16 maja 2020 (sobota): Rycerki - przełęcz Przegibek - Bendoszka Wielka (1140 m) - Baza namiotowa Przysłop Potócki - Praszywka Wielka (1043 m) - Baza namiotowa Przysłop Potócki - RycerkiOpis wycieczki jest już w nagłówku
Pogoda niezła - trochę słońca, trochę chmurek. Tych ostatnich niestety najwięcej w czasie naszej
posiadówy na szczycie Bendoszki
Widoczność niespecjalna, choć nie ma co narzekać... Niestety, niechcący zmieniłam coś w ustawieniach aparatu i (zanim się zorientowałam) zdjęcia wyszły takie sobie
Mapka, na której (na różowo
) narysowałam naszą trasę:
Mimo wszystko zamieszczę kilka(dziesiąt)
fotek
Ruszamy z Rycerek:
Zielono na szlaku:
Widoki:
Schronisko na Przegibku:
i budujący napis:
A zaraz potem szok - kilka samochodów zwożących ludzi z Bendoszki
:
Do tego tłumy schodzących ze szczytu...
Okazuje się, że właśnie skończyła się msza, która odbywała się na Bendoszce. Podejrzewam, że z okazji nadchodzących urodzin Jana Pawła II.
Jubileuszowy krzyż ziemi żywieckiej, który stoi na szczycie, został poświęcony przez "naszego" papieża, co tłumaczy, że msza odbywała się właśnie w tym miejscu.
Schodzi naprawdę mnóstwo ludzi... W tym momencie już nie żałujemy, że późno ruszyliśmy z domu
Ostatecznie mam szczyt Bendoszki prawie dla siebie
Mały popas
:
Widoki w stronę Pilska i Romanki:
oraz Małej Fatry:
A tu wyłania się Wielki Chocz:
Szkoda tylko, że przez większą część naszego pobytu na szczycie było pochmurno...
Idziemy dalej, podziwiając widoki na Małą Fatrę:
Najpierw w dół:
Przechodzimy obok bazy namiotowej Przysłop Potócki:
A potem pniemy się na
Parszywkę (czyli Praszywkę
). Parszywie strome podejście...
A tu już odpoczynek na szczycie (i wreszcie normalne ustawienia aparatu
):
Chcieliśmy zrobić dłuższą pętelkę, ale nie chciało nam się
asfaltować kilka kilometrów na koniec. Poza tym dzień miał się ku końcowi
Wracamy więc przez Przysłop Potócki:
Baza oficjalnie działa tylko w lipcu i w sierpniu (tak informują tablice), ale przy ognisku siedziało kilka osób, które zajmowały domki i dwa namioty.
Schodzimy szlakiem bazowym, który powinien się nazywać "szlakiem błotnym"
W zdecydowanej większości prowadzi on dnem potoku. Kombinujemy, jak tu nie przemoczyć i nie zabłocić totalnie butów...
Widoki z tego szlaku:
Na końcu pozostaje nam przejście przez potok:
lub wysoką trawę. Wybieramy tę drugą opcję, przez co wieczorem znajduję kleszcza na nodze
Na szczęście nie zdążył się jeszcze dobrze przyczepić...
Kończymy bardzo ciekawą wycieczkę, która zajęła nam 5 godzin, a przeszliśmy 15 km. Pięknie było!