2021.07.08 Szpiglasowy WierchWejścia na Szpiglasowy Wierch nie było nawet w luźnych planach tego wyjazdu.
Po tym jak wpadliśmy na pomysł wypadu na klika dni w Pieniny Wysoka wyleciała z żelaznego planu tych wakacji.
Po powrocie ze spływu łapie nas burza ale następnego dnia ma być cały dzień ładna pogoda. Na naradzie w naszej kwaterze w Szaflarach namawiam rodzinę na Wrota Chałubińskiego
. Plan zatwierdzony, sprawdzam parking na Morskie Oko miejsca są
. Uiszczam stosowną opłatę.
Niestety wieczorem syn podczas gry w piłkę z nowo poznanymi kolegami krzywo stawia stopę i … plan się sypie
.
Ostatecznie na wyprawę wybieram się sam a na cel obieram Szpiglasowy Wierch.
Rano wczesna pobudka i ruszam. Na parkingu na Palenicy Białczańskiej melduję się ok. 5:30 a o 5:45 wychodzę na szlak. O tej porze nie ma przypadkowych turystów. Dość powiedzieć, że wszyscy mnie wyprzedzają
. Na całej drodze do Morskiego Oka udaje mi się wyprzedzić jedynie małżeństwo z małymi dziećmi
. Oj kondycja już nie ta. Pocieszam się tym, że w sumie to nigdy szybko nie chodziłem
.
Mijam Wodogrzmoty Mickiewicza
.
Na Włosienicy już się serce raduje widokiem
.
Po dwóch godzinach staję pod schroniskiem nad Morskiem Okiem
W końcu koszulka jest we właściwym miejscu
.
W schronisku spotykam ludzi tam nocujących wychodzących na Rysy ale o tej porze to już chyba maruderzy.
Na śniadanie schodzą też nieliczni inni goście schroniska, którzy pewnie mają odmienne plany na ten dzień.
W kuchni o tej porze wielkiego wyboru nie ma. Ja biorę herbatę i jajecznicę. Są kanapki, które mogą zapakować na wynos ale ja mam swoje.
Po śniadaniu część Morskiego Oka nadal w cieniu.
Schodzę nad staw
.
Uwielbiam to miejsce w Tatrach. Ten widok o poranku bez tłumów turystów był magiczny
.
Ale trzeba się zbierać bo długa droga dziś przede mną.
CDN