By nikt nie musiał całować klamki po Fuxie można sobie zakodować :
Nie lubię poniedziałku
Na malutkim dziedzińcu siedzi grupka tambylców,na grzeczne dobar dan pada równie uprzejma odpowiedź.
Lekka konsternacja ,po pytaniu gdzie można kupić bilety...dopiero po kilku dobrych chwilach rozumiemy,że najpierw należy zobaczyć ,potem zapłacić.
Jeśli tak,ne ma problema,ruszamy do środka...za nami rusza facet znacznej postury,znany juz forumowiczom,z relacji Bubera.
Znaczy bedzie pilnował...ale okazuje się,że nie tylko-pyta pytanie ,w jakim języku ma nas oprowadzać?
Czyli kolejne zdziwienie...jesteśmy pierwszymi turystami,tylko w dwójkę z małżonką...że mu sie chce?