07.03, Monte Cherz i Pralongia w śnieguPrognozy pogody zapowiadające na czwartek opady deszczu, a wyżej śniegu niestety się sprawdzają
.
Widok za oknem skłania raczej do powrotu pod kołdrę niż do wyruszenia na stoki
.
Nie spieszy nam się, jeszcze zdążymy zmoknąć, tym bardziej, że wg. prognoz padać ma cały dzień
.
Podczas śniadania postanawiamy, że skoro i tak mamy karnety w kieszeniach to chociaż spróbujmy przypiąć narty. W strugach deszczu pakujemy się do auta i jedziemy na przełęcz Passo Campolongo. Zjeżdżając tam w poniedziałek widzieliśmy mały parking oraz kilka miejsc wzdłuż drogi. Mamy nadzieję, że przy takiej pogodzie uda nam się znaleźć wolne miejsce nawet po 10tej.
Przełęcz leży 400 metrów wyżej niż nasze Pieve di Livinallongo, zamiast deszczu mamy więc śnieg. Niestety dodatkowo mocno wieje.
Mimo to nie tracimy humorów
.
Parkujemy przy samym wyciągu krzesełkowym na Monte Cherz.
Wjeżdżamy na górę prosto w chmurę
, po czym niewiele widząc zjeżdżamy niebieską trasą 32 do krzesełka na Pralongię.
Pokonanie dwukilometrowej trasy po świeżym, naturalnym śniegu, nawet mimo słabej widoczności w górnej części, sprawa sporo frajdy. Gorzej jest z wysiedzeniem na powolnych krzesełkach
. Marznąc na nich i moknąc można się rozmarzyć o nowoczesnych austriackich podgrzewanych kanapach z osłonami
.
Dojeżdżamy na Pralongię. Sypie, wieje, widoczność fatalna ...
Udajemy się prosto do schroniska, żeby się nieco wysuszyć i ogrzać. I może doczekać poprawy pogody.
Dziś obok obowiązkowej kawy pocieszyciel, apfelstrudel
CDN ....