Odcinek siódmy: 2017-09-07 – część 2 – Vidova Gora – zbezczeszczona kamieni kupaKolejnym przystankiem na mapie naszych wędrówek tego dnia była Vidova Gora. Z zasady wybierając miejsce do zwiedzenia dociera się do niego i tak ogląda to, co jest celem wizyty samym w sobie. Warto jednak czasem poświęcić uwagę trasie dojazdowej. Kiedy zauważam ścieżki dydaktyczne zawsze zatrzymuję się koło tablic.
Na tej można było przeczytać nie tylko o rodzajach sosen, jakimi porasta bardziej płaska część zbocza góry, nie tylko o 26 rodzajach cykad opisanych na wyspie, o których nawet znany cromaniakom Vladimir Nazor napisał poemat „Cvrčak” – którego tekst zacytuję na końcu odcinka, ale też o tym, że część Vidovej Gory zwana jest Knežev ravan. Historia weneckiego księcia, który dla zabawy wymyśla sobie zabawę przynoszącą na końcu walkę pasterzy z jego wojskiem, księcia, który jest również sędzią, i gdy sam w walkach zostaje ranny pragnie ukarać sprawców. Na pytanie w sądzie kto rozpoczął walki pada jednak odpowiedź „Wszyscy” – na pytanie, a kto zakończył, pada odpowiedź „Drewniany młotek”. Tak to sędzia, sprawca własnego nieszczęścia, nie dał rady nikogo ukarać…
Nie będę pokazywał wszystkich tablic, ale polecam przyglądnięcie się niektórym tym, którzy jadąc na Vidową dysponują czasem.
A to wspomniane sosny:
Jak widać nie wszystkie postawione tam… hm… pomniki… tablice pamięci przetrwały próbę czasu, ale są też i takie…
W koronach drzew wyższych sosen, czyli Pinus Nigra Subspeciec Dalmatica można zobaczyć ciekawe gniazda, we wrześniu już opuszczone…
Vidova gora jest najwyższym szczytem wysp Adriatyku.
Idąc do miejsca, z którego roztaczają się cudne widoki dostrzegłem coś. EUREKA! Od miesięcy zastanawiałem się jak to jest z tym naszym krajem. Przerażony (ironia) gdy ktoś kiedyś powiedział, iż moja ukochana ojczyzna to „…j, dupa i kamieni kupa” obserwowałem zmiany. Niejeden …j pozostał… niejedna dupa nie dała się ruszyć, ale co się stało z „kamieni kupą” I oto jest! Tam, na Vidovej Gorze. Wielka, piękna i majestatyczna… Więc to tu ją wywieźli…
A teraz poważnie. Tuż przy wejściu na nazwijmy to płaskowyż, na miejsce, z którego robi się zdjęcia, po lewej stronie stała ułożona wielka i o dużej średnicy kupa kamieni. A na niej ktoś ułożył taki mały stożek, piękny, naprawdę. Sam próbowałem na plaży ustawić sobie tak kamienie i wyszło mi może na 8 kamyków do góry, a tak ktoś się natrudził i ułożył taki na co najmniej 70 cm. Pomyślałem, że musze to sfotografować, ale później.. teraz widoki…
Muszę się Wam przyznać, że jesteśmy dość osobliwą parą. O ile ja boję się wody i zwykle nie oddalam się od brzeg o tyle uwielbiam zbliżać się do brzegów grani. Mariola zaś najchętniej w morzu z dala od brzegu, takoż jednak i w górach, stąd wielkie dzięki jej za to, że podeszłą do brzegu góry na tyle, żeby trzasnąć mi tą fotkę. Doceniam przezwyciężenie obawy żono. Jesteś WIELKA!
No i nic dziwnego, patrząc na takie zapierające dech w piersiach widoki (zaiste są cudniejsze, ale i przejrzystość powietrza była mała, i wiało, i do tego lichy aparat), że nazywają ją Vidovą Gorą… Górą widokową, czy widoków… Zaraz!!! Łatwo o takie skojarzenie prawda? Nic bardziej mylnego. Inne jej nazwy to Vidovica, Sveti Vid, Sutvid. Góra nazwana została na cześć Świętego Vita (po chorwacku – Sv. Vid). Kaplica pod wezwaniem tego świętego została wybudowana na górze w XIII lub XIV wieku ale została z niej garstka ruin, podobnie jak z twierdzy illiryjskiej.. Szkoda, że akurat tam nie ma ostatnich tablic ze ścieżki dydaktycznej… Zainteresowanym polecam poczytanie o Światowidzie z Arony, mnichach z Korbei, i idolu zbruczańskim. Jak tak popatrzeć, to wyjdzie na to, że z dwóch cywilizacji, rzymskiej i greckiej to się tyle tego kamienia po świecie pałęta, że i nic dziennego, że w muzeum archeologii w Krakowie też tego pełno (vide - idol zbruczański).
Pozostańmy jednak przy widokach.
Bol widziany stąd wygląda jak „języczek u wagi” – w sumie to nie wiem skąd takie skojarzenie ha, ha, ha
Jeszcze monumentalny krzyż na górze….
I mniej monumentalny żuczek...
Doszliśmy do trasy, którą dochodzą na górę ludzie idący szlakiem, a potem w ciszy i skupieniu delektowaliśmy się widokami.
A potem wróciliśmy do „kupy kamieni” – trzymałem aparat w gotowości i obserwowałem, jak Niemiecka rodzina pozwala może dziesięcioletniemu synowi wejść na tą kupę kamieni i zapozować. A po chwili nie było już misternie ułożonego stożka z kamieni, bo to Germańskie…. (tu każdy może sobie wstawić dowolne inwektywy, derywaty, jak kto chce)
Nigdy nie będę zwolennikiem bezstresowego wychowywania pociech, bo łatwo nie zauważyć, gdy wychowanek staje się barbarzyńcą…
Ale żeby nie kończyć dzisiejszej opowieści w ten sposób to obiecany powrót to Vladimira Nazora i fragmentu jego poematu „Cvrčak”
I cvrči, cvrči cvrčak na čvoru crne smrče
Svoj trohej zaglušljivi, svoj zvučni, teški jamb...
Podne je. - Kao voda tišinom razl'jeva se.
Sunčani ditiramb.
I pjeva: "Ja sam danas ispio sunce plamno.
I žilice su moje nabrekle ko potoci.
U utrobi se mojoj ljuljuška more tamno.
Na leđima mi šuma, što nagli trgnu srh.
Dv'je st'jene, dva obronka postaše moji boci,
A glava - gorski vrh...Pięknie przetłumaczył go Pan Mirosław Grudzień dedykując przekład pewnej Milenie z Dalmacji… (Panie Mirosławie – staropolskie „trochej” – do tego dawna polska nazwa cykady – piewik chapeau bas…)
I śpiewa, śpiewa piewik na sęczku czarnoświercznym
Swój trochej ogłuchliwy, swój dźwięczny, ciężki jamb.
Południe. Jak woda cichością rozlewa się
Słoneczny dytyramb.
I śpiewa: Jam dziś słońce wypił płomieniste,
I żyły mi wezbrały w strumienie i potoki,
Morze ciemne się w mym kołysze wnętrzu,
Na barkach moich puszcza, co nagłym dreszczem drży.
W dwie skały i dwa zbocza wyrosły moje boki
A głowa — w górski szczyt…Może to jest właśnie fenomen Vidovej Gory, przyroda i pewnego rodzaju surowość klimatu, do której odnosi się też tekst na tablicy wmurowanej w zbocze Vidovej…