Tym razem nie będę rozwlekać opisów i wrzucać stu zdjęć , bo widoki mieliśmy takie sobie , ale z kronikarskiego obowiązku napiszę parę słów.
18 kwietnia (niedziela): Żabnica Skałka - Chata Słowianka - Suchy Groń - Przełęcz Pawlusia - Hala Pawlusia - Żabnica Skałka
Ruszamy czarnym szlakiem z Żabnicy Skałki:
Większość turystów idzie w stronę Hali Boraczej. My obieramy przeciwny kierunek - lecimy do Chaty Słowianka. Celem jest grzaniec, który bardzo smakował nam, kiedy byliśmy tam ostatnio, czyli w walentynki
Na szlaku dużo śniegu, niestety mokrego i ciężkiego. I trochę błota na początku :
W takich warunkach przyszło mi "chrzcić" nowe buty:
Szkoda mi ich trochę, ale sprawdzę przynajmniej, czy naprawdę są wodoodporne
Na razie wszystko w porządku :
Poprzednie buty były ze mną prawie 7 lat, ale po intensywnym użytkowaniu (zwłaszcza w tym roku ) podziurawiły się trochę i przez kilka ostatnich wycieczek chlupotała w nich woda
Przerwa na herbatkę i batona nad potokiem Żabniczanka:
A potem przedzieramy się przez śniegi:
I tak przez ponad godzinę...
Wreszcie jest - Chata Słowianka:
i pyszny grzaniec z miodem :
Odwiedza nas przyjazny pieseł:
Co jakiś czas przebija się słońce, więc przyjemnie się siedzi, mimo że to środek zimy w drugiej połowie kwietnia
Jednak kiedyś trzeba ruszyć w dalszą drogę...
Entuzjazm jest duży :
Albo to efekt grzańca
Znowu się chmurzy (tym razem zaciągnęło się na dobre):
Mamy jeszcze daleką drogę przed sobą, bo dojdziemy "prawie" na Rysiankę:
Niby nie ma spektakularnych widoków, a jednak coś mnie zainteresowało:
Może Barania Góra:
Całkiem ładnie jest:
Miejscami na szlaku tyyyle śniegu:
Widok w stronę Hali Boraczej:
Brniemy i brniemy, coraz bardziej mozolnie... Kiedy docieramy do Przełęczy Pawlusiej, muszę sobie klapnąć:
Zmęczenie widać nawet na tym zdjęciu Ciężko idzie mi się w mokrym śniegu, mimo że nowe buty sprawdzają się bardzo dobrze - są wygodne i nie obcierają stóp
Widok z Hali Pawlusiej w kierunku Baraniej Góry:
i w drugą stronę - na schowane w chmurach Pilsko:
W tym miejscu, niestety, jesteśmy świadkami akcji ratowniczej. Niedaleko nas ląduje śmigłowiec:
Ratownicy mówią (bardziej krzyczą, więc usłyszeliśmy) coś o urazach klatki piersiowej i kręgosłupa Mamy nadzieję, że nie jest aż tak poważnie, poszkodowany (prawdopodobnie skitourowiec) siedział o własnych siłach na skuterze, więc jest nadzieja...
Z Hali Pawlusiej schodzimy zielonym szlakiem:
Na koniec miła niespodzianka - między drzewami dostrzegamy sarenkę :
Widzicie ją?
Koło 19:00 docieramy do samochodu. Wycieczka zajęła nam 7 godzin i 15 minut. Była różnorodna, ciekawa i dość męcząca. Przedreptaliśmy niecałe 20 km.
Następnym razem mam nadzieję na więcej wiosny Pisałam już tak chyba przy opisie poprzedniej wycieczki
I jeszcze, do kompletu, mapka:
Pozdrawiam