Dolomity Brenta, Val di Sole, luty 2020
W tym roku na narciarski urlop udaliśmy się miesiąc wcześniej niż zazwyczaj. Przekonaliśmy się już, że pierwszy tydzień marca ani nie gwarantuje dobrej pogody, ani nie oznacza niższych cen. Pewne są natomiast popołudnia na miękkich i płynących w wiosennym słońcu trasy.
Mając nadzieję, na lepsze warunki szusowania postawiliśmy więc na początek lutego.
Tym razem wybraliśmy stoki regionu Val di Sole, w którym nasze narty jeszcze nie stanęły.
O Val di Sole z dużym entuzjazmem pisała na forum Roxi, gorąco polecał mi go kolega z pracy i wreszcie zachwalali teściowie, którzy już parę razy rozpoczynali lub kończyli tam sezon. Tych rekomendacji było wystarczająco dużo, żebym z końcem roku (czyli późno ) zabrała się za poszukiwanie jakiejś kwaterki. Lekko nie było , bo chociaż ofert na stronach całe mnóstwo to nic w cenie, którą byłabym skłonna przełknąć . Porzuciłam w końcu wszelkie wyszukiwarki noclegów w Dolinie Słońca i zaczęłam klikać po kolei w obiekty na google maps. A że większość odsyłała na booking.com postanowiłam jednak poszukać przez booking. Portal nie zawiódł i zaproponował nam tydzień w apartamencie w centrum Malè w cenie 410 euro za tydzień z wszystkimi opłatami. Bierzemy .
Pozostało odliczać czas do 1 lutego. Natłok pracy sprawił, że minęło nie wiadomo kiedy. Nawet nie zdążyliśmy wyskoczyć na żaden pobliski stok żeby rozruszanć stawy. Zresztą warunki śniegowe tej zimy też jakoś nie sprzyjały. Nic to, sezon zaingaurujemy pod włoskim niebiem .
Wzorem poprzedniego roku posanowiliśmy wyruszyć już w piątek po pracy i przespać się gdzieś w hotelu przy autostradzie. Tym sposobem, nie zarywając nocy, mamy szanszę przejechać obwodnicą Monachium i dalej autostradą w stronę Insbrucka zanim zdążą się zakorkować. No i na miejscu będziemy wczesnym popołudniem.
Paweł przyjeżdża po mnie do pracy, jemy szybki obiad (niezawodna pierogarnia Kubiel ) i przed 16stą jedziemy już A4 w stronę granicy. Koło 21.30 meldujemy się w Dream Inn Hotel Regensburg (miejscówka bez zarzutu), a już po 7.00 wyjeżdżamy z hotelowego parkingu.
Lecimy bez przeszkód, na obwodnicy Monachium też płynnie, przytyka się dopiero przed zjazdem na 93. Uciekamy więc na lokalną drogę, bo i tak mieliśmy w planach zjechać z autostardy na stację benzynową.
Gdzieś wśród bawarskich wiosek i pól.
Na Esso w Brannenburgu lejemy pod korek. Różnica w cenie litra diesla w stosunku do stacji we Włoszech to ok 30 -35 eurocentów. Kawka, śniadanko i można ruszać dalej.
Wjeżdżamy do Austrii, cały czas towarzyszy nam piękna słoneczna pogoda.
Mijamy przełęcz Brenner i wita nas słoneczna Italia .
Pogoda jednak zdecydowanie się poprawia w miarę zbliżania się do Doliny Słońca .
Zjeżdżamy z autostrady w dolinę rzeki Noce. Dalsza podróż mija nam wśród tysięcy jabłonek rosnących na zboczach doliny. Sady zajmują tu dosłownie każdy wolny skrawek terenu.
Około 13.30 docieramy do Malè .