Odcinek Dziewiąty plus bonus
Przed wyjściem na pierwszy wakacyjny rekonesans upchnęłam do szaf szafeczek, półeczek całą zawartość pękatych walizek aby po powrocie ze spaceru nie patrzeć na te pudła.
Chciałam wrócić jak do własnego domu a widok walizek przypomina mi , że to tylko krótka przyjemność i niedługo przyjdzie czas powrotu do Łodzi.
Mój genialny pomysł miał swoje plusy i minnusy . Mała Mulina smętnym wzrokiem patrzyła na walizki znając mamusię na tyle dobrze , że porządki w szafach przeprowadzam skrupulatnie nie pozwalając nikomu zbliżać się do nich i nie potrzebując niczyjej pomocy;)
Mąż przewieszony przez okno chłonął widoki , cierpliwie znosząc moje człapanie w jedną i drugą stronę
.
Doczekali się wreszcie . ..
Ostatnia waliza została usunięta z widoku i mogliśmy wyruszyć na pierwszą wyprawę;).
Pogoda nie zachwycała o tyle , że nie roztaczał się nigdzie chorwacki lazur .
Niebo było zasnute mdłymi chmurami przy czym temperatura zwiastowała burzę .
Ruszyliśmy na zachód miasta bo tam z moich informacji jest najwięcej doskonałych plaż.
Wąskimi uliczkami wychodziliśmy z miasta przynajmniej dotąd do póki się dało
Skały uskoki i inne cuda to raj dla mojego dziecka i siostrzenicy .
Jedyne co jest im do szczęścia potrzebne to dużo wody i miejsce gdzie mogą chodzić po zbyrach.
Małżonek w przypływie dobrego humoru w trakcie spaceru postanowił nauczyć dzieci puszczać kaczki na wodzie.
Kamory , które są wszędzie umożliwiały pierwszą lekcję . Instruktaż był dość skomplikowany przysłuchiwałam się nie biorąc czynnego udziału .
Stali nad brzegiem morza i z błyskiem w oku śledzili wpadające głazy .
Byłam pewna obaw , że nie ruszą się z miejsca do sądnego dnia i co najmniej cały pobyt spędze przykuta do jednego miejsca .Kamorów starczyłoby im na kilkaset lat.
Nie chciałam burzyć rodzinnego szczęścia przynajmniej do czasu póki nie urządzili zawodów;) w których mała Mulina nie nie miała najmniejszych
szans .
Rywalizacja była zacięta a prawda niestety taka ,że moje dziecko nie ma do tego talentu w żadnej mierze
Rozlokowałam się na kamorze na tyle dużym i na tyle niewygodnym , że czułam się bezpiecznie . Zastanawiałam sie czy ta mizerna pogoda to kolejne fatum moich urlopów
. Gdziekolwiek nie pojadę leje...
Osobiście do samego deszczu nie mam kompletnie nic ale ten raz w roku na okres 14 dni mogłby się los poświęcić i sprawić mi radochę odrobiną słońca;)
Mała Mulina w głębokiej rozpaczy
Test kamorów względem wielkości
Zawody skończyły się jednym wielkim rykiem małej Muliny ,którą jedna z lecących kaczek uderzyła w łepetynę .
Na szczęście kaczka była małych rozmiarów i nie wyrządziła znaczących krzywd ale tym "miłym" akcentem zakończyły się zawody;)
Zabrałam małe i duże dziecię i mężusia na dalszy spacer .
Mała Mulina nie należy do osób pamiętliwych więc po kilkunastu krokach szczebiotała dzielnie, znosząc rany i przegraną w zawodach.
Rozumiałam ją doskonale z racji , że jest najmłodsza w rodzinie nie jest w stanie sprostać wielu zadaniom a siostrzenica jest jej idolem wiec stara sie jak może być tak samo zwinna tak samo doskonała we wszystkim a jak wiadomo bywa z tym bardzo różnie;)
Doczłapaliśmy się do znanej plaży w Sutivanie słynnej zatoczki z teoretycznym piaseczkiem na dnie . Wszędzie panował spokój , bo pogoda nie nastrajała do kąpieli:)
Przyznam szczerze , że spacer od mojej kwatery w te tereny jest dosć długi .W upale może być nawet dość uciążliwy;)
Zatoka Livka jak widać przeciera sie dobry znak;)
Z tej strony niebo wygląda gorzej przynajmniej na razie:)
Wychodzi słonko
Potworna duchota ale idziemy za zatokę w bardziej dzikie i w bardziej egzotyczne tereny . Szukamy ideału...
