Fatamorgana napisał(a):Fakt, ale... owe zmiany poszły właśnie w kierunku większej wygody i komfortu,
Może jest wygodniej i bardziej komfortowo, ale czy atrakcyjniej ?
Jak gdzieś pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia dotarłem po raz pierwszy na Markowe Szczawiny to było to przeżycie unikalne. Brak cieplej wody, prądu w nocy, specyficzne warunki a także coś co bym nazwał "duchem Zapałowicza" sprawiało, że czuć było wyjątkowość tego miejsca. Wśród turystów wciąż żywe były wspomnienia na temat tragedii sprzed 40 lat pod schroniskiem Beskidenverainu a opowieści o nocnych przejściach Perci Akademików brzmiały bardziej tajemniczo niż dzisiejsze relacje z wejścia na Kilimandżaro.
Z reguły nikt nie wiedział jak ono (znaczy schroniskso) wygląda, bo w przewodnikach zdjęć nie było. Wyobrażnia, ciekawość miejsca była motorem napędowym.
Czuć było wyjatkowość miejsca ale i człowiek się czuł wyjątkowo.
Słowem chodziło nie tylko o ładne widoki i rekreacyjne przejście, ale o coś co można nazwać romantyzmem w górach.
I z czego te góry coraz bardziej są obdzierane.
Bo Beskidy stały się strasznie banalne, bliskie.
Kiedyś wyjazd w góry był wyprawą otoczoną mgłą tajemniczości. Najpierw ślęczało się godzinami nad mapą (tak papierową, nie zafoliowaną). Potem wśród słupków rozkładu jazdy wyszukiwało się stosowne połaczenie (czy ktoś jeszcze pamieta papierowe rozkłady jazdy PKP, które zdobywało sie co roku i z których umiejętność wyczytywania połączeń kolejowych była rzadką zdolnościa).
Pobudka o 4 rano i legendarny pociąg 5.55. Ruszało się w nieznane na spotkanie przygody...
Zdążymy z przesiadką, nie zdążymy, autobus nas zabierze a może się zepsuje, albo kierowca powie, że nie chce jechać i pięc kilometrów ekstra z buta po asfalcie do ostatniego przysiółka
Najbardziej lubiłem wycieczki w Żywiecki i Wyspowy, bo na trasie do Zwardonia i Chabówka Nowy Sącz kursowały składy ciągnione przez parowóz. Taki, który można sobie obejrzeć w skansenie w Chabówce...
Czuć było ducha Franciszka Józefa...
W schronisku zwykle nie było już miejsc, ale podłoga była nigdy nie była dość mała...
Ale gdzieś tak w połowie lat osiemdziesiątych schroniska zaczęły się wypełniać róznej maści wycieczkami, pensjonatyzować się. Wtedy to przestałem korzystać z ich podwoji w zakresie noclegu.
Wczoraj planowałem niedzielny beskidzki spacer. Najpierw wrzuciłem maps.google, potem google street sprawdziłem, czy na przełęczy jest dość miejsca na zaparkowanie samochodu, potem obejrzałem milionpińcet zdjęć, potem przeczytałem dwieście opisów tras i tysiąc wypowiedzi na forum, potem doszedłem do wniosku, że nie muszę wcześnie wstawać bo samochodem będe za godzinę...
Planowanie wycieczki prawie jak dowozu towaru.
Jeszcze tylko czekam aż google pogoni ludzi z kamerami na plecakach po szlakach...
W zeszłym roku moja córka oznajmiła mi, ze w jej klasie nie chcą jechać na zieloną szkołę, bo nie ma dwójek z łazienką
Co się k... stało z tym światem i z nami przez te czterdzieści lat...
Takie tam bajdurzenie zgreda