sobota, 04.03.2023, Krawców WierchW sobotę Pan M. ma wolne, więc koniecznie trzeba sie gdzieś ruszyć. Ale coś na spokojnie, i łagodnie, bo zaczęłam chodzić na fitness i mam ogromne zakwasy, więc wszelkie schody i mocne przewyższenia odpadają. W piatek na fb widzę fotki z Krawców Wierch i klamka zapadła.
Wstajemy o 8 rano, słońce w Suchej ładnie świeci i tak ma być do ok. 15tej... Po 9 już jedziemy, wybraliśmy
trasę przez Słowację, ostatnio mamy dość już jazdy przez Węgierską Górkę i Milówkę. Cała droga dość komfortowa z wyjątkiem kilku kilometrowego odcinka szutrowego między polami (za Mutnem)...
Na przejściu granicznym cisza i pustka
...a na parkingu spora hałda śniegu, że parkingu prawie nie ma....i decydujemy się parkować za budynkami pograniczników...
O 10:53 rozpoczynamy spacer. Na szlak wchodzi się z lewej strony parkingu tuż przy czerwonej tabliczce
Żywiecki Park Krajobrazowy. Potem chwilę przez las i jesteśmy na szerokiej drodze leśnej, dziś jest odrobinę śniegu i trochę lodu, ale idzie się przyjemnie. Potem wejście na kolejną drogę leśną - po słowackiej stronie, tu już dominuje błoto i miejscami lód...
Dziś nie kupowaliśmy ubezpieczenia na Słowację, więc śmiejemy się, że jakby co to trzeba się stoczyć na polską stronę
Ja w Polsce, fotograf na Słowacji
Po dosłownie 5 min. odbijamy w lewo w las (niebieski szlak) i od tej pory idziemy cały czas lekko pod górkę przez las. W lesie piękna zima, z boku widać szybko biegające wiewiórki uciekające przed oczami ciekawskich osób. Szlak jest przykryty śniegiem, rano jeszcze lekko zmrożony z wierzchu, ale już teraz wiadomo, że za 2,3 h będzie on miękki... Po drodze przychodzi minąć nam 3 powalone w poprzek szlaku drzewa.... Na szlaku jesteśmy praktycznie sami.. Dopiero pod koniec spotykamy kilka osób.... Po przejściu ciut ponad 2 km i 1 godzinie spokojnego marszu skręcamy znowu w lewo i wchodzimy na polanę zalaną słońcem...ale i z wiatrem....
Dopiero po chwili zauważam, że na polanie jest dalej położone schronisko, nie tylko ta bacówka widoczna z prawej strony
Kolejne kilka minut spaceru i jesteśmy u celu..
Schronisko w środku małe i skromne, łazienki zatrzymały się w głębokich latach 80tych...podobnie jak na Rycerzowej
(w ogóle styl mega podobny). W środku kilka osób się grzeje i coś je. Można tu kupić coś gorącego do zjedzenia (pomidorowa 15 zł, żurek 30 zł
). My decydujemy się na ławeczki na zewnątrz pod wielkimi smrekami i własne przekąski, skąd mamy widok na całe schronisko i przyległy teren...
Latem musi być tu rewelacyjne miejsce na popołudniowy odpoczynek...
Po posileniu się podchodzimy pod krzyż...
...i bacówkę... w razie jakby nas zmrok zastał, nocleg już mamy
Pod bacówką są ławki, pięknie nagrzane od słońca...chwilę posiedzieliśmy, ale wiatr jest coraz silniejszy, a na niebie pojawia się coraz więcej drobnych, ale szarych chmurek...ok. 15 ma być zmiana pogody....
Nie ma co siedzieć, ubieramy raczki, podchodzimy jeszcze pod górę i wchodzimy w las i na niebieski szlak w dół. Wracamy tym samym szlakiem... Najpierw w dół, potem podejście 70 m w górę i potem już cały czas w dół przez las... W lesie czuć wiejący wiatr, więc póki nie wejdziemy głębiej kaptury na głowie konieczne...
Tak jak podejrzewaliśmy poranny zmrożony śnieg teraz jest miękki i nie idzie się już tak wygodnie. W miejscach gdzie jest większe nachylenie idziemy komfortowo, jednak schodzenie w raczkach jest mega wygodne... Po drodze spotykamy liczne pary idące do góry, wśród nich młodzież z gołymi kostkami i w adidasach...musi im się wygodnie iść
Nie wiadomo kiedy już trzeba przejść przez lekko zamarznięty potoczek, już droga i między drzewami widzę asfalt i parking... Po 2 godzinach i 40 minutach jesteśmy ponownie na granicy...
To był fajny mało wymagający spacer w pięknej pogodzie.... Trafiliśmy idealnie
2 godziny później jak byliśmy w Bielsko na niebie szare ciemne chmury, a dziś rano w Suchej chodniki lekko przysypane śniegiem, który szybko stopniał...