Ostatnio taki wysyp opowieści z wyspy Brač, że ...
To ja jedynie dla porządku przypomnę. Relacja ta jest ubiegłorocznym wspomnieniem i ... jeżeli zobaczycie u myszy, maslinki czy tony’ego np. wyższe drzewa, będzie to naturalną rzeczą - przecież minął już prawie rok
piatek 02.09.2011rWspomnienia są cieniem przeszłości i ścieżką do marzeń.Kolejny niezwykle upalny dzień.
Przed południem przywitaliśmy się z Jadranem i rześcy ruszamy na kolejne wojaże po wyspie.
Na początek odwiedzana przez nas już w czerwcu Pučiśća.
Temperatura w sam raz na spacery
Parkujemy pod sklepem, koło Pipo.
Nero zaopatruje się w odpowiednią ilość wody i wyruszamy na podbój
Rzut oka w lewą stronę, gdzie udamy się później.
Teraz mamy zamiar
zdeptać stare uliczki Pučiśćy.
Przemierzamy urocze zakamarki, w których bez trudu znaleźć można trochę kojącego cienia ... i nie tylko
U góry są dwa mieszkania i tak się zastanawiam
jak oni sobie tam kanapę wnieśli?
no ... chyba, że przez ten murek Racja ... mogą nie mieć kanapy
albo mieć rozkręcaną Schodzimy w dół.
Naszym oczom ukazuje się taki oto widok
A tu już
Plaża z beczkami w całej okazałości.
W samej mieścince w ciągu dnia nie widać wielu ludzi.
Ot ... Pani krzątająca się koło łódki ...
Dzieciaki grające w piłkę ...
Można by rzec, życie płynie tu powoli i spokojnie, a smakuje pewnie tak dobrze jak te figi
Hełm dzwonnicy kościoła Sv. Stjepana, rzuca się w oczy z każdego miejsca.
Chwila odpoczynku i startujemy na lewo
Dziarskim krokiem (jeszcze) dochodzimy do budynku szkoły.
Jak Wam już pewnie wiadomo, jest to Klesarska škola, której kamienne witraże zauroczyły mnie podczas naszego poprzedniego pobytu na tej wyspie.
Tym razem udaje nam się wejść ciut do środka, choć niestety nie bezpośrednio do wielkiej pracowni.
W tym miejscu mam ochotę umieścić kolejną, niezłą porcję zdjęć ale ... wiem, że i tak z ich ilością już trochę przesadzam, więc zainteresowanych jak to wygląda odsyłam trochę wstecz:
TU klik a my idziemy dalej ...
Najpierw drogą, która prowadzi do knajpki i nowych apartamentów na zboczu.
Później już pięknie ubitym szutrem, wijącym się wzdłuż takiego brzegu
Lecimy na koniec dróżki jak mysza na skrzydłach ... po wodzie oczywiście .
Strasznie ciekawi nas cóż tam będzie na końcu, za tym zakrętem ...
a tu
nic, kupa kamoli i nic więcej ... no prawie nic więcej
Na prawo widok na kamieniołom i uwijających się w tym ukropie jej pracowników.
Na lewo mała, zamieszkała latarnia i kapliczka tuż przy niej.
Zeszłam na dół, ale ktoś właśnie się tam rozpakowywał, więc nie chciałam robić zbędnego zamieszania i nie mam zdjęć z dołu Czyżby to było tylko to?
Jest ! Nero wypatrzył ukryty w cieniu samochód. Po coś on tu musiał przyjechać
Idziemy ...
Oczywiście ja biegam, robię panoramki przeciwległego brzegu, a nero stoi, stoi ... i się spokojnie
gdzieś tam patrzy.
Odwraca się, a ten jego uśmiech ... mówi mi wszystko
On nas wzywa
Dobrze, że w drodze powrotnej było się gdzie opłukać, bo Jadran jakiś taki strasznie słony w tym roku
Przy okazji rzut oka na drugą stronę mieścinki i zatoki, którą spenetrowaliśmy wcześniej.
Taka ławeczka ... pożyteczna rzecz
To ostatni krótki postój i jedziemy dalej.
cdn.