Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Bez dzieci część 2 (Milet, Kotor, Sarajewo)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 06.09.2014 19:11

Roland90 napisał(a):Bardzo ciekawa relacja , na pewno będę odwiedzał
Pozdrawiam

Dziękuję Roland90. Lepiej się piszę wiedząc, że ktoś czyta :wink:
bluesman
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6658
Dołączył(a): 25.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) bluesman » 06.09.2014 19:51

beagm napisał(a):Hejka, wiem, że autor dopiero zaczyna przygodę z forum, ale proszę zwracaj uwagę na poprawne nazwy miejscowości. Ja staram się czytać uważnie i już kilka nazw znalazłam błędnych a sam piszesz, że chcesz, aby ta relacja komuś pomogła :papa:


Może więcej subtelności jak na kobietę przystało ? Czy koleżanka aby wie co to jest pw ? Przecinek też warto czasem wstawić :D



Relacja i zdjęcia fajne. Fux dobrze napisał :) wiele osób czyta ale nie przepada za zaznaczaniem swojej obecności :papa:
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 06.09.2014 21:16

Z Muo do Kotoru mieliśmy 1,5 km. To była jedna z zalet decydujących o wyborze kwatery. Wcześniej mieszkaliśmy w pięknym miejscu ale oddalonym o 6 km od starego miasta, co oznaczało dojazdy autem. I tu problem. W okolicach starego miasta trudno o parking, a jak jest to jest relatywnie drogi. No i ten nieprzyjemny moment, gdy do picia zamawia się wodę. Można korzystać z taniej komunikacji autobusowej, lecz trzeba się przygotować na brak rozkładu jazdy. Niedrogie są też taksówki. My zapłaciliśmy 2 €. Fakt, że mieliśmy blisko ale za parking zapłacilibyśmy więcej no i ta jazda wąziutką drogą, gdzie po jednej stronie mur a po drugiej morze (półtora metra niżej od drogi). Tak nieprzyjemny kawałek jadranki jest na odcinku Muo - Prčanj. Ci co muszą do Kotoru autem niech rozważą płatne parkingi przy dwóch sklepach. Oba zamknięte automatycznymi szlabanami (guzik, odbiór kwitka, szlaban w górę). Dla jadących od południa (Budva, Tivat) obok sklepu spożywczego, po prawej stronie, jakieś 150 m przed murami starego miasta. Dla jadących od północy urocze mini centrum handlowe Kamelija. Pierwsza w lewo tuż przed pierwszym mostem nad fosą starego miasta. Oba parkingi są płatne, ale jeżeli okaże się paragon za zakupy to parking jest darmowy. Za ile trzeba kupić jest napisane na tablicy znajdującej się przed szlabanem. Parę lat temu za zakupy: dużą butelkę serbskiej śliwowicy, butelkę czerwonego wina (Plantaże vranac pro corde), czterech grubych kawałków karkówki na grilla, nabiału i słodyczy starczyło na 4 godzinne zwiedzanie starego miasta. Czarnogórcy bardzo są dumni z jakości swojej żywności, w szczególności ekologicznego sposobu jej wytwarzania. Rzeczywiście smaczne i tanie są mięso, pieczywo i wino, tylko smaczne nabiał i oliwa. Co ciekawe w tym roku zauważyłem, że czarnogórski nabiał i oliwa są wypierane przez produkty z UE. Można zawsze kupić domaće na targu lub straganie przy drodze, ale tu rekomenduję poprosić o możliwość spróbowania.
Tyle dygresji. Wracając do Kotoru to jeszcze jest jedna jedna możliwość dotarcia tam - drogą morską
IMG_20140802_161540_0.jpg

My naszą motorynką też wybraliśmy drogę morską (całe kilkaset metrów). No i jak zaparkować obok takich gigantów
IMG_20140802_161658_0.jpg


Jeszcze zdjęcie na mury obronne od strony morza. Zdjęcie kiepsko, ale pokazuje potęgę murów Kotoru
IMG_20140802_161950_0.jpg


Wybraliśmy "parking" z mniejszymi jednostkami pływającymi. Nawet było wolne miejsce, ale przy polerach jakieś numery. No tak zaparkować na czyimś miejscu nie uchodzi. Nagle przechodzący nabrzeżem mówi i pokazuje aby wiązać do jego łódki. Życzliwy chłop.
IMG_20140802_162015_0.jpg


I jeszcze jedna ciekawostka. Tuż na początku Kotoru, z najpiękniejszym widokiem na fiord, stoi niedokończony i niszczejący olbrzymi hotel "Fiord". Nasi gospodarze twierdzili, że jest to owoc prania pieniędzy i sytuacja jest tak skomplikowana, że pewnie tak zostanie przez wiele lat. Na razie z plaży, która miała być tylko dla gości hotelowych, może skorzystać każdy. Łatwy dostęp przez mini park z palmami tuż przed drogowskazem z napisem"MUO"
IMG_20140802_162228_0.jpg
hotel Fiord


Dalej motorynką wzdłuż wybrzeży na wyspy św. Jerzego i Matki Boskiej na Skale, ale najpierw Muo i Prčanj wyglądają tak:
IMG_20140802_163029_0.jpg