Kończy się droga asfaltowa zaczyna żwir zmieszany z igliwiem . Wmaszerowaliśmy w sosnowy lasek i tak jak weszłam tak ogłuchłam Miliardy czegoś siedziały w drzewach robiąc piekielny rumot jak milionowe stado grzechotników na pustyni .
Mała Mulina z rozdziawioną buzią
-Mamo co to? spytała
- Cykady dziecko drogie odpowiedziałam błyskawicznie bo to nie mogło być nic innego.
- co to za cykadła? dopytywało się dziecko
- robale jak świerszcze hmm jak koniki polne
Mulina biegała od krzaka do krzaka ale tajemniczego"cykadła" nie było nigdzie widać
Niesamowity cykot rozbrzmiewał mi w uszach.
- rany... myślałam jak Ci ludzie to wytrzymują ?
Nie wiedziałam bo niby skąd , że za trzy dni nie będę na to cykanie zwracać najmniejszej uwagi.
dom "cykadła"
Zerwał się wiaterek dający wytchnienie a przy okazji rozpędzający chmurska .
Dzieci z wrzaskiem biegły w stronę zatoczki krzycząc ...możemy? Wiadomo co ....kąpać się
.
Nie miały na sobie kostiumów więc wskakiwały w czym się dało za nimi leciał mężuś.
W ten pierwszy dzień widziałam tą zatoczkę całkowicie bezludną bo nikt nie spodziewał się , że pogoda tak elegancko się wyklaruje;)
Usiadłam na ryso-dupniku skalnym.
Rozmyślając jak jest możliwe opalanie na tych skałach o chodzeniu nie wspominając .
Jest niezaprzeczalnie pięknie ... tylko czemu tak nierówno .
Kusiła mnie chwila ochłody, westchnęłam i zdecydowałam się wejść z racji rekonesansu czy jest mokra czy słona czy ciepła ?
Przemarsz w japonkach nie był rzeczą łatwą .
Pierwsze trzy kroki dość chwiejnie ale kolejne trzy z poślizgiem . Władowałam się do wody jak czołg zamarłam na jakimś większym kamorze nie mogąc sie ruszyć
...
Z dębiałą miną patrzyłam na rodzinę a oni na mnie
każdy krok wyrywał mi buty z nóg ,trzymałam zarazy jak mogłam ale kąpiel w klapkach okazała się złym pomysłem;)
Nie mogłam ani wejść ani wyjść wyraziłam swój pogląd doobitnie .
Dzieci zaśmiewały się w głos nie rozumiejąc , że należy mnie ratować;)
Byłam kompletnie ubrana więc na samą myśl o zanużeniu aż mnie wzdrygnęło. Stałabym może i sto lat umarła z głodu i pragnienia ale na ratunek pospieszył mój dzielny mąż Złapałam go za szyję pozbyłam się butów i wyczłapałam na brzeg w tempie ślimaczym.
.. No to pierwsze koty za płoty;)- pomyślałam
Woda niezaprzeczalnie była mokra była tez słona i nawet ciepła spełniła za tem trzy moje wymogi.
Siedziałam i patrzyłam jak rodzina tapla się i rozrabia . Sama bym popływała więc zarządziłam odwrót .
