę z przerażeniem, bo zanim dotrze do ciebie, że to warsztat naprawy laptopów to myślisz, że to rzeźnia jakaś…
Z tymi laptopami to przesadziłem chyba….
No ale jak człowiek jest taki emocjonalny i „szpiegowaty” to zawsze wściubi nos, gdzie nie trzeba prawda?

Tylko, że zaraz. Akurat to, co uchwyciłem na kolejnym zdjęciu wypatrzyła żona

supik12.jpg

Znacie to? Roślinki w opakowaniach po maśle roślinnym, margarynie, i cholera wie czym. W ilu domach zamieszkałych przez starowinki w Polsce można dojrzeć takie rzeczy. Dobrze rozwinięta przydaśka i zamiłowanie do ciężkiej pracy na roli :oczko_usmiech: :oczko_usmiech: :oczko_usmiech:
I tak sobie zacząłem dumać. Jejku, ile dziwnych rzeczy na tych urlopach wypatrzy moja żona. Rzeczy na które ja nie zwróciłbym uwagi. Dzięki Mariola. Tak cudnie wypełniasz moje życie zwracając moją uwagę na emanujące pozytywną energią detale. (resztę dopowiem jej na ucho, wieczorem… wybaczycie mi prawda?)
Skończyła się ulica Ivo, skręciliśmy w przypadkową ulicę… Patrzymy, a to ulica Vladimira Nazora. Jakoś tak pisarsko tego dnia się nam Supetar pokazywał. Ulica Nazora nie ma jednak wiele do zaoferowania

supik13.jpg

Zwykłe domy, wieczorne podlewanie ogródka w jednym. Jakiś grill w innym. Generalnie jednak pusto. Przyroda tylko robi swoje.

supik14.jpg

Ale przyroda wszędzie ma coś ciekawego do zaoferowania, jak nie owoce, to kolory. Jak nie zapachy to kształty.

supik15.jpg

A potem przyglądaliśmy się budkom z pamiątkami na promenadzie zastanawiając się, jak ci ludzie się z tego utrzymują. Pustki, cisza, a na półeczkach pełno. Z rzadka ktoś stanie, zapyta. Znam straganiarskie życie. Dorabiałem tak na studiach. Potem w latach 1993-1997 sprzedawałem produkty wytwarzane w naszej rodzinie. Znam te chwile, gdy nikogo nie ma, a straganiarze tworzący tak naprawdę jedną rodzinę schodzą się, żartują, snują opowieści. Czy na tej promenadzie jest tak samo? Nie zauważyłem.

Odłożyłem aparat i przyglądałem się nielicznym spacerowiczom. Przecież kalendarzowo jest lato, ale odczucia tego dnia miałem jesienne. Dom starców, babinki wystawka roślinek, zamierający ruch przy stoiskach, zasypiające słońce. A jednak bardzo się ucieszyłem, że jestem na Braču – moim zdaniem tę wyspę trzeba poznać koniecznie – dojrzewała we mnie chęć poznawania jej jeszcze mocniej po przyjeździe, co teraz realizuję i to właśnie wtedy zakiełkował w mojej głowie pomysł na tytuł relacji.
Stwierdziliśmy, że chcemy sobie spokojnie usiąść i popatrzeć w przestrzeń na koniec tego dnia, który przyniósł nam odpoczynek, uśmiech i przemyślenia. Stoliki przy Poracie zapełniały się, muza z głośników ponownie była jakaś taka mało chorwacka. Spojrzeliśmy na siebie. Villa Marija! Wiedziałem. Nawet do auta nie wracaliśmy Poratem, ale fajnie bo trafiliśmy na kogule:

supik16.jpg

supik17.jpg

A właściwie na kogulavanje – to już parokrotnie opisywany i pokazywany sposób wykładania dróżek w Chorwacji. Nie ma się co dziwić. Materiał gratis, wystarczy zebrać w morzu. Sposób ułożenia fajny. To zawsze jest pozytyw, gdy się widzi, jak człowiek umie korzystać z darów natury.

Spożywając już w Splitskiej innego rodzaju płynny dar natury przypatrywaliśmy się, jak dwie młode mamy zajmują się wymianą zapewne bardzo ważnych myśli i w ogóle nie zwracają uwagi na grę dwóch dzieciaków w wieku może 8-9 lat. Piłka kopana przez nich wylądowała w wodzie. Dobrze, że małe fale dobijały ją do kamiennego brzegu. Obaj kombinowali jak ją sięgnąć, męczyli się, w końcu udało im się ją doholować do miejsca, gdzie było najbliżej z kamiennego brzegu do wody i wyciągnęli ją. I tak sobie pomyślałem, ot inaczej pojmowana samodzielność. U nas – czekaj synku, mamusia ci pomoże – tam – radź sobie sam, tylko wtedy dasz sobie radę w świecie…

Dzieciaki grały dalej, a my zapłaciliśmy i szliśmy do apartamentu. Mijając dzieciaki zauważyłem, że piłka znów leci do wody. Dwa szybkie kroki i odkopnąłem ją im. Konsternacja. Cisza. Spojrzenia. Maluchy zaczęły ją znów kopać. Jedna z matek skinęła nieznacznie głową. A ja do dziś się zastanawiam czy zyskałem tym poważanie, czy lepiej trzeba było odkopnięcia się nie podejmować…

No proszę, gdzie ja myślałem, że przy pisaniu relacji i wymianie myśli na innych relacjach uda mi się zostać cromaniakiem... 500-tny wpis...
gusia-s
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5861
Dołączył(a): 15.01.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) gusia-s » 25.01.2018 22:28

Abakus68 napisał(a): ... A potem przyglądaliśmy się budkom z pamiątkami na promenadzie zastanawiając się, jak ci ludzie się z tego utrzymują. Pustki, cisza, a na półeczkach pełno. Z rzadka ktoś stanie, zapyta...
Myślę, że to tylko dorywcze sezonowe zajęcie :) w lipcu interes miał się dobrze mimo liczności budek.

Abakus68 napisał(a): ... kogulavanje – to już parokrotnie opisywany i pokazywany sposób wykładania dróżek w Chorwacji...
Na Bracu spotykane w wielu miasteczkach :)

Abakus68 napisał(a): ... No proszę, gdzie ja myślałem, że przy pisaniu relacji i wymianie myśli na innych relacjach uda mi się zostać cromaniakiem... 500-tny wpis...
Darmo nic nie ma, pracujesz i się dorabiasz tytułów :oczko_usmiech:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Brač? Koniecznie! Nawet jesienią! - strona 31
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone