15.06.2016 Środa
Zwiedzanie wzgórza nie trwa długo.
Bardzo ciekawi jesteśmy tego słynnego pałacu Dioklecjana. Na mapie znajduję uliczkę, którą dotrzemy do portu, a po drodze uda nam się zobaczyć klasztor Franciszkanów.
Ulicą Senjską wędrujemy w dół. Mijamy kamienne dalmateńskie domy, mniejsze i większe. Prawie każdy posiada podwórko. Mijamy wiele poprzecznych uliczek, które zapraszają by je odkryć.
Im niżej, tym domy stają się coraz wyższe, bogatsze.
Docieramy do zabytkowego klasztoru. Wchodzimy do kościoła, a potem na dziedziniec. Urzeka mnie cisza i spokój tego miejsca - bardzo inne od tego co dzieje się na ulicy. Zaglądamy do zakamarków, robimy zdjęcia.
Kolejnym punktem zwiedzania jest Plac Republiki. Słońce już wysoko, robi się gorąco. Niebo przybiera kolor jaki znam ze zdjęć w folderach turystycznych. Plac pełny jest spacerujących. Część wpadła na kawę do licznych kawiarni. A ja tak sobie stoję i nie mogę się zdecydować co w pierwszej kolejności uwiecznić na zdjęciu. Polubiłem to miejsce.
Bramą wychodzimy na ulicę Marmontovą. Szeroka, prosta ulica wyłożona jest lśniącymi płytami. Dostojne kamienice, w tym secesyjne, upiększają pierzeje.
Nieopodal znajduje się targ rybny. My w planie mamy dotrzeć teraz do katedry. Nie wybieramy prostej drogi. Zanurzamy się w labirynt pasaży i uliczek, odkrywamy dzięki temu klimatyczne placyki. Tłok tu nieco mniejszy i cienia więcej.
Docieramy do placu Radić z wysoką wieżą i fragmentem murów obronnych. Czuję, że Split wciąga mnie coraz bardziej. To bardzo stare miasto, a jego najstarsza część jeszcze nie odkryta.
Teraz kierujemy się do głównego placu "nowego miasta" - taki odpowiednik polskiego rynku. To przy nim znajdują się piękne pałace i siedziba władz miasta - to centrum średniowiecznego Splitu.
Plac jest duży, wypełniają go restauracyjne ogródki. Warto zatrzymać się tutaj na chwilę. Elewacje budynków bogate są w detal, zdradzają pochodzenie z różnych epok.
Jest środek tygodnia, wakacji jeszcze nie ma, a tu nieprzebrane masy zwiedzających. Gdy ruszamy żelazną bramą w kierunku katedry porywa nas strumień turystów. Docieramy do samego środka - centrum pałacu. Tłumy. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale ja też jestem częścią tego klubu.
Decydujemy, że odwiedzimy katedrę i dzwonnice. Kupujemy wspólny bilet na kilka atrakcji i ustawiamy się w kolejce. Wejście do katedry znajduje się jakby od zaplecza. Wchodzimy do środka, jest chłodniej ale tłum równie gęsty. Podziwiamy piękne wnętrza - opowiada o nich przewodniczka oprowadzająca polską grupę. Korzystamy z okazji by dowiedzieć się więcej o najstarszej katedrze na świecie.
Zadowoleni ruszamy po schodach na szczyt dzwonnicy.
Wierzcie mi - WARTO