max21 napisał(a):Czekam na waszą relację i ciekawy jestem jaką drogą tam się wybierzecie.
Jak przeżyjemy tę szaleńczą wyprawę, to będzie relacja
Rycerka Górna Kolonia-Wielka Racza-Przegibek-Roztoki-Rycerka Górna KoloniaPrognozy na ten dzień nie były zbyt obiecujące, dlatego początkowo zakładaliśmy, że dzień spędzimy leniwie. Jednak kiedy po porannym ogarnięciu stwierdzam, że nie pada a z okien naszego apartmana w Zarzeczu niedaleko Żywca widać jezioro i nawet Skrzyczne, podejmuję decyzję: Nie pada! Jedziemy w góry, potem możemy żałować, że niepotrzebnie kisiliśmy się w pokoju. Poranne lenistwo spowodowało jednak, że na parkingu na początku żółtego szlaku w Rycerce meldujemy się dopiero około 10.30
Zajmujemy jedno z ostatnich miejsc- trudno się dziwić- jest sobota, a prognozy na niedzielę jeszcze gorsze.
Szlak żółty z Rycerki na Wielką Raczę jest bardzo przyjemny, nie za stromy, ale też nie za płaski, no i całkiem widokowy- w sam raz na rozchodzenie. To nasza pierwsza beskidzka wycieczka- opisy daję niechronologicznie.
To nasz pierwszy dzień urlopu, więc napawamy się pobytem na łonie natury. Idzie nam się całkiem dobrze, szybko meldujemy się na szczycie, wyposażonym w taką oto wieżę widokową:
Niestety widoków to dziś raczej nie będzie, ale i tak cieszymy się z e zdobycia kolejnego pagóra- zawsze to miło jest odkrywać nieznane miejsca(ile można łazić po Tatrach czy Karkonoszach:P)
Robię (a w zasadzie małż mi robi) szczytową fotę z tabliczką graniczną. Nawet nie mam odwagi postawić choćby kawałek stopy na słowackim gruncie. Jak już wiadomo, na Pilsku pozbędę się tych oporów.
Po krótkim i raczej bezowocnym pobycie na szczycie schodzimy do schroniska- jest ono jakieś 2 minuty drogi od wierzchołka. Oczywiście z wiadomych względów jest nieczynne, działa tylko okienko na wynos. Ludzi jest sporo i pozajmowali wszystkie suche ławki- nie ma gdzie usiąść i odpocząć przed dalszym spacerem. Kupujemy w okienku piwo, będziemy je pić spacerując.
Zauważam na szlakowskazie czas do przełęczy Przegibek- stąd to aż 3,5 godziny. Eee, niemożliwe. My na pewno będziemy tam szybciej
To moje jedyne zdjęcie, na jakim widać schronisko. Idziemy w stronę Przegibka. Na początku jest bardzo widokowo, więc ciągle się zachwycam.
Ten najbardziej widokowy odcinek jakoś zbyt szybko się kończy i później głownie idziemy lasem. Czasem las zamienia się w tor błotnych przeszkód:
Czasem trafi się jakaś ładniejsza łączka lub polanka, ale to wszystko jakoś za mało. Muszę przyznać, że nuży mnie ten leśny odcinek i zaczynam łapać lekki kryzys- właściwie od wyjścia z samochodu jesteśmy na nogach. Nie ma gdzie usiąść, bo wszystko mokre, a jak suche to akurat siedzi na tym ktoś inny. A znaki jednak nie kłamały, na tego cholernego Przegibka naprawdę idzie się ze 3 godziny.
Blisko schroniska łapie nas załamanie pogody nr 1- zaczyna padać i bardzo mocno wiać, więc robimy przystanek na zmianę garderoby na bardziej zimową.
Załamanie jest jednak krótkie, kiedy dochodzimy do schronu, wyłazi nawet słońce.
Schronisko w Przegibku jest małe, ale bardzo sympatyczne. Oczywiście zamknięte, ale okienko na wynos jest. Bierzemy herbatkę i ciasto,a ja się cieszę, że w końcu mogę odpocząć w pozycji siedzącej
Dodatkowego plusa schronisko dostaje ode mnie za zorganizowanie wychodka klasy lux dla potrzebujących
Pierwotny plan zakładał, że pójdziemy jeszcze na Rycerzową, ale prognozy na kolejne godziny były coraz gorsze, poza tym trochę mi się nie chciało
No, ale jak na pierwszy dzień to taka krótsza wycieczka chyba będzie lepsza. Schodzimy zatem zielonym szlakiem. Znów jest przyjemnie- nie za stromo i nie za płasko.
Moja intuicja kolejny raz mnie nie zawiodła- do parkingu w Rycerce dotarliśmy już w strugach ulewnego deszczu. Gdybyśmy kontynuowali spacer po górach, ulewa zmoczyłaby nas na Rycerzowej. I to o niej będzie kolejny i zarazem ostatni beskidzki odcinek.