Odcinek czwarty-uzupełnienie: 2017-09-04 - Krótki spacer do Postiry i Splitska z siłownią w tle...Zanim jednak do Postiry naszą uwagę przykuwa tablica informująca o budowie - zwłaszcza nazwa dane inwestora... Sami zobaczcie.
O Postirze w piękny sposób napisano tu wiele słów. Pokazano ją też w sposób tak piękny, że aż wstyd tu cokolwiek dokładać.
Niemniej jednak powiem tak. Wiedzieliśmy, że spacer ze Splitskiej do Postiry przez las przebiega malowniczą drogą i nie zawiedliśmy się. Mnie spacer z osobą, z którą dzielę tak naprawdę połowę życia zawsze ujmuje, a jeszcze w takich okolicznościach... Już koniec Splitskiej, jest uroczy. Przy okazji... Przedstawiam ważniejszą połowę określenia "my"
I dopełniająca ją połowa druga.
Idąc lasem i chłonąc jego zapachy docieramy do miejsca
i wtedy sobie przypominam pewne ujęcie zrobione na drodze wiodącej z centrum Splitskiej do cmentarza i już wiem, że ów pręcik
musiał nieraz zaglądać na rzeczoną plażę FKK skoro tak się wyprostował
Wchodzimy do Postiry mijani przez licznych rowerzystów, spacerujemy po mieście, i aby nie powielać fotografii znajdowanych w innych postach to może tylko parę...
Specyficzny rzut oka na plażę Lozna Mala
przy okazji info - za Konobą Kaktus w kierunku do plaży miejsce gdzie ludzie zostawiają darmowo auto - z obu stron razem ze 25 aut wejdzie.
Oczywiście uroczy kotek...
Generalnie jednak wracamy poszukać poleconych w jednej z relacji lodów i doznajemy porażki. Nie odnajdując ich kupujemy w miejscu w ala kramie z lodami. Jedząc je włącza mi się szósty żołądek i zaczynam się rozglądać za czymś, co sprawi, że Pasibrzuch będzie bardziej kontent...
Wracamy do Spitskiej wolnym krokiem mijamy już prawie bistro Vili Marija, no bo przecież do bistro na kawę nie będziemy wchodzić. Nagle słyszę polskie słowa. Ona mówi do niego: "popatrz, (i pokazuje strzałkę z podpisem Hercules) tu nawet siłownię mają".
Parsknąłbym śmiechem, ale bałem się, że będzie tak polski, że od razu wywołam jakieś gniewne spojrzenia i z uśmiechem na ustach zaciągam żonę na lampkę wina we wspomnianym bistro. I bardzo dobrze! Ujęli nas tam nie tylko winem, ale również sałatkami. No mnie również płomienno-rudą holenderką, która obdarzyła mnie takim słodkim uśmiechem... Byłem wniebowzięty... A potem takim samym uśmiechem obdarzyła wszystkich innych przechodzących obok jej stolika mężczyzn i zszedłem na ziemię
Od tego wieczora bywaliśmy tam prawie codziennie, pijąc i jedząc o czym będę wspominał w kolejnych dniach bo szczerze to miejsce polecam.