Witam. Relację tę przedstawiam trochę wbrew sobie, gdyż nie lubię pisać - choć utrzymuję się z pisania (ot paradoks), a poza tym mam świadomość, że miejsca w niej przedstawione były już wielokrotnie opisywane na tym forum. Nie mniej jednak skoro ja tyle cennych wiadomości znalazłem na cro.pl to uznałem, iż moja relacja będzie jakąś formą spłaty długu za tę wiedzę. Poza tym drugi rok z rzędu jechaliśmy na Bałkany bez dzieci, które - jako dorastające - odmówiły dalszych wspólnych wyjazdów wakacyjnych. Z faktem tym, poza pewnym niemiłym zaskoczeniem, wiąże się wzrost możliwości dla podróżujących "staruszków". Dlatego "osieroconych" rodziców wahających się , czy warto samym jechać tak daleko namawiam - warto. Przyjęte w tych okolicznościach preferencję - to urokliwe, ciche, może bezludne miejsca możliwe do penetracji także z wody. Stąd ponton do box - u, a mały silnik wraz z dwuosobowym namiocikiem do bagażnika. Dla wygody jednak zarezerwowane już zimą kwatery tuż nad wodą na co najmniej połowę czasu planowanego pobytu. Czas ten jednak jest bardziej elastyczny skoro jedziemy tylko we dwoje. W ubiegłym roku kryteria te spełniały zatoka Telašcica na Dugim Otoku, rzeka Zrmanija, delta Neretwy, oraz rzeka Cetina, na której ponieśliśmy małą porażkę stąd w tym roku zaczęliśmy właśnie rewanż od Omisza. Dalej Saplunara na Milecie, Muo w zatoce kotorskiej, Jezioro Szkoderskie i niezapomniana doba w Sarajewie. Zaczynam od części drugiej, gdyż dopiero wróciliśmy z wyprawy mogę się więc te wiadomości jeszcze komuś w tym roku przydać.
Do rzeczy. Wyjazd pod koniec lipca o 6 rano (miało być wcześniej, ale pełny luz). Za chwilę granicę z Czechami przekraczamy w Jakuszycach. Na stacji paliw w Železnym Brodzie zakup winietki na 30 dni (z uwzględnieniem planowanego powrotu) za 440 koron oraz zimną, lubianą przez na kofolę. Później już bez przerw do Znojmo nad granicą austriacką. Miasto warte zatrzymania choćby dla nieproporcjonalnie pięknej wobec dzisiejszego znaczenia miasta architektury. My tradycyjnie zatrzymujemy sie na godzinę w Albercie widocznym przy wyjeździe z miasta na trasie do Wiednia. W tym samoobsługowym sklepie zakup dwóch porcji czeskich sałatek na wagę (ja lubię pariżskou), rohlików i oczywiście butelki znojemskiego lub mikulowskiego wina, aby co było spożyć po przyjeździe na kemping. Polecam szczep svatovavžinecke (znane gdzie indziej jako saint laurent). W pasażu sklepu niezła kawa, skorzystanie z toalety i w drogę. Na pierwszej austriackiej stacji zakup winiety na 10 dni - 8,5 €. Tu ciekawostka: winietę kupisz albo za gotówkę albo płacąc kartą maestro; visy lub master card nie chcieli mi przyjąć. Za paliwo zaś płaciłem tam dowolną kartą. Dalej do chorwackiej granicy ciągiem, oczywiście praz Lenart, Ptuj. Na chorwackiej granicy w stronę na południe kolejka umiarkowana. Natomiast z powrotem horror. Wiem, że Chorwacja nie jest w strefie Schengen, ale to już przesada. Po jakimś czasie jazdy autostradą zaczyna zmierzchać więc decyzja o zjeździe nad Adriatyk. Najbliższy zjazd Žuta Lokva na drogę nr 23
do znanego nam z innego wyjazdu Senja. W jego okolicy znajdujemy bez trudu godny polecenia kemping Ujca - po lewej stronie jadranki - wjazd przez wąziutki tunel. Cena około 180 kun ale plaża świetna i spokój.
Przywitanie z ciepłym Jadranem, butelka wina i spanie. Jutro jadranką do Omisza.
cdn
W drodze do Omisza charakterystyczne widoki na Rab i Pag
Dlaczego Omisz? Rok temu, kończąc wyprawę rozbiliśmy się na kampingu Galeb w Omiszu z zamiarem popływania po Cetyni. Kemping porażka: drogi, głośny, ogromny, mnóstwo wydarzeń "artstycznych" z dyskoteką włącznie (synom spodobałoby się), a co najgorsze położony przy morzu , a nie przy rzece. Z powodu rzekomego zbyt wysokiego stanu wody nie mogliśmy przepłynąć pod mostem z portu na rzekę. W tym roku zatem na nocleg wybraliśmy mały kemping Lisicina w centrum miasta (jadąc od Splitu skręcić w lewo przed wjazdem na most). Tu mała dygresja: dojeżdżając do Omisza jadranką zdałem sobie sprawę, że we wszystkich swych dotychczasowych wyjazdach przejechałem jako kierowca całe wybrzeże dawnej Jugosławii - od Piranu do Ady Bojany na południe od Ulcinja, oczywiście bez autostrad. Omisz - piękna kolonia czesko - polska, można znaleźć na tym forum mnóstwo o nim informacji oraz zdjęć.
Można skorzystać z raftingu lub spokojniej popływać łódką po pięknej Cetyni.
Warto - dla zainteresowanych 80 kun od osoby na łódce circa 8 osobowej (trzy godziny, w tym godzina w urokliwej restauracji przy młynie wodnym) lub wynająć tylko dla siebie bez sternika łódkę z silnikiem (3h - 300 kn, 2h - 250 kn)
Następnego dnia rano pędem na prom do Prapatno na Peljesecu, który odchodził do Sobry na Milecie o 10.15 (późniejsze 13, 17 i 20.30, koszt 200 kn za 2 osoby + auto). Słoneczny i wiecznie zielony Milet przywitał nas tak
w tym nienormalnym pogodowo roku to nie była niespodzianka.
Na milecie byliśmy przez 5 dni. Było trochę upału, sporo jak na Chorwację deszczu, nawet burza - jakby szkwał. Przeważała jednak idealana dla mnie temperatura 24 - 25 C. Nie wiem czy to za przyczyną deszczy ale nie spotkałem się wcześniej nigdzie w Chorwacji z taką intensywną w barwie i zapachu zielenią.
cdn
Dziękuję za zainteresowanie, a propos deszczu - po przyjeździe do Saplunary i zakwaterowaniu stało się to:
Zadaszenie tarasu miało chronić przed żarem, w tej sytuacji skutecznie chroniło przed ulewą.