IMG_20140802_163120_0.jpg

IMG_20140802_163230_0.jpg
w tym kościele w Muo są w niedziele o 18 msze w języku polskim (celebrowane przez padre Marco - jak to ujął rybak z sąsiedztwa); my byliśmy na takiej, na której na przemian używany był język serbski i polski, niesamowite wrażenie - większość archaicznym słów mamy wspólnych. Do kościoła łatwo trafić - naprzeciwko rdzewieje zakotwiczony na zawsze olbrzymi statek i jest tam jedno z nielicznych miejsc w Muo, gdzie da się zaparkować

IMG_20140802_164857_0.jpg
to już Prćanj

IMG_20140802_164907_0.jpg

DSCF4407.JPG
z lądu

DSCF4409.JPG

DSCF4449.JPG

DSCF4423.JPG
katedra w Prcanju

IMG_20140802_165042_0.jpg
katedra od strony morza

IMG_20140802_165002_0.jpg


Niebawem dopływamy do obu wysp, które z daleka z wody wyglądają tak
IMG_20140802_171532_0.jpg


a z daleka z lądu tak
DSCF4359.JPG

DSCF4362.JPG

DSCF4361.JPG

i nieco bliżej z lądu tuż obok Perastu
DSCF4369.JPG
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 07.09.2014 00:31

bluesman napisał(a):
beagm napisał(a):Hejka, wiem, że autor dopiero zaczyna przygodę z forum, ale proszę zwracaj uwagę na poprawne nazwy miejscowości. Ja staram się czytać uważnie i już kilka nazw znalazłam błędnych a sam piszesz, że chcesz, aby ta relacja komuś pomogła :papa:


Może więcej subtelności jak na kobietę przystało ? Czy koleżanka aby wie co to jest pw ? Przecinek też warto czasem wstawić :D



Relacja i zdjęcia fajne. Fux dobrze napisał :) wiele osób czyta ale nie przepada za zaznaczaniem swojej obecności :papa:


Dzięki bluesman, ale beagm napisała do mnie również na pw. Wyjaśniła, iż jej zastrzeżenia dotyczyły głównie używania przeze mnie nazwy Milet zamiast poprawnej Mljet. W mojej ocenie Milet (nie ten antyczny) to spolszczona forma Mljetu. Coś jak Praha - Praga i Roma - Rzym. Byłem przekonany, że tak jest np. na starszych mapach bo te współczesne używają głównie form właściwych dla języka kraju pochodzenia miasta. Niestety nie znalazłem żadnej mapy z nazwą wyspy Milet. Może ktoś lepiej obeznany to rozstrzygnie? Jeśli nie znajdę argumentu za używaniem dla chorwackiej wyspy nazwy Milet to poprawię nazwę w tytule wątku, a dla beagm wyrazy uznania za celną uwagę. A co do formy? Jak na mężczyzn przystało mamy przecież grube skóry, a koleżanka może nauczycielka?
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 07.09.2014 16:26

Pierwsza z tych wysp - św. Jerzego (sv. Djordje) porośnięta jest cyprysami i znajdują się tam ruiny klasztoru oraz cmentarz kapitanów. Po wyjściu na brzeg ani żywego ducha. Dopiero, gdy odpływaliśmy to zauważyliśmy przyjaźnie machającą nam parę staruszków, więc nie wiem czy to mieszkańcy wyspy, czy zatrudnieni do pomocy w zwiedzeniu czegoś co przegapiliśmy na tej mikro wyspie.
IMG_20140802_173845_0.jpg

IMG_20140802_173721_0.jpg

IMG_20140802_172116_0.jpg
w tle widać Perast

IMG_20140802_172459_0.jpg
na wyspie jest brama (jedyna), a za nią taki fajny dziedzińczyk

IMG_20140802_172621_0.jpg
widok z wyspy św. Jerzego na Gospa od Skrpjela


Wyspa Gospa od Skrpjela jest sztuczną wyspą usypaną przez mieszkańców w czasie 200 lat. na wyspie jest katolicki barokowy kościółek, a w nim cudowny obraz. Zwiedzanie wyspy i kościółka jest bez opłat. Za 1 € młodzieniec w kościele powie parę słów o historii wyspy, cudownym obrazie, gobelinach i wpuści na piętro, gdzie jest małe muzeum i ładny widok.
IMG_20140802_181818_0.jpg

IMG_20140802_181931_0.jpg

IMG_20140802_175037_0.jpg
cudowny obraz

IMG_20140802_174920_0.jpg
na mnie wrażenie zrobił ten obraz

IMG_20140802_175543_0.jpg

IMG_20140802_180555_0.jpg


Na obie wyspy można dotrzeć z przystani z Perastu. Przewoźnicy ponoć biorą opłatę od osoby. Parę lat temu wynosiła ona 5 €. Można też wynająć kajak, ale nie wiem czy też w Peraście. Na wyspę przypłynęły trzy młode i rozbawione Rosjanki. Po tym jak natychmiast po przybiciu do brzegu wyrżnęły się do góry dnem (ale aparat fotograficzny uratowały) i jak wcześniej wiosłowały sądzę, że przypłynęły z bliska, tj. z Perastu, najdalej z Risanu.
IMG_20140802_174529_0.jpg


Z wysp jeszcze płyniemy do pięknie położonego Perastu. Dojeżdżając do Perastu należy zatrzymać się na parkingu, gdzie wszyscy robią zdjęcia obu wysp. Tam zostawić samochód i zejść do miasta, gdyż wjazd jest tylko dla mieszkańców.

