Odcinek Trzynasty
Upalny dzień w Splicie zostawił na naszych nogach i skórze swoje piętno człapaliśmy ociężale na prom przebierając nogami w ciszy .
Na promie nawet dzieci siedziały nad wyraz spokojnie . Rydwan czekał na parkingu w Supetarze również zmęczony upałem . Dotarliśmy cali i zdrowi do Sutivanu i do samego wieczora każdy interesował sie swoimi sprawami nie wchodząc nikomu w drogę:)
Kolejny dzień zaplanowany był na wypoczynek plażowo- relaksacyjny . Postanowiliśmy zwiedzić Bol a punktem docelowym miała być oczywiście Plaża ' Złoty Róg"
Przebudziłam się rano razem z przyjacielem dzwonnikiem i zapakowałam torby aby sprzęt wodny był tylko ten z gatunku najpotrzebniejszych.
Dzieci najchętniej zabrałyby wszystkie piłki wszystkie dmuchane potwory ,maski rurki i okulary;)
Zapakowani skrupulatnie ruszyliśmy leniwą prostą drogą na drugą stronę wyspy;)
Droga nastrajała mnie niesamowicie pozytywnie bo jeśli jest prosta równa i bez wyskokowych przepaści czuję się zdecydowanie pewniej.
Dojechaliśmy spokojnie do miejscowości Nereźiśća i od tego momentu podobało mi się już zdecydowanie mniej.
Mimo pięknych widoków bulgotało mi w żołądku i moje czarne wizje stanęły mi przed oczami.
Myślałam sobie w duchu ...tylko nie panikuj... tylko nie panikuj....
Wiedziałam , że ta droga nie będzie prosta z opowieści wyczytanych na forum . Patrząc na mapę też optymistycznie się nie zapowiadało
Patrzyłam jak rozwścieczony byk na czerwoną płachtę warcząc na drogę
Pocieszałam się , że bądź co bądź jadę sobie od strony wewnętrznej drogi wiec w dół runą samochody jadące z przeciwka ...ale był tylko jeden mankament bo strona zewnętrzna czekała mnie w drodze powrotnej i nie było szans aby jakoś na to zaradzić;)
Żeby przetrwać te katusze oglądałam kamory , kwiatki i znów kamory
Mąż piał z zachwytu gadając jak zwykle w takich sytuacjach
- Rób zdjecia ... zobacz jak pięknie
- Tia bardzo pięknie mamrotałam - sam sobie rób ja oglądam kamienie
Nie wiem czy dzieci są takie odważne czy mają słabszą wyobraźnię niż ja , na nich te kręte serpentyny kompletnie nie robiły wrażenia .
Siedziały grzecznie z nosami spłaszczonymi o szyby . Dopytując sie jak zwykle czy daleko jeszcze;)
Dobrze , że choć mają barierki
kamory
Po szczegołowej sesji fotograficznej wszystkich skał i wszystkiego co było w moim odczuciu bezpieczne .Przed oczami zobaczyłam widok od którego zdębiałam i popadłam w łagodny rodzaj paniki .
Oświadczyłam kategorycznie , że mam serdecznie dość i ,że wysiadam .Przelezę na pieszo mogę się czołgać byle na to nie patrzeć. Nic niestety nie jestem w stanie poradzić lęk wysokości mam poteżny paraliżujący. Z pewnością wysiadłabym ale mąż lamentował no gdzie ja sie tutaj zatrzymam
-Oszalałaś?
- No jak gdzie ? zatrzymaj sie na środku
Resztę tych wspaniałych dróg i zakrętów przebyłam z zamkniętymi oczami klepiąc zdrowaśki
nie wiem czy te znaki są tam potrzebne bo i tak serpentyny ciągną się bez końca i nie ma znaczenia który wywijas w którą stronę
Wszystkie katusze i udręki mają swój koniec
Zobaczyliśmy w oddali Złoty Róg na jego widok tym razem dzieci były gotowe wysiadać
Zaparkowaliśmy na dużym parkingu .
Pozostawiając rydwan znów samotnie . Zabraliśmy manatki i ruszyliśmy w 20 minutowy spacerek sosnową alejką .
