Re: BiH - slalom między minami
napisał(a) Franz » 11.04.2017 00:09
Prolog kolejnego wyjazdu
Pierwszy problem pojawił się tuż przed wyjazdem. Zaplanowałem go na niedzielę i w piątek miałem odebrać naprawione buty od szewca, co się okazało niemożliwe – zastałem zamknięte drzwi i informację o pogrzebie. W efekcie udaje mi się po którejś z kolei próbie dodzwonić i uzgodnić odbiór butów wieczorem - nie w warsztacie, tylko w domu. Gdy nastaje wieczór, znajduje właściwy adres, widzę światło w oknie, ale nikt nie otwiera. Numer telefonu mam tylko do warsztatu – na wszelki wypadek próbuję dzwonić ze spodziewanym skutkiem - kiedy więc pojawia się sąsiad, upraszam go, by w moim imieniu zadzwonił i pomógł. Niestety, jego telefonu również nikt nie odbiera. Zostawiam mu swój numer, prosząc o informację, gdyby się cokolwiek zmieniło.
Trochę później dzwoni pani szewcowa z wyrzutami, że się umawiam i nie zjawiam, a zamiast skontaktować się z nią, nagabuję sąsiadów. Jako, że wyświetla mi się numer warsztatu - jedyny, jaki mam – domyślam się, ze istnieje jakieś tajemnicze dla mnie połączenie dwóch odległych lokalizacji za pomocą tego samego numeru.
- Jest pan niepoważny!
- Ja?! Przecież byłem i naciskałem na domofon.
- Domofon jest nieczynny.
- A czemu pani telefonu nie odbiera?
- Odbieram, ale pan nie dzwonił.
- Przecież dzwoniłem, a potem nawet prosiłem o pomoc sąsiada.
- Nic podobnego!
Taka rozmowa. Jakbyśmy w równoległych światach żyli…
Buty mam odebrać teraz, albo w przyszłym tygodniu, bo sobota nie wchodzi w rachubę. Jadę zatem ponownie i tym razem pani do furtki dociera. Z moimi – oczywiście, nadal oczekującymi naprawy – butami oraz z niezmienionymi wyrzutami. Że nie zjawiam się, nie dzwonię, że sąsiad… Chcę pokazać, że mam jej numer w rejestrze wybieranych, ale to ją nie interesuje – ma swoją własną, niepodważalną teorię, niczym niezachwianą wiarę w rozpylaną mgłę i wybuchy na pokładzie. Dobrze, że nie próbuje tłuc parówką po moim telefonie.
Rozumiem, że poniosła stratę jakiejś bliskiej osoby – nawet nie pytam, czy to może o zawsze uczynnego i miłego szewca chodzi – ale proszę nie skrupiać na mnie swoich wyrzutów. Wracam do siebie z butami w stanie, w jakim je oddawałem – jakoś będę musiał sobie z tym radzić.