IMG_20140802_182245_0.jpg

IMG_20140802_182355_0.jpg

IMG_20140802_182444_0.jpg

IMG_20140802_182530_0.jpg

IMG_20140802_182609_0.jpg

IMG_20140802_182618_0.jpg


i z lądu
DSCF4370.JPG

DSCF4373.JPG

DSCF4383.JPG

DSCF4395.JPG
nocny widok z Perastu na wyspy
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 09.09.2014 22:48

Z wysp wpływamy w najwęższe miejsce boki, a wkrótce mijamy wahadłowe promy Lepetame - Kamenari. Prom ten znacznie skraca drogę dla jadących z Chorwacji na południowe wybrzeże Czarnogóry i kosztuje grosze. Następnie dopływamy do portu w Tivacie
IMG_20140805_114405_0.jpg

IMG_20140805_113358_0.jpg

IMG_20140805_113933_0.jpg

W Tivacie byliśmy kilka lat temu, więc nawet nie wychodziliśmy na brzeg. W mojej ocenie jest to najbardziej dalmatyńskie miasto Czarnogóry; godne obejrzenia kościoły katolickie i twierdza hiszpańska może stąd kojarzy mi się nieco z Hvarem?. Tymczasem słońce wzeszło wysoko i zapragnęliśmy kąpieli. Ze wzrostem temperatury wzmógł się wiatr i powstała większa fala dlatego zrezygnowaliśmy z płynięcia poza Tivat, gdzie są ponoć fajne plaże. Z plażami - w sensie rozległego miejsca nad morzem do wylegiwania się razem z setką innych fok - jest kiepsko. Taką widzieliśmy tylko jedną niedaleko Lepetane z całą właściwą dla niej i hałaśliwą infrastrukturą, kilka mniejszych żwirowych. Jest nie za duża w Risanie (chyba z palmami). W Ljutej i Dobrocie oraz w części Kotoru przeważają mini plaże należące do domów w pierwszej linii nad morzem. Niektóre z nich to cacuszka: kwiaty, pergole, żwirek no tzw. privat. W Muo i Prćanju tylko betonowe pomosty tuż poniżej poziomu ruchliwej drogi. Dla nas fajnie, bo można było przycumować ponton, ale leżeć dłużej niż 10 minut na betonowym pomoście przy hałaśliwej drodze, no way. Na kąpiel wybieramy pustą mikro przystań tuż obok równie opuszczonego, choć chronionego prawem, klasztoru.
IMG_20140805_131638_0.jpg
palmy w Risan

IMG_20140805_132446_0.jpg

IMG_20140805_133422_0.jpg

IMG_20140805_133837_0.jpg

IMG_20140805_140429_0.jpg

IMG_20140802_192329_0.jpg

IMG_20140802_193536_0.jpg
pomost w Muo przed naszym apartamentem


Na następny dzień zaplanowaliśmy Lovćen, który z premedytacją omijaliśmy podczas poprzednich wyjazdów do Czarnogóry. Uznawaliśmy bowiem za nieciekawy widok mauzoleum, a także wątpiliśmy w piękną panoramę, a to z powodu niskich chmur i mało przejrzystego powietrza. Zmiana poglądu nastąpiła po ubiegłorocznym wjeździe, tuż po świcie, na górę Srd nad Dubrovnikiem. Poza świetnymi widokami i super zejściem do centrum miasta na górze tej powstał zamiar ponownego odwiedzenia Czarnogóry. Mianowicie podziwiając panoramę żona spojrzała na południowy - zachód i tęsknie powiedziała: "o Czarnogóra". Najpierw powątpiewałem w to, czy rzeczywiście zobaczyła Montenegro ale, gdy i dla mnie zarysy gór wydały się czarnogórskie, to i ja powiedziałem: "dobra, w przyszłe lato tam jedziemy"
Kasia i Krzyś
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1081
Dołączył(a): 15.09.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kasia i Krzyś » 10.09.2014 09:44

Czarnogórę zawsze chętnie popodziwiam :)
i czekam też na Sarajewo...
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 13.09.2014 20:30

Kasia i Krzyś napisał(a):Czarnogórę zawsze chętnie popodziwiam :)
i czekam też na Sarajewo...