Wrażenie miałam jednoznaczne czułam sie jak w Kołobrzegu . Gwar śmiechy, dużo ludków , dużo restauracyjek .
Dzielna drużyna:)
Chorwacki kurorcik;)
idziemyi idziemy i idziemy;)
....I dotarlismy wynajeliśmy sobie dwa leżaki dwa parasole wydaje mi się , że za 80 Kun i rozpoczęło się kurortowe opalanie. Jak na jeden dzień postanowiłam , że dam radę jakoś obcować z nadmiarem ludzkiej populacji ale jestem zdecydowanie okropnym dzikusem i wolę ciszę, spokój .
Dzieci jak to dzieci plażą zachwycone
Mimo tłoku plaża miała swoje plusy w prawdzie nie jest ona piaszczysta jak podają przewodniki ale żwirowa umożliwia to jednak zdjęcie wodnych butów choć na jeden dzień i swobodne kąpiele .Dno jest równe bez niespodzianek;)
Małżonek wyraził rozgoryczenie bo niestety na tym terenie nie występują morskie zwierzęta ale są za to większe fale które były atrakcją dodatkową:)
Cypel - różek
Wiadomo , że się podoba jakby inaczej;)
Cały dzień upłynął na wodnych szaleństwach ,przekąskach lodach i innych rewelacjach dla mnie zbawienną sprawą był parasol jednak nie było nigdzie ani krzaczka ani drzewka i można tam sie usmażyć na węgiel
Zaczęłam myśleć o powrocie a co za tym idzie o diabelskich serpentynkach jednak zmęczenie trochę mnie uodporniło a tęskota za herbatą była tak ogromna , że byłam w stanie przeżyć wszystko.
Drogi się same wyprostowały
W drodze powrotnej postanowiliśmy zatrzymać się w miejscowości
Nereźiśća,
żeby pooglądać osnuty legendą kościółek św Piotra
Nereźiśća to miasteczko położone w głębi wyspy w którym przecinają się wszystkie głowne drogi rozciągające sie na wyspie Brać.
Była kiedyś siedzibą księcia i głównym ośrodkiem administracyjnym.
Jej położenie chroniło mieszkańców przed napadami piratów .
Kościółek Św Piotra
Jak głosi legenda bogini Artemida opuszczając wyspę zabrała do worka wszystkie drzewa i rośliny .Wypadło jej jednak jedno nasionko . Złapało się kamieni na Vidowej Górze i wyrosła z niego mała sosenka.
Spadkobierczyni wyspy Afrodyta smutna i zapłakana obchodziła kamienną okolicę zauważyła jedynie to małe drzewko chcąc je ochronić
przeniosła sosenkę w miejsce gdzie do dziś rośnie . Wokół drzewa wybudowano centrum wyspy. Nasiona sosny stopniowo rozsiewały sie na całej wyspie Na wyspę przybyli chrześcijanie i chcąc pokazać swoją wyższość nad greckimi bogami ścieli drzewo i w tym miejscu postawili kościół ku ich zdziwieniu na dachu kościoła wyrosło nowe dzrewko dokładnie w miejscu drzewa Afrodyty.
tatuś opowiada legendę co i jak oczywiście na skutek opowieści padło milion pytań dodatkowych dotyczących czarowania rzucania nasionek.. ile rosną sosny? gdzie ta sosna ma korzenie ? itd;)
Wszelkie architektoniczne podziwianki u dzieci trwają niezmiernie ktrótko Mało interesuje je romańska absyda kamienny portal za to sklep spożywczy gdzie sprzedają zimne napoje to jest miejsce sercu dziecka najbliższe
Droga do domu upłynęła śpiewnie w kuchni natomiast na ścianie czekał na nas pewien gość
Siedziało maleństwo zupęłnie otumanione . Mała Mulina wpadła na genialny pomysł aby z nami pozostał na wieki Kategorycznie wybiłam jej taki pomysł z głowy uwolniliśmy biedaka ale zaczęłam mieć obawy czy któregoś dnia nie przyjdzie do nas jego mamusia z tatusiem
Pora przygotować coś lekkiego do zjedzenia Przeokropnie mało w tej relacji jemy natomiast do kolacji jeszcze daleko ....
CDN