13 czerwca (sobota): Żabnica Skałka - Hala Rysianka - Hala Lipowska - Hala Boracza - Żabnica Skałka
W czwartek, 11 czerwca, obchodzony był Światowy Dzień Rysia Najlepiej świętować go na Rysiance Co prawda, spóźniliśmy się o dwa dni, ale to szczegół...
Ruszamy zielonym szlakiem z Żabnicy Skałki i do niej wrócimy. Na mapie, na fioletowo, narysowałam pętelkę, którą zrobimy:
Wzdłuż głównej drogi prowadzącej przez miejscowość (i na wszystkich możliwych parkingach) mnóstwo samochodów. Wcale to nas nie dziwi. Ciekawe, co się będzie działo wyżej
Na początku trochę asfaltowania przez wieś:
Żar się z nieba leje (jakieś 28 stopni w cieniu), z ulgą wchodzimy do lasu.
Pogoda jest jednak bardzo dynamiczna; zbierają się chmury i zaczyna grzmieć Spodziewaliśmy się, że burze będą krążyły w Beskidach (oczywiście sprawdzaliśmy prognozy), ale akurat tutaj...
Stoimy i patrzymy w niebo:
Grzmoty wyraźnie się oddalają. Postanawiamy iść dalej. Dobra decyzja! Zaczyna się wypogadzać:
Nie od razu, ale to nawet lepiej, bo łatwiej się podchodzi przy zachmurzonym niebie
Tu już prawie czysty błękit i widok na Romankę:
Docieramy na Przełęcz Pawlusią:
i zastanawiamy się, w którą stronę zrobić pętelkę. Po chwili stwierdzamy, że na Romance (widocznej na zdjęciu):
byliśmy 8 lat temu i, o ile dobrze pamiętamy, ze szczytu nie ma widoków.
Pójdziemy więc na Halę Rysiankę (którą też znamy) i na Halę Lipowską, gdzie z kolei nigdy nie dotarliśmy:
Coś jest nie tak z tymi czasami przejść. Na Rysiance będzie tabliczka pokazująca, że na Lipowską jeszcze 15 minut, czyli z tego miejsca powinno być 40.
Szlak wspina się łagodnie, a my podziwiamy widoki na Babią (z lewej) i na Pilsko (z prawej):
Królowa jest tylko jedna :
Za nami "wzgardzona" Romanka (ta z tyłu, za Martoszką):
Wkrótce docieramy w okolice schroniska na Rysiance. (Pisząc "na Rysiance", mam oczywiście na myśli Halę Rysianka, a nie szczyt, bo tam nie prowadzi szlak.)
Co tu się dzieje! Grille, ogniska, mecz siatkówki:
Ludzie siedzą i leżą, zachowując dystans społeczny :
ale i tak jest tu zbyt tłoczno i zdecydowanie za głośno. Idziemy więc nieco dalej - w stronę Hali Lipowskiej:
i rozkładamy się wśród traw. Nie potrzebujemy schroniska, mamy własny prowiant
Widoczność nie jest dzisiaj tak dobra, jak tydzień temu. I nie ma nawet porównania ze świetną przejrzystością powietrza, którą mieliśmy na początku maja.
Ale widoki i tak są ładne Słowackie Tatry Zachodnie:
i zarysy Małej Fatry:
Po krótkim popasie ruszamy w dalszą drogę. Mijamy schronisko na Hali Lipowskiej:
Łąka (wraz ze stawem), na której ustawiono ławki robi na nas sympatyczne wrażenie:
Miejsce bardziej kameralne niż okolice schroniska na Rysiance. I jeszcze chwalą się smaczną kuchnią:
Następnym razem... Teraz już jesteśmy najedzeni.
Mijamy stary wyciąg orczykowy:
i dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Żółty idzie górą (przez Boraczy Wierch), a zielony dołem. Wybieramy ten drugi i później trochę żałujemy, bo jest bardzo zatłoczony Małż mówi, że powinnam się tego spodziewać, bo to najbardziej popularne rejony w Beskidzie Żywieckim... Dla mnie zawsze najpopularniejsza była Babia, ale oczywiste jest, że w "długi czerwcowy weekend", przy zamkniętych granicach, nie będzie tu spokojnie...
A jednak odnajdujemy trochę ciszy i spokoju "w borowinkach" przy zielonym szlaku prowadzącym w stronę Hali Boraczej. Odpoczywamy wśród wiatrołomów i podziwiamy widoki:
Miło się siedzi , ale trzeba ruszać dalej, bo kawał drogi przed nami... Ludzie, których zaraz wyprzedzimy :
Bardzo dobrze mi się dzisiaj chodzi, mimo upału, więc pędzimy raczej szybko Przed nami zabudowania na Hali Boraczej:
którą mijamy bokiem:
Piękna zieleń trawy:
Skręcamy tu na czarny szlak, który doprowadzi nas do Żabnicy Skałki. Na końcu czeka nas jeszcze asfaltowanie wzdłuż potoku:
Po niespełna 6 godzinach łazikowania docieramy do samochodu. Dzisiejszy wynik to ponad 20 kilometrów i 1000 metrów przewyższenia
Poznaliśmy kolejne piękne szlaki Beskidu Żywieckiego. Jestem ciekawa, które będą następne