Odcinek 7
Cudownie obudzić się w nowym miejscu Otworzyłam jedno oko... co za kraj...o której tu jest wschód słońca ?? znów szarówka
albo zaczynam popadać w bezsenność albo śpię na jakiś żyłach wodnych. W normalnych Polskich warunkach nie widuję wschodów słońca a tutaj dzieje się coś niesamowitego.
Po ostatnim tańcowaniu wstawałam ostrożnie aby nie przejechać sie tym razem na sandałkach dzieci .
Poczłapałam do łazienki w lustrze doszłam do prawdziwie odkrywczych wniosków.
Dobrze jest wstać pierwszą;) Człowiek nie musi zabijać sie o łazienkę
nikt nie łomocze w drzwi .
Jedyny minus to brak herbaty o której to śniadanie.... ?
Czajnik został w samochodzie nie chciałam na jedną noc ciągnąć tych wszystkich klamotów. Usiadłam na łóżku i co tu robić...
Jaśnie Państwo wreszcie wstało i mogliśmy zejść na śniadanko.
Śniadanie było w cenie pokoju gdybym wiedziała ,że będzie tak uroczo zabrałabym aparat... Stoły pięknie nakryte rozstawione były na małym podwóreczku .Wybralliśmy sobie stoliczek pod jakimś krzorem i raj dla podniebienia
Herbaty pod dostatkiem ...piłam jak smoczyca musiałam uzupełnic braki z dwóch dni jedna - dwie herbatki w ciagu dnia mnie nie urządzają
Ludzie obok tańcowali z kawą zerkając na mnie co to za dziwni ludzie nie piją rannej kawy ? skąd oni przyjechali ? chyba z Chin skoro taka skłonność do herbaty
Pieczywko pachnące ,wędlinka serki i co najważniejsze śrut i mleko dla dzieci;) Śmiechy, gwar niesamowicie sympatyczne miejsce.
- Mała Mulina z pełną paszczą mówi-
Maoma cotjamrojśnie na tym dzrewijje?
Zamarłam z kanapką w dłoni....
Nie mówi się z pełną buzią warknęłam
- Przełknęła jak smok - oczy pełne łez
Co tam rośnie na tym drzewie mamo ?
-
aaa na tym ?... spojrzałam (jessu myślę co to jest ?
.Palnę gruszka i ci ludzie obok przy stoliku spadną z krzeseł z dzikim rechotem.
Gapię się w coś zielonego .... okrągłe jak jabłko z cyckiem na końcu intensywnie myśląc co w tych relacjach pisaliście o owocach ...banan to nie jest ani cytryna
-
Granat odpowiedziałam dobitnie ale nie bardzo przekonana w duchu
-
Taki co ma dużo pestek? spytała mala Mulina
-
tak dziecko ale ten jest zielony bo jest jeszcze niedojrzały
- To nie moze być Granat autoratywnie stwierdziło dziecko.
- Na pewno to granat w tym krają są cytryny, pomarańcze, kiwi
Nie przekonałam dziecka , które do tamtego dnia uważało , że mandarynki rosną w Afryce;)i nie mają prawa urosnąć nigdzie indziej na świecie .
Konwersacja trwała długo bo dzieci jak to dzieci pytały bez końca .
Problem polega na tym , że ja do dzis nie wiem co rosło w tym ogródku, widziałam później granaty ale zatarł mi się obraz jak wyglądał ten pierwszy widziany
Zwróćcie uwagę jedząc tam śniadanie co tam rośnie bo spać w nocy nie mogę;)
Z pełnymi brzuchami ruszamy w dalszą drogę. Na pożegnanie dostaliśmy w butelce winko własnej roboty,. Było nam bardzo miło porozmawialiśmy z Panem właścicielem i w drogę.....
Ponieważ zrezygnowaliśmy z zobaczenia wodospadów Krka
Obstawiałam ,że trafimy na dużo wcześniejszy prom niz to planowałam:)
Wyjeżdżając ze Skradinu rozglądałam sie na lewo i prawo gryzły mnie te granaty po kostkach i kolanach .
Chciałam za wszelką cenę pokazać dziecku jaki ze mnie znawca roślin i ogrodnik Za pierwszym zakrętem ryknęłam do męża
-Stań!!
zahamował spojrzał przerażony
Kazałam dzieciorom wysiadać Przy jakimś płocie oznajmiłam z dumą
To jest cytryna!!!!!!!