No to zaczniemy od Lovćen, a skończymy (niemal) na Sarajewie;
pozdrawiam
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 13.09.2014 21:34

Jak napisałem wyżej - w planach wyjazd miał być o świcie wyruszyliśmy jednak o 8, z przyczyn oczywistych. Droga na Lovćen, a ściślej Jezerski vrh, na którego szczycie jest mauzoleum Njegoša, była krótka, dość szeroka (jak na czarnogórskie warunki) i mimo, że bardzo kręta to minęła szybko. Dopiero od wjazdu do Parku Narodowego (bez problemów i opłat) wymagała wzmożonej uwagi.
DSCF7936.JPG

DSCF7953.JPG

DSCF7961.JPG

DSCF7968.JPG
pas startowy lotniska w Tivacie

Tuż pod szczytem znajduje się malutki parking. Niewiedząc jak mały jechałem do końca i szczęśliwie zająłem ostatnie wolne miejsce. Jadący za mną musiał cofać wzdłuż zapakowanych po obu stronach aut i naprzeciw pędzących na "dwójce" innych samochodów. Rozsądnie jest chyba zaparkować jakieś 50 m przed parkingiem, tym bardziej, że wejscie na szczyt nie wymaga większego wysiłku. A odbywa się ono po schodach, którego wkrótce przechodzą w tunel.

DSCF7981.JPG
parking

DSCF7991.JPG

Na szczycie mauzoleum Piotra II Petrovića Njegoša, którego strzegą czarnogórskie Kariatydy.
DSCF7998.JPG

DSCF8011.JPG


Za 3 € można minąć kraty, podejść do pomnika i wejść do wnętrza, gdzie jest tylko pomnik władcy oraz jego grobowiec (schodki w dół). Za mauzoleum jest coś w rodzaju platformy widokowej.
DSCF8017.JPG

Odpłatnie też udostępniane są tradycyjne stroje. W cenie jest odpowiednia choreografia. Korzystali z tego głównie rodacy władcy. Takie zdjęcie to zapewne przejaw patriotyzmu bez zadęcia
DSCF8022.JPG


I to po co przyjechaliśmy
DSCF8001.JPG

DSCF8002.JPG

DSCF8008.JPG

DSCF8012.JPG

DSCF8013.JPG

DSCF8026.JPG

DSCF8030.JPG

DSCF8042.JPG

DSCF8059.JPG

DSCF8060.JPG

Przy parkingu jest restauracja, z której tarasu też można podziwiać krajobraz
DSCF8081.JPG

DSCF8090.JPG
Załączniki:
DSCF7998.JPG
Magdaz911
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 87
Dołączył(a): 08.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Magdaz911 » 14.09.2014 12:42

Ciekawa relacja, też w tym roku odwiedziliśmy Kotor ale tylko na kilka godzin i żałuję, że nie wjechaliśmy na Jezerski vrh, super widoki! Wypad do Kotoru w naszym wypadku był spontaniczny i chyba zobaczyliśmy dosyć mało, z tego co można było zobaczyć.

Pozdrawiam :)
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 18.09.2014 18:32

Spontaniczny ale intensywny - czytam Twoją interesującą relację. Pozdrawiam
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 18.09.2014 23:04

Droga powrotna miała być najkrótsza bo w planach był jeszcze rejsik po zatoce, a na wieczór oczekiwały zamówione od rybaka z sąsiedztwa mule (małże, školjke). Przy zjeździe zatrzymała nas para bardzo młodych autostopowiczów z Polski. Bardzo ciekawi ludzie, a jeszcze ciekawsze, że nie mieli przy sobie żadnych bagaży. Plecaki ukryli w krzakach w Cetinje - historycznej stolicy Czarnogóry. I w ten sposób po latach ponownie odwiedziliśmy to miasto. Wjeżdżając do Cetinje wokół widzi się dzikie, trudno dostępne góry. Nic dziwnego, że plemiona czarnogórskie właśnie tu przez lata skutecznie utrzymywały swoją autonomię. Każda wyprawa przeciw nim kończyła się wycofaniem obrońców i ucieczką ludności w góry, skąd "zdobywcy" nękani byli skutecznie przez miejscowych. Zdobywcy zostawali zresztą z nędznym łupem - wyludniona, drewniana wioska zbudowana wokół maleńkiej cerkwi pasterskiej. W latach siedemdziesiątych XIX w. wielka polityka sprawiła, że i tu pojawiły się budowle godne stolic europejskich (ambasady, budynki administracji i siedziby władyki). W Cetinje byliśmy trzy lub cztery lata temu. Wrażenie dawnej świetności i obecnej prowincjonalności, w tym złym tego słowa znaczeniu. Obecnie widoczne skuteczne zabiegi o poprawę wizualnego wrażenia miasta, choć nadal czuje się, iż miało ono kiedyś swoje najlepsze "pięć minut". I coś jeszcze. W Cetinje zauważyłem siedzibę Prezydenta republiki i ministerstwo kultury, co może miastu wróżyć jak najlepiej.
DSCF8093.JPG

Cetińska Nike? Właściwie to Rusałka Lovćenu - pomnik poświęcony Czarnogórcom - emigrantom do Ameryki, którzy ochotniczo wstępowali do armii czarnogórskiej. Charakterystyczne miejsce - wysoka kolumna i na niej dzielna Heroina. Postawiliśmy tam auto, przynajmniej nie zabłądzę. Obok cerkiew pasterzy, najstarszy murowany budynek w mieście.
DSCF8111.JPG

