Witam
Hej przygodo. Ruszamy na rodzinną wyprawę w nieznane. Koniec logistycznych przygotowań mojego męża i koniec organizowania aprowizacji przeze mnie. Godzina 5.00 rodzina w komplecie zapakowana do auteczka i start. Nagle buuuuu…. Nie ujechaliśmy 1 km a w autku śmierdzi nieludzko gazem. Jako, że optymizm nie jest moją mocną stroną, myślałam, że to już koniec, nie uda się, dramat. Na szczęście „Głowa Rodziny” wysiadła z auteczka, poświeciła latareczką, po dotykał …. i już, samochodzik jak nowy ruszył.
Rozpoczynamy drugi start. Mam nadzieję, że ten będzie udany.
Dzisiejszy cel to Donaualtheim w Niemczech, mamy do pokonania ok 900 km.
Trasa przebiegła bez komplikacji, tradycyjnie tankowanie, posiłek, potrzeby fizjologiczne i nareszcie na miejscu. Po 13 godzinach podróży dojechaliśmy w końcu do naszej niemieckiej kwatery. I tak jak myśleliśmy idealny niemiecki porządek uderzył nas po oczach już na „dzień dobry”. Mieszkanko super. Dwie sypialnie, kuchenka, łazienka, WC czyli to czego trzeba. Nasza Gospodyni powitała nas świeżymi pomidorami i ogórkami z własnego ogródka oraz konfiturą z malin. Oprowadziła nasze pociechy po gospodarstwie, a tam indyki, króliki, koty i pies.
Nocleg ten został wybrany tylko z jednego powodu czyli wizyty następnego dnia w Legolandzie. Okazał się idealną bazą wypadową za niewielkie pieniądze w odległości 30km od atrakcji. Adres strony dla zainteresowanych http://www.lederlehof.de/
Teraz jeszcze tylko ciepła kolacja i jutro podbój LEGOLANDU.
Pobudka 7.30. Dzieciaki w gotowości. Zapas wody wzięty, gdyż dzień zapowiada się upalnie – oczywiście niepotrzebnie, bo dystrybutory wody były na każdym kroku.
9.30 jesteśmy pod bramą Legolandu. Wyposażeni w kupony „2 za 1” zakupione przez naszego przedsiębiorczego Tatę jeszcze w Polsce, startujemy do kasy. Kupiliśmy po 1 bilecie dla dorosłego, a dzieciaki wchodzą za free (68 euro w kieszeni). Lekko się tylko zamotaliśmy na wielkim parkingu, przy zakupie biletu parkingowego, ale i to się udało. Okazało się, że można było kupić go przy kasie wraz z biletami wstępu. Uff już po pierwszej nerwówce. Teraz tylko czas na zabawę. Ja z dzieciakami spokojnie pozwiedzać chcemy, oswoić się z atmosferą, ale nasz „szanowny tata” ma już amok w twarzy i chce atakować „najfajniejsze atrakcje” – a było co oglądać i na czym jeździć.
Powierzchnia Legolandu ma wielkość 26 boisk piłkarskich , w centralnym punkcie jest Miniland, czyli znane budowle z Niemiec, Holandii, Włoch, Szwajcarii wykonane z 25 milionów klocków.
Wenecja
Amsterdam
Hamburg
Allianz Arena
Monachium
Berlin
Zamek Neuschwanstein
Star Wars
Dookoła Minilandu rozmieszczone są wszelkiej maści atrakcje w postaci kolejek górskich, wodnych, karuzel, kina, motodromu, akwarium, fabryki Lego i wiele innych, podzielone na 8 krain tematycznych.
Kraina przygody
Kraina piratów
Kraina Ekstremum
Na koniec dnia wszyscy stwierdzamy, że było warto i że było super. Trudno wybrać jedną najfajniejszą rzecz. Ja byłam oczarowana akwarium. Otaczająca mnie dookoła woda z mnóstwem ryb, z których niektóre to rekiny była jednocześnie piękna i lekko przerażająca. Wodne strzelaniny na statku piratów zachwyciły całą naszą rodzinkę. Jednak numerem jeden dla mojej starszej latorośli były wszystkie kolejki górskie… to dziecko nie ma lęku samozachowawczego brrrrrrrry. Ja wychodzę lekko przerażona po najmniejszej z kolejek górskich, na miękkich nogach wychodzę przez bramę i stwierdzam że zabawa była przednia.