Podziw w oczach dzieci był zauważalny mąż wychylił głowę przez szybę zerknął;) co go tam taka cytrynka a jednak błysk zaciekawienia był;) Byłam dumna jak
Paw .Przynajmniej znam sie na cytrynach:)
Dzieciaki zawarły rozejm od samego rana . Przeczuwały moc wrażeń . Rejs statkiem cos niesamowitego do tego sam fakt ,że wjedziemy tam autem a statek jest podobno wielki jak nasz dom to się małej Mulinie nie mieściło w głowie.
Powstał jednak uciażliwy minus tej atrakcji .Co pięć minut pytały czy daleko jeszcze ? a miało byc blisko? to już?
Dostały więc przeszkolenie gruntowne jak odczytywać tablice z kilometrami co to Split. Od tego momentu były lepsze niz GPS i moje mapy . Wrzeszczały teraz w prawo teraz tyle kilometrów !!!! O nieeeeeeee 70
Pruliśmy do Splitu bramka za bramką i nagle spojrzałam zaniepokojona bo coś było jak dla mnie za wysoko
Jakoś domki zrobiły się maleńkie i nagle zamarłam przed nami rozciągał się obrzydliwie wysoki i cienki jak wstążka wiadukt
Poczułam skurcz w żołądku czemu nikt mi nie powiedział o tych wiaduktach
Z całych sił wbiłam się japonkami w podłogę rydwanu czemu nie można zbudować drogi troche nizej i czemu musi byc taka powywijana .Góry górami ale jak sie robi dziurę tak wysoko to czemu nie można zrobić takiej samej w jakiś niższych partiach bardzo mi się nie podobało. Malżonkowi przeciwnie
- Rób zdjęcia !!!!! wołał przejęty
- Chyba oszalałeś ...czym zębami? Przeciez trzymam się z całych sił asekuracyjnie uchwyru nad głową
Pieruńskie wiadukty trwały bez końca w moim skromnym odczuciu ale w swojej łaskowości jedno zdjecie zrobiłam
Pobocza bo żadna siła nie zmusiłaby mnie do patrzenia przed siebie a co dopiero w dół;)
pierwszy koszmar
Wszystko co dobre i złe kiedyś ma swój koniec w tym przypadku to złe wreszcie się skończyło .Wjechaliśmy do całkiem ludzkiego miasta Gdzie w prawdzie były korki ale po ostatnich przeżyciach emocjonalnych było mi szczerze obojętne ile na tych światłach stoimy:)
Droga dość dobrze oznaczona w jednym miejscu przez chwilkę się wahaliśmy ale generalnie mają baczenie , że tu sami zbłąkani kursują
Split gdyby ktoś miał wątpliwości;)
Wjazd do portu był nielada zaskoczeniem pojawił się jakoś nagle .
Uniosłam brew czego sterczysz tym autokarem na środku zasłaniasz mi prom
Cisza w samochodzie była niespotykana dla mojej rodziny Wyczułam poddenerwowanie u męża , które okazuje w takich sytuacjach Mimo , że płynął już promem chocby do Wielkiej Brytani jednak to sytuacja chyba na tyle sporadyczna , że bacznie wywracał oczami na lewo i prawo. Miły pan pokazał gdzie stanąć gdzie iść po bilet. Wyczołgałam się z samochodu mąż o dziwo za mną w kasie biletowej znów bez kolejki
.Odpływamy za 10 minutek;)
No teraz coś widać Prom hyhy;)
Pupsko konkurencji;)
Pomachali kazali dawać to dajemy zaklekotało na trapie .. grzecznie ustawilismy się za jakimś auciskiem .Aparat pod pachę dzieci za łapę i na pokład;)
Jeszcze nie jest upalnie na tyle , żeby siedzieć w klimatyzowanym pomieszczeniu tak na prawdę czuć że to dopiero 11a może 12
Przy odpływaniu promu na całym pokładzie jest niesamowity ruch . Kazdy przedstawiciel grupyzorganizowanej lub rodziny miota się z aparatem i wisi to na lewej to na prawej burcie . Wszyscy mają te same zdjęcia:)
Czas sprawdzić ile jest szalup ostatecznie jakąś dziurą może wlać się trochę za dużo wody i drogę ewakuacji muszę mieć opracowaną;)
jak nas upchną jak śledzie to może damy radę;)
koło widziałam jedno służy chyba tylko do pojedyńczych wyskoków w otchłań morską
Jesteśmy względnie bezpieczni więc czas na foteczkę " a my to płyneliśmy promem" Piękne uśmiechy iiii
no uśmiechy promienne jak zawsze ponoć znów razi
nie to nie bez lachy może ptaszek zdjęcie chce;)... leciał i zamarł;)
no ten przynajmniej widać , że żyje;)
Płyniemy sobie rozkoszując się widokami a za 5 minut dopływamy do wyspu Brać CDN
Automobile już pojękują ....