Odcinek dziesiąty, część trzecia: 2017-09-10 – Bobovišća - bośniackie powiązania, złodziej i umieranie Po drodze z Milnej przejeżdżaliśmy przez malutką miejscowość Bobovišća. Zatrzymaliśmy się na poboczu, mniej więcej za tym budynkiem,
a ja ruszyłem sam na połów jak liczyłem dwóch, może 3 zdjęć, bo przecież co może być w takiej miejscowości ciekawego. Pewnie kościół i nic więcej. Znalazłem miejsce spotkań lokalersów
Idąc w kierunku kościoła zobaczyłem ten budynek.
Zaraz, zaraz, ja go skądś znam. No tak, przecież był on na 100% w relacji myszy73
tutaj - i z osobami żywymi w kadrze prezentował się tak:
I wtedy jakby mnie piorun trafił. Rozglądnąłem się dookoła. NIKOGO! Ani żywej duszy, ani człowieka. Umierająca z wolna osada. Wtedy właśnie w mojej głowie zagościła myśl, że to nie może tak być, że tylko Split, Dubrownik, Trogir. Albo, że jak na Braču, to tylko Bol, Supetar czy nie wiem, Povlja. Sam wiele czasu swojego życia spędziłem w małych miejscowościach. Takich, które nigdy nie miały nawet 100 mieszkańców. Wiem, jak wyglądają dzisiaj, z ludźmi, których średnia wieku jest grubo po 40-tce, bez wizji na przyszłość. Konających. Niewiele mogę dla nich zrobić, ale mogę coś o nich powiedzieć, dopowiedzieć, mieć poczucie, że próbowałem ocalić je od zapomnienia…. To dlatego w mojej relacji pojawiają się oprócz zdjęć i opisu przeżytych chwil również jakieś detale czy historie wynajdowane w sieci. Być może dlatego wielu czytaczy rezygnuje z jej czytania, ale cóż…
Spojrzałem na dzwonnicę przy kościele
Na zegar. I pomyślałem, czas się w tej osadzie zatrzymał. Dziś liczy ona około 70 zameldowanych osób, a była taka chwila gdy było ich tylko 15!!!!
A to nie jest taka nic nieznacząca miejscowość. Jej historia sięga roku około 1600. Wtedy to na ten teren przybywa kilka bogatych rodzin z Bośni wygnanych stamtąd przez Turków. I teraz uważajcie,
Herald of Croatian nobility assotiation z maja 2013 strony od 33 podają ciekawą historię. Otóż ważna dla Bobovišćy rodzina, która podczas ucieczki z Bośni przybrała nazwisko Gligo – wcześniej nazywała się Marinčević i wywodziła w prostej linii z roku Krstulović Krstić (już spotkaliście to nazwisko w mojej relacji przy okazji wizyty w muzeum oliwy w Škripie). Uciekali on przed Turkami z Bośniackiej miejscowości Bobovac – stąd etymologia nazwy Bobovišćy - najpierw do miejscowości Poljica – rodzinnej miejscowości rodu Nazor! I dopiero stamtąd gdzie dotarła w międzyczasie uciekająca również przezd Turkami ludność miejscowości Dolac i Stanac (do dziś mieszkańców Bobovišćy nazywają Stancarami) wszyscy łącznie z Nazroami zapakowali się na statki i uciekli na Brač. Jak dodać do tego, że to również z rodu Gligo pochodzi Ivan Cerinić, z którego dalej wywodzą się: związany ze Škripem odłam Cerineo – Cerinić, oraz związany z Milną odłam Voselei – Cerinić to okaże się, że za rozwojem Braču stały w dużej mierze bośniackie pieniądze i bośniacka arystokracja.
Sam kościół nie prezentuje się jakoś bardzo okazale.
ale to nie jest pierwotny kościół. W 1656 roku rozpoczęto budowę kościoła SV George dla Bobovišćy i dla Ložišćy – o ironio losu – dziś tak wielu podziwia dzwonnicę w Ložišćy a omija Bobovišćę. Niestety po raz kolejny trafiłem na kościół zamknięty. Szkoda, więc za internetem:
Ościeżnica ze starego kościoła z wyrytym rokiem 1696 oraz rozeta na obecnej fasadzie są jedynymi zewnętrznymi świadkami poprzedniej świątyni. We wnętrzu kościoła znajduje się polichromowane marmurowe antependium dawnego ołtarza, zbudowanego teraz przy głównym ołtarzu. Do starego kościoła należą także ołtarze Pieta św. George i St. John, malowany w stylu palmyńskim i Matki Bożej Karmelisckiej, która jest również dziełem weneckim, ale z XVIII wieku. Badania rzemiosła artystycznego zwracają uwagę na koronki, produkty o niesamowitej wyobraźni i godnych podziwu umiejętnościach, pochodzące z XVII wieku, które są przechowywane w biurze parafialnym i są jednymi z najpiękniejszych i najcenniejszych tego typu w całej Dalmacji.Na tyle kościoła znajduje się cmentarz. Rozglądnąłem się jak tam wejść, a widząc, że musiałbym wrócić do bramy przed kościołem i obejść teren dookoła… Przeskoczyłem przez mur. Zainteresowała mnie ta budowla.