Pójdziemy po klamoty zorganizujemy jakieś kostiumy Rodzina przystała na ten pomysł dzieciom w sandałkach tez idealnie się nie pływało . Wracaliśmy w mokrych gaciach przemierzając drogę tą samą , którą przyszliśmy;)
Małą Mulinę zainteresowaly "cykadła" bo wypatrywała ich w kazżym napotkanym krzaku naszczescie nie pytała mnie o ich budowę stosunki rodzinne i rozmnarzanie ale najwyraźnie były czymś niesamowicie egzotycznym.
dobrze , że :cykadła nie są tej wielkości;)
a cykadła jak nie ma tak nie ma
W miarę dalszej drogi temperatura wzrastała z minuty na minutę Chmury rozprędzone Słońce wesoło rozbłysło ukazując nam zupełnie inną krainę inny kolor wody. Domki migotały słonecznym blaskiem.
Człapaliśmy wolnym krokiem Ubrania wyschły w oka mngnieniu
Naszczęscie rodzinę nie interesowały już kamory każdy marzył o ponownym zanurzeniu się w wodzie.
postój na złapanie oddechu
Przy okazji podziwiamy współczesny apartamentowiec Mimo , że mu nic nie można zarzucić wolę te starsze domy;)
Dotarliśmy na kwaterę zagotowani . Szybkie pakowanie ręczników ,butów
. Wyszłam przed dom i oznajmiłam, że ja tam spoworotem nie idę . Można znaleźć coś blizej tymczasowo na ten jeden jedyny pierwszy dzień;) 100 metrów od domu babci Jerki zaraz przy kościele jest mała plaża na której w prawdzie bywa sporo osób ale na tamtą chwilę spełniała wymogi bo była najblizej
Po pięciu minutach w Sutivańskich wdach pojawiły się potwory spragnione morskich fal i wygłupów;)
Siostrzenica miałą rewelacyjne płetwy wytrzymały jeden dzień ale były różowe
. Cały pobyt musiała później znosić czarne które miały jeden plus spełniły swoja rolę do końca;)
Głębokość wody była w sam raz dla dzieci Jedyny minusik tej plaży to to ,ze przypływ ją bardzo często zalewa
Cały pobyt w wakacyjnej miejscowości polega na wchodzeniu na kwaterę i wychodzeniu z niej. Przy czym częstotliwość wychodzenia jest z dwojona Każdy tryska pozytywną energią .
Domownicy biją sie kto ma wyrzucić śmieci do tego stopnia , że u nas ta przyjemność musiałą zostać uregulowana grafikiem;) Pozwoliło to uniknąć awantur tylu było chętnych:)
Po pierwszej morskiej kąpieli kolejnym przebraniu , spłukaniu soli znów przyszedł czas zeby wyjsć tym razem zobaczyć choć odrobinę miasteczka
Niezbędny do życia był również zakup siatek na długim kiju . Nie bardzo wiedziałam co dzieci chcą w nie łapać ale skoro zauważyły na plaży, że to oręże prawdziwego pływaka zapragnęły mieć takie same
Dzieciory stoją i czekają kiedy wyjdę w końcu
i to zniecierpliwienie... Po co zdjecie ? no chodź mamo wreszie .....nie rób tych zdjeć;)
Niedaleko domu było stategiczne miejsce moich dzieci Stragan z rożnościami w ktorym z wielkim upodobaniem mozna było wydawać swoje kieszonkowe
No to kolacje juz dzisiaj mamy:)
Stragan:)
Dzieci odetchnęły z ulgą nikt im siatek nie wykupił
Spełniły swoje marzenie w tym względzie i dzięki temu spokojnie moglismy kupic pomidorki i owoce na kolacje;)i rzecz jasna śniadanie
Przy straganie z wszystkim znajdują sie dwa kolejne owocowo- warzywne asortyment zróżnicowany
ceny też:)
za drzewem czai sie Mulina która miała wyleźć z kadru ale jak widać nie bardzo się jej udało:)
Pomidory kupione;) Trwa przeszkolenie jak robić zdjęcia jak trzymać gdzie wciskać;)
Dla każdego coś miłego. gwałtownie zaprotestowałam aby w tej chwili i w tej sekundzie iść nad moze przetestować siatki.
-Ludzie!!!!
