Toskania to piękne miejsce, wymaga jednak odpowiednio dużo czasu, aby to nam udowodnić. Tu nie da się zwiedzić szybko i po łebach, no może tylko po to aby nabrać więcej chęci i ponownie tu powrócić...
Dla Toskanii trzeba mieć dużo serca i czasu, a nawet wybaczyć to, że w głównych turystycznych centrach tak wielu zwiedzających. To miejsce przyciąga rzesze turystów, pomimo to warto...
Oczywiście warto zwiedzić te okrzyczane miejsca, aglomeracje turystyczne, to wszystko gdzie już was zaciągnąłem w mojej dość chaotycznej relacji z Toskanii. No gdzieś wasze wystrzałowe fotki trzeba zrobić...
A jeśli zapytacie gdzie jest ta najpiękniejsza Toskania, ta pozbawiona tłumów, cicha i spokojna. To tu: dobra mapa, obczytany przewodnik Michelina, szczególnie z naciskiem na bajeczne zadupia, pakiet informacji z netu i przeczytane książki o Toskanii. A przede wszystkim duży zapas czasu, pozytywne nastawienie, dobre towarzystwo, pełny bak paliwa i już ruszamy...
Wybieramy jak najwęższe drogi, zapas czasu na cały dzień zwiedzania i w drogę...
Spośród zielonych pagórków, morza cyprysów, niekończących się serpentyn, od czasu do czasu wynurza się zagubione miasteczko, widok jak z bajki...
Miasteczko odkryte prawie przypadkowo w drodze to Sassetta, cały urok tylko w takim panoramicznym zdjęciu z dołu. Wchodzimy od góry, zejście z pieca na łeb...
Domy z kamienia, jak wszędzie dokoła, jak ci ludzie tu mieszkają? To autentyczne miasteczko, pora obiadowa, z okien rozchodzą się zapachy skręcające kichy...
Trzeba dobrze patrzyć pod nogi...
Dochodzimy do brzegu miasteczka, jeszcze jeden skręt i przechodzimy na jakieś prywatne podwórko, przy płocie stół a dalej bezkresny zielony widok...
Spokojna obiadowa godzina, słychać jedynie szczęk sztućców i talerzy w okolicznych otwartych oknach, tylko my, beznadziejni turyści kręcimy się wokół bez sensu...
Innych zwiedzających zero. wspinamy się z powrotem w kierunku małego przycupniętego parkingu, gdzie porzuciliśmy cara. Przyznaje, trochę zmęczeni i porządnie głodni. Szukamy czegoś do zjedzenia. U góry przy kościołku jedyna mała, na szczęście otwarta tawerna. Jesteśmy uratowani, przez okno widzę dymiącą jeszcze pizzę na kawałki, wchodzimy...
Warto było, Bella Toskania, pozdrawiam, Grzegorz.