W ogromnej tęsknocie za słońcem i wakacjami postanowiłam podzielić się z Wami moimi wspomnieniami z Hvaru.
Mimo że zdjęcia powtarzalne, pewnie tym, którzy na Hvarze byli dobrze znane, może ktoś z przyjemnością i sentymentem na nie zerknie, tak jak i ja to robię teraz :)
Podróż odbyła się w czteroosobowym gronie, samochodem, w ciemno 26.08-12.09.2011
Jechaliśmy standardowo - Czechy, Austria, Słowenia, Chorwacja
po drodze mnóstwo razy się gubiliśmy, ale zrzucę to na barki braku doświadczenia w podróżowaniu na własną rękę...
Do rzeczy. Pięknych opowieści o Hvarze snuć nie będę, gdyż do powieściopisarki mi daleko :P
Ruszamy... zapakowani po brzegi...
Z Łodzi wyjechaliśmy około 7 rano, w Splicie byliśmy koło 2-3 nad ranem dnia następnego. Prom był o 5, więc zrobiliśmy sobie krótką wycieczkę po porcie, ale to co zobaczyliśmy, przeraziło nas przeogromnie... masa pijanych i rozwrzeszczanych Włochów i Anglików (Włoszek i Angielek również), tarzających się po ławkach, wchodzących do cudzych łodzi, przedstawiających scenki rodzajowe z programów po północy. Szybko kupiliśmy bilety na prom i wróciliśmy czekać grzecznie w kolejce na prom. Co było ciekawe - samochody ustawiały się w dwóch kolejkach - lewa kolejka na Brac, druga na Hvar. I na prom najpierw wjeżdżały samochody na Brac, w następnej kolejności my. Z lekkim niepokojem wjechaliśmy na pokład i z podziwem patrzyliśmy, ile ta maszyna może pomieścić samochodów!
Oto kilka zdjęć z promu. Wschód słońca niesamowity...
Droga ze Starego Gradu do tunelu już zapowiadała, że wyspa będzie obfitowała w piękne widoki, ale to, co ujrzeliśmy za tunelem naprawdę zapierało dech w piersiach. A pierwsze moje wspomnienie z Chorwacji to ten wspaniały zapach wyspy o poranku - mieszanka rozmarynu i pinii jak sądzę. Wspaniałe!
Dwugodzinna podróż pozwoliła trochę odpocząć przed poszukiwaniem kwatery. Celem była Sv.Nedjelja. Dojechaliśmy do górnej części wioski i ruszyliśmy pieszo w dół. Było około 8.00. Trochę byliśmy zmieszani, nie wiedzieliśmy kogo pytać o noclegi i w jakim języku (to nasza pierwsza podróż w ciemno) no i wczesna pora też nie sprzyjała, bo wszyscy siedzieli w domach. Ale udało się spotkać panią, która wyglądała na miejscową. U niej miejsc nie było, ale obdzwoniła znajomych (na forum wielokrotnie o tym wspominaliście, ale nie chciało mi się wierzyć!), niestety, nikt nie miał apartamentu dla 4 osób. Więc zabrała nas na wycieczkę po wiosce :) patrzyła na domy i wnioskowała: nie, tu zajęte. nie, tutaj nic nie będzie. przyjeżdżać w ciemno o tej porze roku i szukać wolnej kwatery????? na Hvarze już w styczniu się rezerwuje miejsca! ciężko wam będzie coś znaleźć. a tu, w pierwszej linii brzegowej to nie ma szans! tu też zajęte... możecie sobie wyobrazić nasze miny...
wreszcie zaprowadziła nas do restauracji portowej, przekazała w inne ręce, dwóch pracowników gdzieś pobiegło i po krótkiej chwili przyszedł... Borek (tak nam się wydaje :P) - człowiek o przysposobieniu typowo południowym - o 8 rano zaspany, niezbyt zestresowany tym, że jacyś turyści coś od niego chcą. Okazało się, że przypadkiem ma wolny apartament na przeciwko portu, nad samym morzem, z wielkim tarasem i życzy sobie tylko 10E od osoby...
taras przebił wszelkie nasze oczekiwania swoją wielkością :)
a drzewo, które wyrastało z podłogi dawało błogi cień niemalże przez cały dzień :)