DSCF8110.JPG

DSCF8132.JPG
cerkiew na Ćipurze

DSCF8150.JPG
ambasada brytyjska

DSCF8163.JPG
ambasada francuska


Monaster cetinjski - centrum duchowe Czarnogórców, ale po wizytujących można sądzić, że Rosjan także. Miejsce przechowywania relikwii św. Jana. Zwiedza się w grupach, opłata "co łaska" u Batiuszki. Można dołączyć się do którejś z licznych wycieczek rosyjskich. Jednak reżim obyczajowo - garderobiany o wiele ostrzejszy niż np. w monastyrze Ostrog. Gdy jeden z rzadkobrodych kleryków chciał mi owinąć spódnicę wokół krótkich spodni, w które byłem ubrany, odpuściłem - niech żona idzie sama. Ale ona solidarnie została ze mną mówiąc, że nie zamierza chodzić okutana niczym babuszka. Wg. mnie fajnie wyglądała w tych kretonowych chustach, czy jak im tam. Niestety nie mam zgody na publikację tego zdjęcia.
DSCF8142.JPG
monaster cetinjski

uliczki Cetinje
DSCF8112.JPG

DSCF8115.JPG

Na głównym placu ciekawe fontanny. Obrazy na lustrze wody przypominają obrazki Alfonsa Muchy, co korespondowało z secesyjnymi fasadami niektórych ambasad.
DSCF8118.JPG

U pana Prezydenta
DSCF8154.JPG

DSCF8155.JPG

No i Biljarda - razem z monasterem to jakby nasz Wawel. Najpierw ośrodek państwotwórczy, później miejsce tworzenia literatury i ostrej gry w bilard. Obecnie muzeum.
DSCF8125.JPG


Wracając z Cetinje do Kotoru przemiłymi dla oka, mniej dla kierowcy - serpentynami, przejeżdża się przez rodzinną wioskę Njegoša - tego z mauzoleum. Jest to skrzyżowanie letniska (do wynajęcia domki na urokliwej planinie) oraz spichlerza. Feeria wprost ekologicznych - jak to woli domaćich produktów: pršut, sery, genialne miody, wina, wszelkiego rodzaju rakije. Sklepiki jeden przy drugim. Nas skusiły miody, a potem poszło. Sprzedawcy nie nachalni. Posiadali krajalnicę i kieliszki. Wszystkiego należało spróbować. Jak zauważyli aprobatę z wielką radością pakowali jako sprzedane. Gest poziomej dłoni: lewo prawo powodował natychmiastową próbę z innym produktem. Słowem wyjechaliśmy obkupieni, ale dobrymi produktami i raczej tanimi. No może z wyjątkiem domaćiego wina, które relatywnie do "sklepowego" było droższe.
DSCF8167.JPG

DSCF8183.JPG

DSCF8188.JPG
ach te planińskie miody

DSCF8189.JPG

DSCF8190.JPG
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 22.09.2014 00:54

Po powrocie ostatnia kąpiel w zatoce, gdyż następnego dnia opuszczamy Muo.
DSCF8220.JPG


No właśnie wyjeżdżamy, czy nie. Gospodarze, mili ludzie, zaproponowali nam zostanie gratis dłużej przez dzień lub dwa ponieważ nowi goście na nasze miejsce mieli przyjechać właśnie za dwa dni. Było to kuszące ale kolidowało z najbardziej wariackim planem naszej podróży, to jest z wyjazdem nad jezioro Szkoderskie. Kilka lat temu objeżdżaliśmy to jezioro - super widoki. Widząc jeden z nich zapragnęliśmy zjechać nad lustro wody, co uczyniliśmy szaloną drogą. Szaloną nie tylko ze względu na krętość, stromość i wąskość. Prowadziła ona przez dobre 2 kilometry przez chaszcze. Na końcu jej czekała nagroda. Jeden z piękniejszych widoków jakie do tej pory widziałem i jak to bywa w takich miejscach restauracja.
DSCF8553.JPG

Restauracja była urocza, woda czysta i bardzo ciepła i pomimo tego elementu gastronomicznego cisza, spokój. Można zobaczyć czaple oraz kormorany.
Spędziliśmy tam czas do wieczora. Gdy zostaliśmy tam niemal sami od właściciela restauracji dowiedziałem się, że ma dwa domki drewniane i, że kontakt z nim będzie możliwy przez facebooka.
DSCF8595.JPG

DSCF8593.JPG

Myśl o spędzeniu tam nocy zakiełkowała zaraz po zarezerwowaniu apartamentu w Muo. Wobec tego, że nie mam profilu na facebooku poprosiłem syna o znalezienie kontaktu i ewentualną rezerwację. Przeżyłem niemal szok, gdy po niespełna 5 minutach od prośby poinformował mnie, że zarezerwował pobyt w oczekiwanej dacie, że 40 € za dwie noce i, że nie trzeba zaliczki, a ponadto, że nic już nie trzeba więcej ustalać. W takim stanie wyjechaliśmy z domu. No i tu dylemat: pewny wróbel w garści - przedłużenie pobytu w Muo, czy gołąb na dachu - tym bardziej, że komórka syna, operatora facebooka, nie odpowiadała. Postanowiliśmy sprawę przegryźć przy kolacji i to dosłownie, gdyż sąsiad rybak pojawił się z mulami (2 € za kilo) i to doskonale oczyszczonymi. Przepis na ich przygotowanie dostarczył niezawodny internet. Najprostszy przepis: mule po marynarsku. My go zmodyfikowaliśmy dodając ząbek czosnku i nieco więcej białego wina.

