Żona ma alergię na łańcuchy . Trasy mam planować tak by najlepiej ich nie było. W czasie tegorocznych wakacji okazało się, że doszła do tego alergia na schody. A tych w Bieszczadach obecnie uniknąć nie sposób …
Schodziliśmy więc w żółwim tempie z grzbietu Krzemienia do przełęczy goprowskiej. Syn wyprzedza nas bo chce zobaczyć start śmigłowca. Umawiamy się, że będzie na nas czekał w wiacie.
Swoją drogą idąc Bukowym Berdem wydaje się, że szlak schodzi bezpośrednio do przełęczy. Tak jednak nie jest. Najpierw faktycznie nieco się obniża by potem wspiąć się i przejść opodal Krzemienia. Od tego miejsca mocno obniża się ku przełęczy.
Gdzieś w połowie zejścia do przełęczy śmigłowiec startuje. W zasadzie wszyscy stają i jak zahipnotyzowani obserwują.
W końcu dochodzimy do przełączy goprowskiej.
Syn czeka na nas w wiacie. Zdążył na start.
Nazajutrz na stronie bieszczadzkiego oddziału GOPR przeczytamy, że ratownicy mieli pracowity dzień. Najpierw z przełęczy goprowskiej przetransportowali kobietę ze skręconą kostką. Potem mieli wezwanie do podobnej sprawy na Połoninie Caryńskiej (a może Wetlińskiej? Nie jestem pewien) . W tym czasie otrzymali kolejne zgłoszenie z przełęczy goprowskiej. Tym razem sprawa była poważniejsza. Zasłabła dziewczyna. Traciła przytomność. Dlatego zdecydowano o zadysponowaniu śmigłowca LPR-u. Właśnie tej akcji byliśmy świadkami.
Chciałem od razu iść na Tarnicę. Syn jednak zgłodniał i ostatnie kanapki, które planowałem zjeść na szczycie znikają w naszych brzuchach w wiacie .
Wzmocnieni posiłkiem rozpoczynamy dalszą wędrówkę na siodło pod Tarnicą.
Pogoda coraz bardziej nas rozpieszcza widokami. Na ścianach zębatego Krzemienia słońce wykorzystując przerwy w chmurach tworzy fantastyczne widowisko światła i cienia .
W ogóle widoczność znacznie się poprawia .
Przełęcz pod Tarnicą coraz bliżej. Na dodatek na szlaku na szczyt znacznie mniej ludzi.
W tych miłych dla oka i obiektywu okolicznościach przyrody docieramy na przełęcz.
CDN