Jedziemy dalej.
Dwa i pół kilometra do szczęścia...Mój plan był prosty...
ZALICZYĆ PUSTINJĘ BLACA!
Za wszelką cenę.
No prawie...bo w tle już czekała na nas dzisiaj ...Lovrećina.
Najlepsza plaża kontra najciekawszy zabytek.
Tak dojazd łatwy- tu trudniejszy.
Z mapy wyspy wynika, że przez pewną część jest asfalt.
Jadę!
Po drodze mijam te cholerne "kunie co mi zabrały wschód"...
Skrzyżowanie dopadam w mig, z górki na pazurki.
Asfalt nie dość, że jest, to w dodatku jest nowiutki, świeżutki.
Kurde, wygląda na to, że tu- na tej słabo zaludnionej wyspie dbają o drogi o wiele lepiej niż w naszym całym kraju.
I jakoś widzą sens ich odnawiania lub budowy nowych. Szuter już był, dodali tylko asfalt... Ale...TIRy tu nie jeżdżą...
Krzyżówka i odbijam w prawo zgodnie z drogowskazem.
Wkrótce asfalt się kończy i....wracam myślami do mojej ulubionej relacji Maslinki pt. "SZUTROWYM SZLAKIEM"....
Droga w zasadzie jest ok.
W zasadzie, gdyż ma parę miejsc, gdzie trzeba trochę pomanewrować, żeby nie walnąć spodem wozu w kamienie albo nie ślizgnąć się w koleinie z kamieni. Po deszczach może tu być jednak gorzej.
Mam dość wysokie zawieszenie w tym Transporterze, także się nie boję a w dodatku zdjąłem dolną osłonę przed wyjazdem ze względu na te drogi gruntowe właśnie, aby zyskać dodatkowe kilka cm pod budą na te kamienie...
Miejscami trochę stromo w dół- ciekawe jak będzie z powrotem. Coś mi nie gra z odległością...
Miało być 5-6km do Pustinji. Jadę już ok. 5km a tu nic.
Zjeżdżam na jakiś parking i tu....WTOPA!
Koniec drogi a do Pustinji jeszcze ...2,5 km!
Czyli razem z tym co było na wcześniejszych drogowskazach jest nie 5-6km ale z 7-8!
Liczyć ktoś nie umie czy co???
A ile do Pustinji???
Dwa i pół kilometra do szczęścia...PIESZO!
Spoko, mam przecież z tyłu rower...
Idę zobaczyć jaki jest ten szlak, ale coś mi podpowiada, ze tu za dużo kamieni....
Noż kurna!!!
To nie jest ścieżka dla rowerów! To jedna wielka kupa kamoli wbitych w ziemię!
No nieeeee!!! T
Tego już za wiele!
Tak daleko i tak blisko jestem zarazem.
W tym momencie zdaję sobie sprawę, że mapa zrobiła ze mnie wała!
Obliczam czas dojścia, powrotu i pobytu na miejscu.
Zajmie to jakieś...2 godz. A jest już po 8:00.
Co gorsza...przychodzi SMS, że ekipa jest już w trakcie śniadania i... czeka na Lovrećinę.
Muszę odpuścić. Z wielkim bólem serca, bo Pustinja była moim oczkiem w głowie....
Ale mamy jeszcze tydzień. Nie ucieknie...
A czy uciekła, to się okaże 2 dni przed wyjazdem...
Porady dla naśladowców.
- Miejcie sporo czasu na tę trasę szutrem i dojście pieszo zwłaszcza, że powrót jest wyraźnie pod górkę.
- Nie ma informacji kiedy Pustinja będzie otwarta ponownie (obryw skalny zniszczył część dachu).
- Jeśli ktoś nie umie jeździć po szutrze albo ma niskie zawieszenie niech lepiej jedzie rowerem albo pieszo albo...wcale. Droga najpierw jest łatwa ale potem robi się coraz bardziej wymagająca dla auta.
Dla zaprawionych nie ma problemu.
- W okolicy drogi i parkingu nie ma nic, ani wody, ani sklepu ani kibla także miejcie ze sobą co trzeba.
- Nie znam innych tras dojścia, także nie pomogę nic w tej materii. Ale jest trasa z wybrzeża południowego. Poza tym, gdzieś przecież dowożą materiały na remont dachu w Pustinji.... może to ten asfalt tam dalej? Bo szosa prowadziła dalej na południe, ale na Pustinję był drogowskaz w prawo...
Pozdrawiam.
W kolejnym odcinku Lovrećina!