małż.jpg

DSCF7890.JPG


Skutek spożywania owoców morza był taki, że rano serdecznie pożegnaliśmy się z gospodarzami i pojechaliśmy - z przeciętną prędkością 40 km/h - nad jezioro Szkoderskie. Po drodze spotkaliśmy chmury ciągnące z nad Albanii, co wskazywało na kolejną tego lata burzę i to nie byle jaką
DSCF8252.JPG
500 m za grzbietem tych wzgórz jest Albania


ale to nie burza była tym, co nas niemile zaskoczyło po przybyciu nad jezioro; na miejscu zastaliśmy ruiny restauracji i ani żywego ducha w promieniu zasięgu naszych oklapniętych płetw.
DSCF8261.JPG

DSCF8271.JPG

Tutaj skracając tę rozwlekłą opowieść, wypunktuję jej dalszy przebieg: - przypadkowy przechodzień, telefon do przyjaciela, ten do innego przyjaciela, natychmiastowy przyjazd małżeństwa - właścicieli tego miejsca, informacja o pożarze budynku i przekazaniu jej na facebooka, spóźniony telefon od syna z taką właśnie informacją i propozycja od właścicieli: nie mamy tu właściwie nic (energii, bieżącej wody, ubikacji), ale zachował się drewniany domek i wspaniałe miejsce, a jeść i pić możecie w wiosce położonej 3km wyżej. Bierzecie? Wzięliśmy. Przy czym dotknięci tragedią restauratorzy nie chcieli żadnej zapłaty. Skończyło się na jakiejś symbolicznej kwocie pozwalającej nam wszystkim lepiej się poczuć. I w ten sposób zrealizowałem, może nie do końca uświadamiane, marzenie. Dwie doby w przepięknym i wolnym (niemal) od ludzi miejscu, choć w skautowskich warunkach. Aby nie było tak słodko zaraz po wprowadzeniu się do domku nadciągnęła trzygodzinna burza. Dobrze, że gospodarze z Muo wyekwipowali nas w butelkę przedniej rakiji.
IMG_20140806_155332_0.jpg

IMG_20140806_155336_0.jpg

IMG_20140806_195452_0.jpg

Po burzy feeria dla wszystkich zmysłów - wliczając w to odwiedziny reklamowanej wiejskiej konoby oraz wieczorne pływanie.
IMG_20140806_193537_0.jpg

IMG_20140806_195014_0.jpg

IMG_20140806_195806_0.jpg

IMG_20140806_195335_0.jpg

IMG_20140806_201444_0.jpg


Rano przywitał nas piękny dzień
DSCF8299.JPG
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 24.09.2014 21:25

300 m od miejsca naszego pobytu pływała boja oznaczająca granicę z Albanią. Tym samym, aby nie naruszyć granicy państwa i nie narobić sobie kłopotów, postanowiliśmy płynąć wzdłuż zachodniego brzegu jeziora, które ma zresztą bogatą linię brzegową.W planach było odwiedzenie wysp z monasterami: Moračnik, Beška i Starćevo. Na Bešce jest zakon żeński, na pozostałych zakonnicy. Niemal na północnym krańcu jeziora jest intrygująca - ze względu na swą historię - wysepka Grmožur, gdzie za czasów Tito, w dawnej fortecy tureckiej było więzienie polityczne. Przez miejscowych zwane "Alcatraz". Woda w jeziorze Szkoderskim jest bardzo ciepła, czysta i w mojej ocenie zdatna do picia i smaczna. Przynajmniej w miejscu, w którym nocowaliśmy. Na licznych skalnych wysepkach przesiadują różne ptaki, a na większych wyspach kozy. W jaki sposób te rogate i chyba niechętnie pływające zwierzęta znalazły się na wyspach - dowiedzieliśmy się w jednych z klasztorów. Liczne zatoczki, a nawet jedna szeroka plaża z restauracją, zachęcały do postojów i kąpieli. Z tej przyczyny pokonanie około 25 kilometrów do mostu we Vranjini (porcik na północnym zachodzie jeziora) i powrót, zajęło nam prawie cały dzień. Na terenie całego jeziora jest Park Narodowy, ale nie ma z tym związanych dokuczliwych restrykcji, w tym opłat. Tak jest przynajmniej na południu jeziora. Natomiast przy ujściu rzeki Morača sprzedawane są bilety do Parku. Tak samo jest we Vranjini i Virpazar - miasteczkach, gdzie można wsiąść na stateczek wycieczkowy lub wynająć łódź dla kilku osób.
IMG_20140807_170731_0.jpg

