Na kolejny dzień znów mieliśmy w planach wycieczkę. Na to miejsce zaplanowaliśmy sobie cały dzień, więc zaraz po śniadaniu ruszamy w drogę. Oczywiście jak to na Bračiu, najpierw pod górkę a potem z górki.
- droga w dół
Po drodze można spotkać takie cuda techniki
- garbus
Powoli zbliżamy się do celu naszej wycieczki
- zbliżamy się
No i już go widać
- Widok z drogi
Tak, celem dzisiejszej wycieczki jest.......
- mapka
"Zlati Rat", chyba najbardziej znana plaża w Chorwacji
. Jako że z racji miejsca w którym pracuję nienawidzę tłoku to nie bardzo chciałem tam jechać. Ale z drugiej strony być na Brač i nie być na Zlatim Racie to tak jak być w Rzymie i nie widzieć Papierza, albo w Kielcach i po ryju nie dostać
( tu pozdrawiam Kielecką rodzinę mojej żony
)
Jeśli Lovrečina mnie nie powaliła to Zlati Rat tym bardziej, komercha w czystym wydaniu, począwszy od parkingu za 50Kn, przez płatny prysznic i toaletę.
Ale jak my już tam som to idymy na tyn osławiony cypel, na szczyńsci jeszcze nima sezonu to i ludzi ni za wiela
- lewa strona
- prawa strona
- prawa strona
Mamy ze sobą "automatycznie" rozkładający się namiot, więc i ja się opalam
- Ja się nawet opalałem ;)
Rozkłada się super, gorzej w drugą stronę. Męczysz się z qrewstwem, pół plaży się na ciebie patrzy a dziad nie chce się złożyć
Po jakimś czasie idę oczywiście z aparatem na spacerek i żeby nie było że jakieś rozebrane laski focić
Jak stateczny mąż i ojciec robiłem zdjęcia aby przekazać tym co nie byli piękno tego miejsca. Znalazłem tam nawet kościół. Niestety zawrzyty, a że akurat na "anioł pański" dzwonili, to żech chcioł wlyźć i pożykać.
- kościółek
Jak pisałem tłoku wielkiego nie było wiec spokojnie szło pospacerować
- tłoku na szczęście nie było
- można było spokojnie pospacerować
- plaża
- plaża
Wiatr nie wiał za mocno więc i woda była spokojna
- woda dosyć spokojna
Po kilku godzinach leniuchowania stwierdziliśmy "styknie" i zbieramy się "do domu". Przez lasek kierujemy się w stronę parkingu
- Na szczęście już wracamy
Wskakujemy do uta którego wnętrze rozgrzało się jak piekarnik. I jedziemy
- cały czas pod górę
Jeszcze tylko kilka serpentyn i będziemy w domu
- Kilka serpentyn
Zlati Rat niczym nas nie zachwycił, zliczyliśmy go i raczej już tam nie pojedziemy
O wiele bardziej pasują nam miejsca spokojniejsze.