....powiedziałam nie samym morzem człowiek żyje . Dajcie zobaczyć coś co tu jest co kolwiek . Mój gwałtowny protest przeleciał echem chcąc niechcąc siatki musiały poczekać;) jakieś 10 minutek;) Pomyślałam sobie w duchu , że to pierwszy dzień więc ich radosć jest nieposkromiona a ja swoje i tak zobaczę prędzej czy późnej;)
Poszłam z nimi na to nieszczęsne polowanie Techniki połowu były różnorakie ale efekt raczej mizerny. Przynajmniej na ten pierwszy dzień niedostateczna wprawa i masę narastających problemów spowodowały ,że co złapali to im uciekło:)
Czekałam wytrwale do zachodu słońca po nocy łowić się nie da
Po jakimś czasie autorytatywnie stawierdzili, ze brak widocznych efektów jest spowodowany brakiem zwierząt na tym terenie:) Mogliśmy ruszyć się z rewiru polowań i pójść troszkę na wschód Sutivanu
Zachody słońca typowo Bałtyckie praktycznie nie istnieją tylko z jednego miejsca można zobaczyć imitację w kulminacyjnym momencie słońce chowa się za wzniesienia i tyle go widać;)
No dobra pomyślałam starczy polowań chodzenia przydałoby się usiąść posiedzieć wypić herbatkę
Lodziki to rewelacyjna sprawa Wreszcie dzieci usiadły o nic nie pytały zajęły się skutecznie a ja mogłam sobie usiaść i popatrzeć;)
Zgadnijcie kto to;)
W zupełnym mroku poczłapaliśmy do kwatery po tym długim dniu obfitujacym w wydarzenia
Bonusik
Istotą tego wyjazdu prócz wypoczynku było zrobienie dziecku zdjęć komunijnych . Zabrałam suknię ,kapcie ,wianek a raczej to co z wianka zostało. Wczasy kojarzą mi się z błogim leniuchowaniem zwiedzaniem i samymi przyjemnościami ale raz trzeba było się poświęcic dla dobra pamiątek rodzinnych moich wnuków i prawnuków
w którys błogi poranek postanowiłam omówić ważną sprawę z małą Muliną;)
Przy śniadanku oznajmiłam promiennie , że jutro może zrobimy te nieszczęsne zdjęcia , które wiszą nam nad głową . Mała Mulina zadała tylko jedno pytanie
- a kąpać się będę?
będziesz dziecko tylko zróbmy te zdjecia babcia czeka na nie i druga babcia i ciocie....
- ale zrób je tak żeby mnie ludzie nie widzieli zaszczebiotało dziecko
Hmm problem narastał bo nie wysiedlę ludzi z tej miejscowości Przystałam na prośbę wiem ze moje dziecko jest wstydliwe poza tym zwracanie przesadnej uwagi też nie było w moim interesie .
Obudziłam ją następnego dnia wciagnęłyśmy kiecę, fryzura była szczytem artyzmu i wyszłyśmy na podworko , które w moim odczuciu idealnie do sesji się nadawało;) Było to zaraz po wschodzie słońca więc starałyśmy się zachowywać możliwie cicho i możliwie szybko uporać sie z problemem.
- Martusia spójrz na ten kabel co tam wisi wyszeptałam
- Na który kabel na ten zielony czy na ten czarny spytała Mulina?
- na który chcesz powiedziałam ale czułam , ze przez te szepty będzie zaraz katastrofa
Marta uśmiechnij się jakoś po ludzku
- jej ludzki uśmiech spowodował u mnie wewnętrzną glupawkę. Doszłam do wniosku że z własnym dzieckiem sprawa jest trudniejsza. Obce dzieci się mnie poprostu wstydzą a ona jest zdolna kompletnie do wszystkiego;)
rechotałyśmy jak dwie wariatki o wschodzie słońca ona nie mogła patrzeć na mnie a ja na nią Sesja podwórkowa dobiegła końca nie wiem jak udało się ja wykonać . W kolejne dni zrobiłysmy dokładnie to samo
nad wodą i na osiołku . Przy czym sesja nad wodą najbardziej przypadła dziecku do gustu
teraz patrzy na kabel;)
teraz zresztą też
a teraz szykuje małą Mulinę do szkoły jak wróce poprawię literówki;)