DSCF8332.JPG

DSCF8324.JPG

DSCF8347.JPG
czapla

DSCF0972.JPG

DSCF0983.JPG


Przez przeważający czas podróży było bezwietrznie dlatego woda była gładka jak lustro i jak lustro odbijała chmury i góry.
IMG_20140807_160659_0.jpg

IMG_20140807_160654_0.jpg


Kozie wyspy
IMG_20140807_165023_0.jpg

IMG_20140807_170617_0.jpg

DSCF8320.JPG


Na jeziorze pusto, czasem jedynie mijaliśmy rybaków no i oczywiście Straż Graniczną
DSCF8342.JPG

DSCF8410.JPG


Dopływamy do pierwszego z monasterów - na wyspie Moračnik. Na jej południowym cyplu jest cerkiew, klasztor, a w głębi wyspy poletko uprawne i chyba winnica. Z oddali widzielismy zakonnika, który wyraźnie schował się na nasz widok. Nie chcąc być nieproszonymi gośćmi, po krótkim lądowaniu płyniemy dalej. Do zdjęć przedstawiających monastery dołączam te robione dzień później, z drogi położonej wysoko nad brzegiem jeziora.
DSCF8469.JPG
wyspa Moracnik

DSCF8465.JPG

DSCF1040.JPG

DSCF8337.JPG

DSCF8341.JPG

DSC01368.JPG

DSC01369.JPG

DSC01374.JPG


Na wyspie Beška wyszła nam na spotkanie zakonnica zapraszając do zwiedzenia świątyń - św. Jerzego i Bogurodzicy. Do wyboru w języku angielskim lub serbskim (ale bardzo komunikatywnie) opowiedziała o historii tych świątyń i zakonu, a następnie zaprowadziła nas do klasztornego sklepiku, gdzie wypadało kupić pamiątki. W zamian zostaliśmy poczęstowani świeżym sokiem z granatów i bawolimi pomidorami. Chyba na obiad siostrzyczki miały pomidorową. Bez problemu mogliśmy poruszać się po wyspie - wchodząc, np. na wzgórze, z którego są piękne widoki na jezioro. Żona została oczywiście okutana w chusty natomiast mój skąpy ubiór spotkał się ze zrozumieniem. Poznaliśmy też historię nieszczęsnych - jak sądziliśmy - kóz. Kozy, gdy się zestarzały, zostały wywiezione na wyspy przez ich właścicieli. Siostry twierdziły, że to dobrze dla zwierząt, gdyż miały tam wszystko: pokarm, wodę i bezpieczeństwo - brak drapieżników. W każdym razie na odgłos motoru zwierzęta gromadziły się na brzegu. Wracając do motorynki spotkaliśmy łódź rybacką z grupą rodaków. Okazało się, że naprzeciwko wyspy jest plaża, restauracja i kemping, dokąd można dojechać całkiem dogodną (jak na szkoderskie warunki) drogą z miejscowości Donji Murići. Popłynęliśmy zatem na tę plażę i co nieco skonsumować.
DSCF8489.JPG
wyspa Beška

DSCF8484.JPG
monaster na Besce

DSCF8350.JPG

DSCF8351.JPG

DSCF8352.JPG

DSCF8355.JPG

DSCF8357.JPG

DSCF8371.JPG
brzeg naprzeciwko wyspy klasztornej z "taksówkami:

DSCF8374.JPG
plaża i specyficzne kąpiące się

DSCF8376.JPG
oraz plażowiczki

IMG_20140807_135540_0.jpg
widok z plaży na wyspę klasztorną

IMG_20140807_141745_0.jpg

IMG_20140807_135515_0.jpg
i z konoby na plażę


Najstarszy monaster - na wyspie Starćevo- jedynie opłynęliśmy. Trochę nas już te klasztory znużyły.
DSCF8492.JPG

DSCF8496.JPG

DSCF8378.JPG


Później jeszcze trochę przestrzeni
DSCF8383.JPG

DSCF8385.JPG

DSCF8386.JPG

DSCF1220.JPG


i dopływamy do "Alcatraz"
DSCF1210.JPG

DSCF8390.JPG

DSCF8397.JPG

DSCF8399.JPG


W oddali widać most pomiędzy Virpazar a Vranjinia
DSCF8392.JPG

PICT0337.JPG

PICT0395.JPG
zakret
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 23.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) zakret » 26.09.2014 19:55

