Witam
Postanowiłem spisać kilka słów relacji z tegorocznego popytu na wyspie Brač, trochę dla innych a trochę za siebie - na pamiątkę.
A więc od początku, od planów zacznijmy. Po ubiegłorocznym pobycie na Peljesaču, dokładnie w Trpanju stanęło na tym, że za rok Chorwacja ( to pewne) ale jakaś wyspa. Dlaczego wyspa, bo inaczej niż ląd, bo jakby dalej. Jaka wyspa? Pod uwagę braliśmy Brač, Korculę i Hvar.
Z racji tego, że jeździmy z małymi dziećmi ( w tym roku 4 i 6) zależało nam na plażach z łagodnym zejściem do wody i tu zaczął się problem. By do tego nie było to całkowite odludzie a ta plaża to odległy skrawek wybór był coraz bardziej utrudniony.
Stanęło na Braču i tu wahania czy Sutivan, Postira a może Bol? Rezerwowałem, rezygnowałem, znów rezerwowałem noclegi w Postirze i Bolu a w końcu zdecydowałem się na Bol.
Wiem, ten Bol, który uchodzi za jedno z najmniej ciekawych miejsc na wyspie, zadeptanym Zlatnim Ratem, cenami wygórowanymi w porównaniu do innych miejsc na wyspie. Czy to było dobry wybór o tym dalej.
Na początek trasa. Z racji zamieszkania na samym południu wchodziły w grę równorzędne trasy czyli : Czechy-Austria-Słowenia lub Słowacja-Wegry. Wybraliśmy tę drugą i przejazd Bielsko-Biała- Żywiec-Zwardoń- Zilina-Bratysława-Gyor-Szekesvehevar (81) - Nagykanizsa do noclegu w Slunju.
Szybko, łatwo, cztery ograniczenia na autostradzie słowackiej, remonty na 81 na Węgrzech i po 10 godz dotarliśmy do Slunja.
Na następny dzień mieliśmy odwiedzić Jeziora Plitvickie i po kolejnym noclegu ruszyć dalej. Ale o tym w następnym poście...