Jest to mauzoleum rodziny Marinčević – Gligo. Grób zbudowany jest według wzoru małej rzymskiej świątyni Pałacu Dioklecjana w Splicie, wzoru nieznanego autora, które Mate Gligo odnalazł… Ale to już dla pasjonatów tematu…
Robię tu małą pauzę, bo robiąc zdjęcie mauzoleum poczułem dziwne mrowienie na karku. Mam tak zawsze , gdy mi się ktoś przygląda. Odwróciłem się. Na terenie należącym do kościoła stała może 40 letnia kobieta, patrzyła na mnie i dość nerwowo mówiła coś do komórkii. Pomyślałem, że może zostałem wzięty za złodzieja, wszak przeskoczyłem murek, a może nawet za jakiegoś taliba o wrogich zamiarach, chociaż wtedy jeszcze nawet opalony mocno nie byłem. Oddalając się od cmentarza musiałem przybliżyć się do niej. Stała hardo, wysunęła jedną nogę nieco do przodu, jej ramiona się naprężyły, szczęka wysunęła do przodu. Włączył mi się tryb Bourne’a. Rozejrzałem się za jakąś bronią, ale ani żadnego długopisu na ziemi, ani wieszaka z marynarkami. Jest, widzę ją, rozpoznaję. Najlepsza broń na świecie. Podszedłem bliżej zastanawiając się, skąd ta obrończyni Bobovišćy się wzięła… Będąc o kilka kroków użyłem swojej broni… Strzeliłem pokłon w stylu Ludwika XVI… Od kiedy ćwiczę mam giętkie lędźwie więc wyrżnąłem palcami o ścieżkę, czym rozbroiłem panią. Jej śmiech był intensywny acz krótki – nie zrozumiałem co rzuciła na koniec do słuchawki, brzmiało jak „nije lopov, to je idiot”. Schyliłem się podnieść futerał od aparatu, który mi w czasie pokłonu wypadł, a kiedy spojrzałem do góry jej już nie było. Uwierzcie mi do ulicy był kawałek…
Informacje o mauzoleum tutaj
https://hrcak.srce.hr/file/146797 tam również duży opis domu, który rodzina Marinčević – Gligo postawiła w pierwszej połowie XIX wieku, a którego obecny kształt
został uzyskany w 1884 roku. To właśnie z wyżej wymienionego źródła uzyskałem potwierdzenie, że jest to ten budynek. Szkoda, że nie wiedziałem o nim nic wcześniej, bo poszedłbym tam, może byłaby możliwość zwiedzenia, a tak wszedłem w uliczkę, spojrzałem jeszcze raz na ten budynek
I powiększając fotografię zauważyłem ten napis
czyli coś co mi się bardziej z rejsami po Adriatyku kojarzyło, dlatego nawet tam nie poszedłem – a jest to ponoć budynek udostępniony do zwiedzania (co jest wewnątrz również w wyżej podanym linku)
Podsumowanie:
Nie ma co ukrywać, że Bobovišća swoim wyglądem
Nie zachęca ani do odwiedzin, ani do pozostania dłużej. Szczerze powiedziawszy po raz pierwszy też patrząc na tej wyspie na pomnik ufundowany bohaterom walk z czasów drugiej wojny światowej,
czułem się tak, jakbym miał przed oczyma jedyny proces, który z pewnością można temu miejscu przypisać. Oto pośród pięknych wzgórz jeszcze 120 lat temu dających utrzymanie wielu rodzinom, w pełnym słońcu, w ciszy i bez hałasu cykad następuje proces starzenia będący wstępem do procesu umierania. Czy to miejsce zostanie uratowane?
Poświęcajmy czasem kwadrans takim miejscom, albo chwilę dłużej. Nie dajmy im znikać z mapy naszych serduch!