Wioska do której jeździliśmy na zakupy i na posiłki miała dwie godne restauracje, dwa sklepiki, piekarnię i nawet jedno skrzyżowanie. Była metropolią na tym odludziu. Pewne elementy nie pasowały mi do obrazu, co by nie mówić, biednego albańskiego południa Czarnogóry. Spotykani w konobie Albańczycy dość swobodnie rozmawiali po angielsku, niemiecku lub włosku z co rusz wchodzącymi do środka restauracji dobrze ubranymi młodymi ludźmi. Ludzie w garniturach przyjeżdżali dość dobrymi samochodami, a niektóre z aut miały rejestrację z USA. Poza tym nie potrafiliśmy wytłumaczyć dziwnego zachowania ławki na wzgórzu przy naszej spalonej restauracji. Raz stała normalnie, a raz „do góry nogami”. Gdy skojarzyłem to wszystko z faktem, że na początku lat 90 przez j. szkoderskie szła potężna kontrabanda - i nie szło tu o taki drobiazg jak papierosy - to odkryłem, że jesteśmy w wiosce przemytniczej. Na „zadupiu” kilkaset metrów od granicy, gdzie mieszka kilka setek biednych ludzi funkcjonuje fajna knajpa dla młodych i demonstrujących zamożność ludzi. Ludzi na pewno nie stąd, skoro znają obce języki - tutaj raczej mało przydatne. A ławka doskonale widzialna z jeziora pełni funkcje kwiatka na oknie z filmów o Klossie. Żona stwierdziła, iż popadam w paranoję i, jak się okazało, miała rację. Podczas kolacji w konobie jeden z „przemytników” odezwał się do nas w bardzo poprawnej polszczyźnie zagadując o to i owo. Od słowa do słowa wyjaśnił nam, że w najbliższej okolicy mieszka dwa tysiące ludzi (a ja myślałem, że kilkakrotnie mniej) lecz drugie tyle przyjeżdża z emigracji na wakacje. Wszyscy są bardzo rodzinni, więc chcą pokazać rodzinie, że synowi, wnuczkowi powiodło się na Zachodzie. Targają ze sobą zatem samochody nawet przez Atlantyk. Przyjeżdżają z żonami i przyjaciółmi nie znającymi albańskiego stąd rozmowy w obcych językach. A młodzieńcy w garniturach - co rusz zajeżdżający do Konopy? Od dwóch dni w sąsiedniej wsi trwało wesele, a w konobie pracuje najlepszy cukiernik w okolicy (żona poleca gorące ciastka vulkano). Na wesela albańskie przychodzi się z ciastami. Nie potrafił jedynie wyjaśnić kwestii ławeczki, ale po wymownych spojrzeniach żony odpuściłem. Nasz rozmówca mieszka w Nowym Jorku, a polskiego nauczył się podczas wieloletniej pracy z Polakami, z którymi się przyjaźni. Żegnając się ciepło z rozmówcą poprosiłem go o wymówienie po albańsku zwrotu „do widzenia” i tym słowem pożegnaliśmy się ze wszystkimi na sali „przemytnikami”, co sprawiło im dużą radość. Aż do samochodu płynęło za nami albańskie lamtumire.
DSCF8440.JPG
konoba u"przemytników"


Czas na powrót do domu, a po drodze Sarajewo. Trasa wzdłuż jeziora, przez stolicę Podgoricę, Nikšič do przejścia granicznego Šćiepan Polje i bośniackiego Hum - jakieś 200 km. W opisywanej metropolii (Ostros) skręciliśmy z głównej drogi ufając zakupionej mapie, która żółtą nitką drogi zapewniała o możliwości w miarę szybkiego przejazdu i powrotu na główną drogę. Po 10 km jazdy z prędkością i w komforcie czołgu z I wojny światowej zawróciliśmy. Obejrzeliśmy za to albańskie wioski położone nad brzegiem jeziora na wprost starożytnych, prawosławnych klasztorów.
DSCF8442.JPG

DSCF8445.JPG

DSCF8497.JPG

DSCF8493.JPG

DSCF8486.JPG

DSCF8454.JPG

DSCF8444.JPG

DSCF8479.JPG

DSCF1084.JPG

DSCF1038.JPG

DSCF8485.JPG

DSCF8509.JPG


Po minięciu jeziora droga łatwa, Podgoricę mija się obwodnicą, a drogę do Nikšiča otacza rolnicza okolica
DSCF8514.JPG


Później jeszcze dolina rzeki Pivy
DSCF8517.JPG

DSCF8523.JPG


oraz droga setki małych tuneli
DSCF8527.JPG


i dojeżdżamy do przejścia granicznego.
DSCF8530.JPG


Już przyzwyczajaliśmy się do tego, że na takich przejściach granicznych godzinę trzeba odczekać. Ale na tu problemem był przede wszystkim fatalny stan mostu granicznego i drogi po bośniackiej stronie.
DSCF8532.JPG

DSCF8534.JPG


Po kilku kilometrach jazdy droga się ucywilizowała i do Sarajewa przebiegała bez przeszkód nie licząc jazdy na rezerwie paliwa. Na odcinku około 100 km były czynne tylko 3 stacje paliw. Na ostatniej z nich udało mi się zapłacić kartą bo nie miałem marek konwertybilnych. U pompiarza wymieniłem 10 € na lokalną walutę aby mieć na parking. Właśnie parking był podstawowym celem po przyjeździe do Sarajewa. Postanowiliśmy bowiem, że nocujemy w ścisłym centrum, aby zwiedzić jak najwięcej. Zbliżał się już wieczór, więc chodziło o Sarajewo by night oraz do południa dnia następnego. Uznaliśmy, że jak znajdziemy w centrum parking to i niedrogi nocleg też tam się znajdzie
DSCF8538.JPG
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Bez dzieci część 2 (Milet, Kotor, Sarajewo) - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone