Odcinek dwunasty, część czwarta: 2017-09-12 – Dol - bardziej Betlejem niż KarpaczObjeżdżając dookoła Postirę w drodze powrotnej zgodnie ze znakiem skręciliśmy w piękniejące z każdym metrem międzygórze, chociaż w wielu miejscach jest to jakby system połączonych wąwozów, w którym po około 2 km czekała na nas malownicza wioska Dol.
Wioska , w stosunku do której z pewnością można użyć wielu przymiotników, ale jeden z nich będzie mówić, że jest to wioska chorwacka. Zastanawiacie się o co chodzi? Przecież Dol leży w Chorwacji… Tak! Ale w wielu poprzednich odcinkach wspominałem o licznych, niechorwackich wpływach na osadnictwo. Jak nie uchodźcy Bośniaccy, to znowu widoczne wpływy weneckie. Jak nie jacyś Austriacy (most księcia Józefa), to znów jakieś staro – rzymskie znaleziska. A Dol, o którym pierwsze pisemne ślady zaistniały w historii w roku 1337 był, jest i wydaje się, że na lata pozostanie na wskroś chorwacki. Przykładem ciągłości niech będzie fakt, że już w 1375 roku w księgach pojawia się jako jeden z mieszkańców szlachcic Klimša Baloević a nazwisko to do dzisiaj figuruje w spisie ludności. Owszem, są ślady z wcześniejszej historii miejsca, sięgające nawet IX wieku, o czym w dalszej części relacji, ale i one są czysto chorwackie.
Jadąc powoli ze zdumieniem rozglądaliśmy się na obie strony. Nie tylko z powodu kolejnego konia spotkanego tego dnia
ale głównie dlatego, że właściwie cała droga dojazdowa wije się pośród pól uprawnych, a wiele z nich jest nie tylko ogrodzonych, ale charakteryzuje się dbałością o nawadnianie (systemy zraszające) i jest utrzymana w doskonałej kulturze uprawowej.
Dol to mała wioska, licząca obecnie około 120 osób. Warto dodać, że w momencie, gdy wyodrębniła się z parafii Postira gdzieś około 1620 roku i pojawiły się pierwsze wpisy w Dolskich księgach parafialnych (1622) osada liczyła 135 mieszkańców, a w najlepszym okresie rozwoju całej wyspy dochodziła do 450.
Zaparkowaliśmy na obrzeżach dość dużego placu a właściwie przystanku autobusowego. Wysiedliśmy i zauważyliśmy znajome rejestracje. Na 5 zaparkowanych aut 4 polskie w tym trzy z rejestracją DW… Nie jest to bynajmniej oznaczenie Dol-Wąwóz… No cóż. Nasi tu są…
Tuż obok przystanku znajduje się tablica
Jeśli rzut oka na nią mówi wam, że to jakaś pipidówa, i że nie warto iść dalej, to od razu powiem -WARTO!
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to jaskinie.
Naturalny i kulturowy krajobraz Dol charakteryzuje się zjawiskiem naturalnych, płytkich jaskiń. Z obu stron wznoszą się nad doliną i działają jak naturalna forteca otaczająca wioskę. Istnieje około trzydziestu fortów w Dol, więc ta wioska jest znana jako Betlejem Braču. Jaskinie są porośnięte śródziemnomorską roślinnością, a na ich zachodnich zboczach znajduje się warstwa żyznej gleby, na której rosną gaje oliwne. Jaskinie utworzyły się w czerwonawych skałach z granulowanego kamienia, znanego jako hrapoćuša, który był używany jako materiał budowlany. Można powiedzieć, że Dol powstał na hrapoćušy i z hrapoćušy. (O słynnym dolskim cieście hrapoćuša w dalszej części). Mieszkańcy Dolu używali tego kamienia do budowania swoich domów i do ogradzania żyznych ziem pozyskując go ze stromych zboczy, co dawało nie tylko dalsze miejsce do rozbudowy, ale również pozwalało wykorzystać zebraną z wierzchniej warstwy żyzną glebę do upraw.Jasnym staje się teraz skąd po obu stronach wioski takie widoki
Skierowaliśmy się główną drogą oglądając nieznanego pochodzenia krzyż i figurę
z obawą, że oto znów obejrzymy kilka rzeźb czy budynków nie rozumiejąc ani czym są, ani skąd się wzięły, ale nie. Jednak już przy następnym, że się tak wyrażę przystanku na trasie zwiedzania przyglądając się jaskiniom
dostrzegliśmy tablicę,
z której zresztą przetłumaczyłem wyżej umieszczone kolorem niebieskim informacje. Osoby lubiące pozyskiwać informacje w ten sposób znajdą jeszcze kilka takich w Dolu.
Żona generalnie była bardzo zadowolona, że osada jest taka mała licząc na to, że tu mi się w czterech literach ogień nie zapali, toteż wchodząc po drugiej stronie jaskiń na teren kościoła
Wyglądała, jakby chciała powiedzieć, że tu będzie wszystko na jej sposób oglądane. Kościół
pod wezwaniem Oczyszczenia Najświętszej Maryi Dziewicy wybudowano na miejscu dawniejszej świątyni. W 1863 roku wyburzono zrujnowany stary kościół, a w 1886 roku zakończono budowę nowego. Ze starego została tylko dzwonnica.
Mieszkańcy Dolu są bardzo religijni, średni ich udział w niedzielnych mszach przekracza 85%. Gdyby się komuś udało tam trafić, gdy kościół będzie otwarty warto zajrzeć do środku i zobaczyć największy na Braču barokowy krucyfiks znany jako
Dolski IsukrstNa kościele znajduje się tablica
upamiętniająca Ivana Merza – dość ciekawą postać. Filozof świecki, a jednak błogosławiony. Człowiek, którego ukształtowały okrucieństwa pierwszej wojny światowej, a gdy z niej wrócił napisał do ojca „ Jestem wdzięczny Bogu za udział w wojnie, ponieważ wojna nauczyła mnie wielu rzeczy, których nigdy bym nie znał: chcę znowu żyć, aby stać się wolnym i przeprojektować swoje życie względem tego czego doświadczyłem” Po czym ślubował czystość i oddał się dozgonnie Bogu propagując jako nadal świecki idee chrześcijaństwa życia przez pracę pośród chorwackiej młodzieży. Od młodości miał kłopoty ze wzrokiem, potem z zębami i zmarł po nieudanej operacji, ale jakim mirem się w Chorwacji cieszył niech świadczy fakt, że na jego pogrzebie zgromadziło się około 5000 osób. Jego grób znajduje się w Bazylice Najświętszego Serca na ulicy Palmoticeva w Zagrzebiu. W 2003 roku został beatyfikowany przez Jana Pawła II. Gdyby to kogoś interesowało to jego życie zostało pokazane w filmie dokumentalnym
Ivan Merz - Life for Ideas w reżyserii Jakova Sedlary.
Widać, że plac przy kościele jest zadbany
Posadzone są nowe drzewa,
a o cały teren dba miejscowy proboszcz Marko Plančić, który przyszykował wielki projekt odnowy mniejszych i starszych kościółków położonych na wzgórzach, w tym kościoła sv. Roka pod kątem 150 rocznicy parafii przypadającej na 2036 rok. Niezły planista!
Tuż za kościołem wystawiony jest smuk
Jest to jak wynika z umieszczonej obok tablicy
rodzaj sań, którymi transportowano czy to bloczki skalne tak do Dolu, jak i Postiry z kamieniołomu znajdującego się 1,5 km za Dolem. Biedne zwierzaki, ciągnęły te sanie latem kilometrami, a jedyna pomoc jaką miały to starsze babulki idące przed saniami i zamiatające drobne kamyki, czy gałązki, żeby lżej było sanie ciągnąć. Ja się pyta komu było ciężej. Koniowi, czy tej babinie dygającej w pół-skłonie kilometrami – twarde kręgosłupy mieli tam ludzie. Szacunek!
Idąc dalej spodziewałbym się – skoro to taki skansen – raczej takich widoków
Które miałby mnie oszołomić i starością, i surowością otoczenia, i zadać pytanie, jak to drzewo tam rośnie, ale niestety jest w tej wiosce też jeden element, który rozebrałbym od ręki. Kto wydał pozwolenie na taką fasadę w tej wiosce!!!!!
Zbliżaliśmy się powoli do jednego z must see, którymi Dol się nieodłącznie reklamuje gdy nagle usłyszeliśmy podniesione głosy wypowiadające polskie słowa – ich treść pozwoliła mi od razu się domyślić, że oto idą ludzie z samochodów o rejestracjach DW. Młodzi i opaleni. O mało nie parsknąłem śmiechem słysząc takie słowa, cytuję wykropkowując przekleństwo:
Ona: -
to co, idziemy pochodzić po wiosce?On: -
Jak ja bym chciał pochodzić, to bym …. Do Karpacza pojechał a nie do Chorwacji!Bez komentarza...
(Katarzyno – za 20 minut wyjdzie słońce…)